Pod wpływem ostatniego singla The Black Keys, przypomniał mi się pewien projekt, którego inicjatorem był właśnie ten duet. Patrick Carney, perkusista zespołu, często wspominał, że w bitach hip-hopowych najbardziej inspirujące są bębny i jego własna gra pobrzmiewa rapowym podejściem do rytmu. Wobec tego taki Blakroc prędzej czy później musiał powstać. A ukazał się w 2009 roku. Składa się z jedenastu nagrań, nad którymi sprawował pieczę Damon Dash jako producent wykonawczy. Większość gości współtworzących album w tamtych czasach miała już ugruntowaną pozycję na scenie i stanowiła jej trzon. A o wyjątkowości ich doboru niech świadczy choćby to, że nie codziennie możemy usłyszeć w jednym numerze Ludacrisa i Ol’ Dirty Bastarda (choć dostępny jedynie na fizycznych nośnikach)!
Jaki jest „Blakroc”?
Blakroc wychodził w przełomowym momencie dla muzyków z The Black Keys. Wcześniej brzmienie ich muzyki było bardzo surowe i minimalistyczne. Czysty, chałupniczy wręcz, blues. W 2008 roku nawiązali współpracę z Danger Mousem jako producentem wykonawczym. Sprawił, że ich muzyka stała się bardziej łagodna i przyjemna. Popowa. Pierwsze efekty mogliśmy usłyszeć w 2008 roku na płycie Attack & Release. Dwa lata później miała miejsce premiera Brothers, od której to zespół stał się bardziej popularny. Gdzieś pomiędzy wychodzi Blakroc. Wydawałoby się, że w idealnym momencie – muzyka tutaj brzmi jeszcze dość garażowo, oparta głównie o gitary i Hammonda, jednocześnie wybitni raperzy zgodzili się wesprzeć zespół, stojący u progu mainstreamu. Spójrzmy kto! Mos Def, Pharoahe Monch, RZA, Raekwon, Jim Jones, Billy Danze czy Q-Tip. Czy to nie dość wystarczające argumenty, aby sięgnąć po tę płytę?
Nie jest tak, że Blakroc to klasyczny rapowy projekt, gdzie zamiast refrenów słyszymy cuty, a w teledyskach wszyscy stoją przy rozpalonym koksowniku. W tym projekcie wzięli udział też wokaliści – Dan Auerbach z The Black Keys czy Nicole Wray, której Why Can’t I Forget Him to jeden z najprzyjemniejszych momentów płyty. A i Mos Def w tej materii sprawdza się nieźle, niesiony chyba odegraniem roli Chucka Berry’ego w znakomitym Cadillac Records. W kilku utworach pojawia się NOE, który nie dość, że ma podobny głos, to jeszcze nawija tak samo jak Jay-Z. Niemniej, Blakroc to z pewnością projekt unikatowy i warto do niego wrócić. To właściwie jedyne, co pozostało, ponieważ planowana część druga raczej się nie ukaże.