„Wolne”: czyli drugi hip-hopowy album Doroty Masłowskiej, jeszcze przed premierą spolaryzował słuchaczy i nastawił ich negatywnie do jedynego, jak się okazało, wydawnictwa SBM A. Okazuje się jednak, że Dorota i jej spokenwordowy sznyt oraz bardziej poetycki niż raperski styl pisania potrafi skraść uwagę. W krótkiej recenzji mówię zarówno o największej bolączce tego albumu – kontekście, jak i o kilku możliwych do poprawy elementach warsztatu artystki, dzięki którym byłaby w stanie nagrać naprawdę solidny alternatywny materiał.