„Kto powrócił tu dziś i zmienia grę?” – Cira nawija tak na otwarcie tej epki, no i kurde na pewno nie o niego chodzi. Za to wers „wbijam na mikrofon, żeby trochę cię powkurwiać”, to już jak najbardziej o nim, bo niestety dawno nie słyszałem, żeby komuś tak rap odjechał i po prostu nie dawał rady.

To już nie „boomer bragga”, tylko bardziej taki „dziader tryhard”. Festiwal cringu i żenady przekracza skalę, zaczynając od ksywek, jakie sobie tu wymyśla – Ciran Braggovic czy Ghostface Cira, przez żenujące antypanczlajny i bezbeki jak: „jedyna ich korona to meksykańskie piwko”, „rzucam ci combosa i mentosa do kolaszki”, „flow budzące nieboszczyka”, „czujesz napięcie? to na pięcie obrót” aż do udawania Fokusa, Belmondziaka czy Snoop Dogga. (Wszystkie angielskie wstawki na tej płycie są koszmarne, wypowiedziane jak przez gościa, który jest po dwóch godzinach angola w gimbie, a nie magistra filologii, którym Cira jest). Jego klasyczne, asłuchalne od 10 lat zbitki w stylu „Cira naciera na ciebie, bo ciary żenady” i inne nawarstwianie zabijają i tak dogorywające już flow. Kaleczą i brzmią nie na oldskulowe tylko zmęczone i przestarzałe.

Nawinięta staropolskim druga zwrotka z „Boomer Bragga” („Co począć z białogłową? (…) lepiej chwyć ją za rzyć i zacznij chędożyć”) i udawanie kilku raperów w „Żonglerze” to zdecydowanie najgorsze momenty w całej karierze Ciry. Płyty nie ratują nawet fajne, faktycznie braggowe gościnki Mady czy Bartka Koko, Radzias też wypada jakieś 10 razy lepiej od gospodarza. Niestety okropne refreny i cała ta otoczka wujka boomera z udawanym luzem i dystansem sprawiają, że nie jestem w stanie czerpać jakiejkolwiek przyjemności ze słuchania tego materiału.

I żeby nie było, że usiadłem tutaj, żeby się poznęcać i ponaśmiewać, przecież Cira przez ostatnie 20 lat dał się poznać jako bardzo dobry raper. „Plastikowy Kosmos” był czołówką 2013, zresztą do dziś się broni, płyta z Praktisem też miała mocne momenty, a nasze przywoływanie Cirsona w podcaście w kontekście technicznych MCs to żadna ironia, bo przez lata to właśnie rymy były jego najmocniejszą stroną. Po zapowiedziach odpalałem ten krążek z nadzieją na boombapow0-braggową-kolorowankową ucztę, a wyszedł jakiś obsrany pasztet.