Szanowny Prezes oraz Założyciel naszego portalu Hubert Ujazdowski w niedyskretny sposób przekazał mi, że nie mogę już więcej siedzieć w biurze redakcji i pić kawy za darmo, jeżeli nic nie napiszę. Jako że Hubert kupił ostatnio nowe kapsułki do ekspresu, przedstawię wam moje ulubione rzeczy z 2022 roku, o których raczej nikt nie pisał, a powinien. Kolejność nie ma znaczenia, żadnych ocen pisać nie mam zamiaru – te kapsułki nie są AŻ TAK dobre, Hubi.

Molehead / DYSTAPE02

Molehead ft. Koza – Proch

Ten gagatek zawita tu dwa razy, ale nie uprzedzajmy faktów. O ile wydawnictwo przyciągnęło mnie dużą dawką Kozy na płycie, zatrzymała mnie na dłużej tylko z powodu pozostałych wokalistów, którzy udzielają się w projekcie i niesamowitego rozstrzału gatunkowo-wajbowo-stylowego. Na pierwszy rzut ucha wydawałoby się że Molehead zebrał wykonawców tak różnych, że ta płyta nie ma prawa być aż tak spójna. Zaczynając od kozowatych przewózek, lecimy przez agro rap w wykonaniu Abela i Brata Jordaha, bardzo silną reprezentację kobiecą pod postacią Ryfy Ri, SAMARY i Lylki z xDZVONx (kto wam te nicki wymyśla, kurwa), balladowaty dialog dwóch crushee „W Snach”, a potem pikując przez trapowate „UFO” lądujemy na „Pustostanach”, które samym swoim brzmieniem bardziej przywołują skojarzenia z konglomeratem „Czeluść” niż z chłopakami, którzy odeszli ze studiów na rzecz studia. Produkcje gospodarza są mroczne, sample ślizgają się od konsonansu do dysonansu z pornograficzną wręcz swobodą i bezczelnością. Osobiście jestem pod wrażeniem nierealnej lekkości, z jaką Molehead z tak niewielu dźwięków i konceptów uknuł aż tyle interesujących utworów muzycznych. Jako wielki fan płyt producenckich, na których producent robi coś więcej niż zebranie zwrotek na messengerze od ziomali i przetrzepanie dysku twardego za bitami, doceniam ogromną ilość pracy, potu oraz przede wszystkim miłości do swojego rzemiosła, jakie aż przecieka z tego wydawnictwa. Posłuchajcie żeby wiedzieć jakie motywy będą kopiowane w 2023.

mosa.tech / REFLEKTOREM

mosa.tech – REFLEKTOREM//4.T.C

Nie mam bladego pojęcia jak opisać muzykę mosy. Jest to na pewno rap, bo skoro Death Grips i skute bobo to jest rap, to już możemy odpinać wrotki i każdą rytmiczniejszą melorecytację dostarczoną przez wydripowanych młodzieńców nazywać rapem bez właściwie żadnej potrzeby argumentowania tego. Jeżeli muzyka byłaby smoothie, to mosa.tech jest tym momentem gdy do blendera pakujesz TONFA, P.T. Adamczyka, Ghost in The Shell i cały Gore-Tex jaki masz w domu, po czym wypijasz to ze smakiem i prosisz o więcej. Nie jest to album idealny, wiele w nim niedociągnięć warsztatowych i muzycznych, ale nie można odmówić mu unikalnej stylistyki podsypanej techwearowym sznytem i przede wszystkim potencjału, który może się zrealizować już niedługo na naszych oczach. Ja tam czekam z niecierpliwością, bo mosa.tech to jest Hamcus przy nudnych i wypierdzianych Nike Tech Fleece’ach.

Single Młodego Dzbana dają mi nadzieję

Młody Dzban – Atak Paniki w Warszawie

Napiszę sobie teraz o singlach, bo co, nie mogę? Wszystko mogę Hubert, zapierdalaj już po te kapsułki raz-dwa. Do Młodego Dzbana mam wielki sentyment: staroszkolne podejście do robienia rapu, świetne ucho do muzyki i sampli oraz teksty, które przy pierwszym starciu śmieszą, a przy dalszych odsłuchach zachęcają do refleksji. Muzyczny „Dzień Świra” Młodego Dzbana niestety trwa już trochę za długo, bo 26 grudnia minęły nam dwa lata od ostatniego długogrającego wydawnictwa naszego ulubionego wędkarza z Dolnego Śląska. Mimo że w 2022 mr Dzban dał nam tylko cztery tracki, to każdy z nich zasługuje na Waszą uwagę. Jeżeli nie masz czasu albo chęci na digging AŻ 4 tracków na Spoti, zacznij od „Samotni”, do której bitu użyczył nie kto inny jak DJ Pstyk, czyli spiritus movens genialnego „Treasure Chest” z 2021. Ale nawet na własnych bitach Dzban cały czas trzyma mnie w garści swoim flow, polotem i jedną z najlepszych zabaw słownych w rap grze. Trzymam kciuki za Dzbaniarza i mam nadzieję, że chociaż jeden z tych pięciu zapowiadanych projektów ukaże się już niedługo na mym spotifajku.

Producenci dalej są obywatelami drugiej kategorii w PL rap grze

Źródło: profil FB nolyrics

Ja wiem, to nie jest muzyka. Ale artykuł się nazywa „Rzeczy z 2022, o których nie słyszałeś”, więc szach mat, mogę sobie pisać o czym chcę. Kontynuując erratę, nie tylko producenci są traktowani jak gówno przez labele i r*perów. Całe tabuny dźwiękowców, realizatorów, fotografów i oświetleniowców dostaje nędzne pieniądze, bo nasi artyści i labele mają mentalność pana folwarcznego i nie traktują branży kreatywnej z należnym jej szacunkiem. Znaczy się traktują pracę twórczą jak pracę – ale tylko gdy chodzi o nich. Innych nie trzeba szanować, jeżeli się w kółko mówi na Instagramie i na trackach że szanuje się innych, co nie? Przyczynkiem do tej smutnej obserwacji jest sytuacja nolyrics, których bit został zreprodukowany na zlecenie 2115 label, gdy okazało się, że kwota 2500 PLN jednak łamie potężny budżet płyty, w którym znalazło się siano na m.in. wynajem lokalu w centrum Warszawy, żeby poudawać sobie piekarnię w ramach autopromocji i heheszków. Niestety, jak to bywa w rap grze, i w tym kraju ogólnie, gdy poszkodowani zaczęli dochodzić swoich praw i informować o tym, co ich spotkało, to cała sytuacja została kuriozalnie obrócona przeciwko nim. Jesteśmy chyba jednym z niewielu miejsc na świecie, gdzie producent za track generujący milionowe zasięgi dostaje kilkaset dolarów, o ile w ogóle je dostanie. Z jednej strony sami wynosimy na piedestały „tych co nie mieli, a teraz mają”, z lubością obserwujemy „self made manów” naszej branży, zbytki w jakich opływają i każdy lubi słuchać tracków o tym, na jaką to Nangę Parbat nie wspiął się ten grajek z drugim i jak to ciężko być raperem. Chciałbym, żeby tak samo z sukcesów finansowych swoich idoli mogliby cieszyć się fani producentów lub realizatorów i techników dźwięku, którzy nierzadko noszą na swoich garbach rapera do celu, czyli jakiejkolwiek słuchalności. To nie jest tak, moi drodzy, że wchodzi sobie taki r*per do studia i od razu wyrasta mu znikąd bit, realizator, sprzęt w studiu, a on to nawija na setkę, „skleja” do bitu i wrzuca na jutuby. Całe sztaby ludzi pracują nad bitami, brzemieniem, identyfikacją wizualną i konceptem na płytę. Niektórym mamejom nawet trzeba tekst napisać, bo gdyby nie pomoc labelu, to by sobie łyżką oko wybił pijąc herbatę taki r*perek. Nastał czas żeby każdy kto piecze ten torcik mógł go skosztować – jeżeli stać Cię na flex w bluzie za przeciętną krajową, to stać Cię na bit na uczciwym procencie. Problem wymaga szerszej uwagi słuchaczy, ponieważ nasza rodzima scena pozostawiona sama sobie problem przemilczy, przeczeka, bo najmądrzejsze to o niczym nie wspominać. Przecież tak dobrze nam idzie rodzinny biznes…

Baby Meelo / HEAVYWEIGHT​Ż​00LRAPDWA EP

Nie ma na jutub, więc mam nadzieję że opłaciłxś spotifaj

Mniej niż rok po premierze ciepło przyjętego „HEAVYWEIGHTŻ00LRAP”, na temat którego miałem okazję napisać parę słów, Baby Meelo wraca z nowym materiałem. W mojej opinii odrobinę za szybko, bo otrzymaliśmy dziewięć tracków, z czego cztery to skity poniżej minuty. Mimo oczywistego niedopracowania, Baby Meelo tam gdzie chciał, to przyłożył się i odrobił lekcje. Rezultatem tego jest dosyć eklektyczna mieszanina brzmień, sampli i beknięć, obok której nie da się przejść obojętnie. Wszyscy wiemy, że najgorsza muzyka to ta banalna, której końca się nawet nie zauważa. Nawet jeżeli nie spodoba Ci się „HEAVYWEIGHTŻ00LRAPDWA”, to szczerze polecam Ci odsłuch, żeby zobaczyć, jak można ciekawie zakręcić łychą w rapowym kotle.

TONFA / PLUTA EP

TONFA – ŻALUZJE.
Korzystając z okazji dziękuję za dedykowanie mi trzeciego tracka z EP! <3

Czasem jest tak, że chcesz napisać parę zdań na twitterku nie dlatego, że masz coś konkretnego do przekazania, ale dlatego, że chcesz, żeby ludzie pamiętali że istniejesz. Taki mniej więcej wajb ma dla mnie PLUTA EP, jedno z dziwniejszych wydawnictw, jakie Tonfiarze wykrzesali dotychczas. Wszystkie dotychczasowe ich EP i LP charakteryzowały się od linijki wręcz zaplanowaną stylistyką, która wylewała się na słuchacza już od okładki. Wszystko do siebie pasowało: teksty, oprawa graficzna, bity, wszystko zlewało się w jednolity muzyczno-artystyczny salceson, w którego z przyjemnością się wgryzam od „TONFA EP”. W 2022 roku niestety kryzys dotknął też i chłopaków z Tonfy, którzy zamiast solidnego salcesonu zaoferowali nam trzy kawałki suchej wawelskiej. I o ile jestem bardzo wdzięczny nawet za taką małą porcję, gdzieś tam skrycie w serduszku wyczekuję drugiego LP. A „PLUTA EP” polecam każdemu kto odbił się od TONFY przy okazji „KLĄTWY” i EP, ponieważ jest to najbardziej przystępna praca chłopaków i świetny punkt wejścia w ich twórczość.