Kiedy z okładki singla spogląda na nas Uma Thurman po przedawkowaniu, to bądźmy pewni, że utwór Pharoahe Moncha nie będzie o uwodzeniu jak Trujący Bluszcz. YAYO to narkotyczna, gangsterska opowieść autorstwa jednego z najlepszych raperów w historii, której za sprawą melodyjnego flow słucha się świetnie. Nowojorczyk w swoim unikatowym stylu przedstawia relację z najciemniejszych zaułków swojego miasta. Nawiązuje jeszcze przy tym często do klasyki gatunku – pojawiają się Al Pacino, Robert De Niro, Fargo. Utwór ukazał się jako luźny singiel i nie promował żadnego wydawnictwa. Doczekał się wątpliwej jakości teledysku, który usunięto z YouTube. A szkoda, ponieważ przez to ten numer przeszedł trochę niezauważony.
Za produkcję odpowiada Lee Stone, który współpracuje z Pharoahe Monchem chyba od początku jego solowej działalności. Pomijam już jego debiut, ale ich wspólny numer znalazł się już na drugiej części Soundbombing od Rawkus. Dawno nie słyszałem, żeby jakieś nagranie, pomimo pewnych ograniczeń w produkcji, typowych dla tego rodzaju beatów, było tak chwytliwe za sprawą warstwy muzycznej. Delicje.
PS. Aż nabrałem ochoty wrócić do A Magnificent Day For An Exorcism projektu th1rt3eN, na czele którego stanął właśnie Monch. Dawno nie słuchałem i jestem ciekaw jak broni się po tych dwóch latach od premiery.