Podoba mi się to, jak Konrad Brzos rozwija się warsztatowo. Na „Zamach Stanu EP” czasem zdarzały mu się bardzo dobre wersy, a w nowym singlu rzadko zdarzają mu się słabe. Zyskał też pewną lekkość, nowy poziom swobody w poruszaniu się po rytmie – jego flow rzeczywiście tutaj płynie, nie haczy o żaden kant, słowa się nie spóźniają, gładko trafiają na swoje miejsca. Dostojny beat, stworzony w duecie z producentem Mount Cassidy, poskładany jest z melodyjnych sampli, niesie, jak trzeba i wprowadza w klimat. Przyznaję, pierwszy singiel zapowiadający minialbum „Zimna Fala” chwycił mnie od razu.

Nie lubię, kiedy numer jest za krótki, wolę solidne 3-4 minuty, z miejscem na to, żeby wybrzmiał dobry instrumental, taki, jak ten. Tym razem doceniam zamkniętą w 118 sekund formę utworu. Brzos nie ma czasu na fajne refreny, jak nie miał go Borixon. Tu punch, tam błyskotliwa gra słowem, ciekawe porównanie, mocne, osobiste wyznania – raper poupychał tu wersy, jak kontenery w Antwerpii. To prawda, ale brzmi jak bragga – idealnie pasuje tu jeden z udanych wersów ze wspomnianej czerwcowej EP. Pilnuje przy tym techniki, nawarstwia rymy. Niedosyt, jaki pozostawia ostatni takt singla, to jego wielka zaleta – chce się włączyć kolejny raz, żeby te wszystkie dygresje sobie poukładać.

Brzosa łatwo zlekceważyć – puścić jednym uchem i wypuścić drugim, a to zdecydowanie nie jest muzyka do słuchania w ten sposób. Ale usiąść i uważnie posłuchać wcale nie tak prosto – bo w jego numerach zawsze jest jakiś ból, jakaś nienawiść, presja, czyjaś krzywda i strach. Są też spryt, siła i determinacja, ale wynikają zawsze z kontry przeciw negatywnym doświadczeniom i emocjom. Z tego, że nie można inaczej: jeśli chce się utrzymać na powierzchni, nie ma wyboru. To świat, w którym każdy promień słońca, jeśli już pada na okolice lombardów i starych kamienic, czuje się nieswojo i szybko znika. Konrad Brzos nie robi muzyki, której chciałoby się słuchać codziennie – a przynajmniej, jeśli ma się ułożone życie i różowe okulary na nosie. Ale robi muzykę, jakiej każdy od czasu do czasu może potrzebować, a nawet sam się w niej odnaleźć. Bo każdy ma w życiu jakieś piekło, tylko z inną klimą.

Konrad Brzos – KWITA