Po sukcesie Cartiego, Yeata czy Lanceya Fouxa oczywistym stawał się fakt, że doczekamy się przenoszenia rage’u do Polski. Kilka prób już słyszeliśmy, ale dopiero „hesoine hrazy” grupy hesoyam jest w pełni udanym projektem, Podstawowa wersja płyty wyszła w ubiegłym roku, jednak teraz została rozszerzona o drugie tyle, a stare utwory doczekały się remixów czy nowych gościnek. Tym sposobem „Jubiler” zyskał świetny featuring Kachy – nie ukrywam, że chętnie słyszałbym jej częstsze romanse z nowoczesnym rapem. Największe ukłony jednak muszą pójść w stronę raperów: uglyassocho i energizera. Znakomicie odnajdują się na tych zwariowanych, bardzo melodycznych podkładach. Nie przeszkadza mi to, że czasem traktują swoje linijki jako instrumenty, a autotune wykręca wersy w taki sposób, że ni cholery nie idzie zrozumieć, o czym rapują. I tak jak często narzekam, że MCs nie potrafią pisać (tutaj hesoyam się do tego otwarcie przyznają), tak tutaj zostałem przekonany, że chodzi o wajbik. „hesoine hrazy” wchodzi jak złe, ma sporo dobrych momentów i niech chłopaki cisną dalej, bo mainstream nauczy się tego stylu za jakieś trzy lata.