DJ Nambear to jedna z pierwszych „obcych” osób, która rozpoznała mnie i podbiła przybić piątkę. I trwało to dosłownie trzy sekundy, bo ze śpiącą córką na ręku wychodził właśnie z Polish Hip-Hop Festivalu. Zatem przede wszystkim nauczył mnie, że można z dziećmi jeździć na muzyczne festiwale (co sprawdziłem – działa!). Po drugie tym, że współpracuje i gra koncerty z czołówką mainstreamu, a potem często komplementuje ich profesjonalizm czy pozytywne osobowości udowadnia mi, że na wiele osób ze środowiska patrzę z niepotrzebnym uprzedzeniem.

Oprócz tego DJ Nambear prowadzi założone przez siebie Balmamu Records – niezależny undergroundowy label, ale też solidnie zaopatrzony hip-hopowy sklep z CDkami i winylami, nagrywa kawałki pod ksywką NMBR, a swego czasu miał jeszcze chwilę na nagrywanie videobloga – i bardzo żałuję, że nie wystarczyło mu na to minut. W każdym razie – po takim wstępie na pewno ciekawi Was, dlaczego hip-hop.

Czym dla Ciebie jest hip-hop?

Mimo że często wyśmiewam, to dużo dla mnie znaczy. Mimo tego, że ewoluował, nadal spora cząstka hip-hopu we mnie jest. Nawet – a może zwłaszcza – gdy miksuję Wac Toję z Eminemem i w tle widzę setki ludzi, którzy się do tego bawią. Chociaż na scenie głównej gra solidna światowa marka muzyki techno.

Przez hip-hop poznałem ludzi nietuzinkowych, trafiłem w ciekawe miejsca i zarabiam dziesięć razy mniej niż zarabiałbym pewnie w innej branży, gdybym to rzucił (a miałem), gdy skończyłem dwudziestkę. Dzięki tej kulturze, jaka by ona nie była w 2023, w swoim mieście coś znaczę i dostaję szacunek zarówno od małolatów, jak i weteranów.

Hip-hop to antyestablishmentowa energia. Nawet jeżeli w radiu leci Quebo, to wolę tego Quebę rapującego o Smarku i mówiącego moim językiem niż wychuchaną gwiazdeczkę z castingu. Mimo że komercyjny, to i tak jest czymś, co dzieje się „obok”. To ten główny nurt. Jeżeli chodzi o nurt mocniej zakorzeniony w czterech elementach to również, wbrew pozorom, się skomercjalizował. Szkoły tańca, graffiti na zlecenie, DJ-e (oczywiście ja również!) grający Young Leosię. Tyle że ta szkoła tańca potem zakorzeni w Twoim dziecku pierwiastek breakdance, hip-hopowej świadomości i zaprosi b-boyów z całego świata na zawody. Writer nadal pomiędzy zleconymi pracami zrobi mniej legalne prace z coraz to nowszymi stylami (a mówią, że już się nie da…). DJ połączy Leokadię czy Wacława z klasykiem, przyzwoicie przy tym skreczując. Lepszy taki hip-hop niż żaden. Bez przesadnej nostalgii.

Jakie jest Twoje pierwsze hip-hopowe wspomnienie?

Przegrywane kasety Eminema i PFK od ziomeczka z pierwszego piętra. Koncert Pei na 10k ludzi na WOŚP (pierwszy rząd!), a potem nieprzespana noc z rozmyślaniem, że kiedyś chcę wystąpić na scenie i w jakiś sposób ruszyć tłumem. Gwiazdą nie jestem, ale jako DJ-owi zdarzało mi się grać przed kilkoma tysiącami ludzi (dziękuję za to Pawłowi Kopali!) i ruszyć znaczną częścią z nich. Z innych wspomnień, już nieco późniejszych, to ustawki freestyle czy współorganizowanie za grosze koncertów obecnych gwiazd (Quebonafide czy Białas) tuż przed ich wybiciem się.

Jak zmieniło się Twoje podejście do hip-hopu na przestrzeni lat?

Kiedyś byłem betonem – jeszcze na początku DJ-owania grałem tylko z winyli. Rzeczywistość i waga pudeł z woskami szybko mnie wyleczyły. Teraz się tym bawię, mam dużo frajdy i cieszy mnie każda zbita piątka. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem najlepszym DJ-em czy raperem, ale na pewno bardzo mnie to cieszy i wyciągam pozytyw nawet z nieudanych imprez.

Biorąc pod uwagę Twój dorobek, z czego jesteś najbardziej dumny?

Wszystko przede mną, mam dopiero 36 lat (śmiech). Jednak na pewno jestem dumny z tego, że siedzę w tym ponad dwie dekady i nadal mi się nie znudziło. Nagrałem kilka słabych skreczy i cutów, które mają miliony wyświetleń. Nagrałem sporo kozackich, które nie przekroczyły 2 czy 3 tysięcy. W rapie nie mam ogromnych liczb, ale również mam kilka numerów (jak „Ekskluzywne limitowane bragga” czy „Pa jak wjeżdża Nambearek”), które cieszą. Po czterdziestce zrobię karierę jako rapujący DJ.

Czy jest jakiś dawny tekst, na który krzywisz się lub szczególnie się zdezaktualizował?

Teksty z 2007 często są nadal aktualne (Litery Jutra). Kilka osób nadal to pamięta i zbija pionę co melanż. Było za to sporo kawałków, które są słabe, ale cytatu nie przywołam. Jeśli chodzi o polski rap, to zawsze mam bekę z „nigdy nie wchłonie mnie wielka wytwórnia, nie będę gwiazdą jak Edyta Górniak” Tedasa. On pewnie też (w przerwach od narkotycznych uniesień).

Czy masz jeszcze jakieś hip-hopowe marzenie?

Zagrać na Hip Hop Kempie. Nagrać numer z Peją. Pojechać w końcu do NY. To raczej plany niż marzenia.

Gdybyś mógł zmienić jedną rzecz w hip-hopie – co by to było?

Szufladkowanie. W obie strony, ale jednak bardziej na niekorzyść rówieśników (30+). Hip-hop ma różne funkcje: może służyć wyrażaniu siebie, może być kierowany do imprezowiczów, mających dość muzyki bez słów granej 4/4 w tempie 126 bpm (no offence!). Może zastępować agresję fizyczną, jak freestyle. Jeszcze wiele innych rzeczy może zrobić ten hip-hopik. Nie rozumiem, po co krytykować inne „warianty” tylko dlatego, że wolimy oldschool/newschool czy rapowaną poezję albo rage rap. Na wszystko jest miejsce, nie wszystko trzeba lubić.

Czy myślisz, że hip-hop przetrwa kolejne 50 lat?

Myślę, że tak. Kwestia, jak będzie wyglądał wtedy świat. To zweryfikuje formę, w jakiej będzie istniał. Świat w 1973 był inny, ale niektóre rzeczy (jak hip-hop) przetrwały. Bardziej mnie ciekawi, gdzie będzie wtedy Mata czy Bedoes. Czy chudemu będzie bliżej do obecnego Kukiza, a grubemu do Liroya, czy może założą własne Kościoły. Jeśli to drugie, to pytanie jest zasadnicze: „Co na to Paluch?”. Tego ostatniego serdecznie pozdrawiam, bo niewielu ludzi w branży jest takimi profesjonalistami!