Na początku czerwca do kin trafiła druga część animowanych przygód Spider-Mana (tak naprawdę Kida Arachnida). Jest to piękna historia, która została kapitalnie zwizualizowana – mnóstwo światów, każdy wyglądający zupełnie inaczej. Istna uczta dla oczu, a świat Gwen to czysta kwasowa piękność. Jako uzupełnienie, do muzycznego dopełnienia tego filmu zaproszony został jeden z najlepszych nowoczesnych producentów amerykańskiego rapu – Metro Boomin.

No dobra, historia czarnoskórego nastoletniego uzdolnionego grafficiarza z Brooklynu okraszona muzyką topowej postaci na rynku, to brzmi mocno jak black culture appreciation moment na poziomie co najmniej porównywalnym do „Czarnej Pantery”. Otóż nie. Było troszeczkę hajpu przed premierą, ale nijak się to ma do machiny, która została uruchomiona przy okazji promocji filmu o pierwszym czarnoskórym superbohaterze. Oczywiście, ktoś może powiedzieć: mordo, przecież te przygody Spider-Mana (tak naprawdę Kida Arachnida) to bajeczka dla dzieci. Faktycznie, perypetie afrykańskiego monarchy przebierającego się za kocura (będącego supersprawnym dzięki działaniu wymyślonej rośliny) i rządzącego krajem, który oparł się kolonializmowi dzięki przewadze technologicznej zdobytej, bo meteoryt z nieistniejącym pierwiastkiem walnął akurat na jego terytorium, wydaje się całkowicie realną historią. Patrząc na samą muzykę – tak, firmowała go największa postać amerykańskiego rapu, czyli Kendrick Lamar. Soundtrack do „Czarnej Pantery” również był zdecydowanie bardziej efektowny. Przy nim muzyka do nowego Spider-Mana (tak naprawdę Kida Arachnida) jest bardziej delikatna i klimatyczna. Tylko po prostu taka musiała być.

Czym są filmy animowane, potocznie zwane „bajkami”? Pierwotnie był to sposób na proste zobrazowanie pewnych wartości i wzorców przystępny dla najmłodszych odbiorców. Nie inaczej jest tutaj, w końcu mamy do czynienia z małolatem, który stara się pokonać przeciwności losu i nie dać złamać swojego moralnego kręgosłupa. Tylko że w „Across The Spider-Verse” możemy znaleźć więcej uniwersalnych wątków. To historia nastolatków, którzy czują się inni i wyobcowani w swoim świecie, a przez to bardzo samotni. To historia pozornie błahego problemu, który nierozwiązany po czasie staje się bardzo poważny. To historia ojców, którzy pomimo swoich pokoleniowych ograniczeń starają się wyciągnąć rękę, zrobić krok w stronę dziecka, żeby lepiej je zrozumieć, nawet kosztem wyjścia poza własną strefę komfortu zbudowaną z tradycyjnych zabobonów i przekonań. To jest podkład do życia tak samo jak bit.

Uff, wyszedł trochę przydługi wstęp, to może w końcu coś o muzyce. „Across The Spider-Verse” to bardzo udany zbiór utworów. Metro Boomin jest tu bardziej producentem wykonawczym. Przy tworzeniu instrumentali wspomagali go m.in, Mike Dean, Peter Lee Johnson, Chris Townsend, Honorable C.N.O.T.E., Prince 85, johan lenox czy Boumidjal. Na dzień dobry dostajemy cudowne elektroniczne „Annihilate”, które jest kwintesencją piękna nowoczesnego rapu z tripletowymi zwrotkami Lil Wayne’a (tak naprawdę nie Lil) oraz Offseta, okraszonymi kapitalnym refrenem Swae Lee z Rae Sremmurd, Wspaniały „Hummingbird” z Jamesem Blake’m urzeka swoją popową delikatnością połączoną z typowymi drumrollami z Atlanty. „All The Way Live” oraz „Calling” to trapowe generyki, ale trudno odmówić im dźwiękowego uroku. Coi Leray dała swój drugi utwór (po „Huddy”), do którego chętnie będę wracał, w postaci delikatnego „Self Love”. Gdyby kiedykolwiek użarł mnie radioaktywny pająk i dostałbym spidersense, to chciałbym, żeby w mojej głowie rozbrzmiewał głosem Offseta mówiącego „Danger (Spider)”. Świetnie w tym tracku również wypadł J.I.D. „Nonviolent Communication” to typowy spokojny, mainstreamowy, albumowy closer, przygotowujący słuchacza do niechybnego końca materiału. Co ciekawe, po nim dostajemy „Nas Morales”, które jest swoistym elektroniczno-boombapowym cliffhangerem pozostawiającym niezbędne poczucie niedosytu. Swoją sekcję na projekcie dostają też brzmienia latynoskie. „Link Up” – spokojna ballada, przede wszystkim niesiona świetnym występem Dona Tolivera. „Silk & Cologne” jest jednym z najmocniejszych punktów „Across The Spider-Verse”. Delikatnie brzmiący banger, który jest w stanie zmusić każdego do tańca (i powtarzania tego cholernego refrenu). „Am I Dreaming” to najbardziej skrojony pod Grammy utwór na albumie. Pompatyczny symfoniczny motyw przewodni rodem z pierwszej dekady lat 2000-cznych osadzony na bardzo klasycznej sekcji rytmicznej. Ale dobry występ ASAP Rocky’ego oraz kapitalne bridge oraz refren Roisee powodują, że brzmi świetnie. Na koniec musiałem zostawić „Home”. Utwór chwytający za serce i słuchając którego zawsze łzy spływają mi po policzkach. Don Toliver jest królem, jeżeli chodzi o przepiękne, rozbudzające emocje refreny i teraz nie jest inaczej. Jego performance zostaje w głowie i jeśli się w niego wkręcisz, to nie znasz dnia ani godziny, kiedy zaczniesz go sobie podśpiewywać pod nosem. Na koniec jeszcze jest „Giving Up”. Klasyczny hicior rodem z Atlanty, wzbogacony rapem 21 Savage’a oraz 2 Chainza. I nie zgadniecie, kto zrobił w nim kolejny zajebisty refren. Jeżeli jeszcze nie wsiedliście do bandwagonu Dona Tolivera, to polecam zrobić to jak najszybciej.

Multiwersum to bardzo ciekawy koncept, bo dotyczy każdego z nas. Czy nie jest tak, że musimy się mierzyć z różnymi przestrzeniami naszego życia? Sam jako człowiek muszę jakoś pogodzić to, kim jestem dla mojej córki, kim jestem dla mojej partnerki, kim jestem dla moich przyjaciół i jeszcze dochodzi życie zawodowe. Te światy ścierają się cały czas i codziennie walczę, żeby nie doprowadzić do ich kolizji, która może spowodować ich zniszczenie. Przestrzeń na manewry jest niewielka, a każda zła decyzja ma swoje nieodwracalne komplikacje – czasem dla Ciebie, ale najczęściej dla innych. Trochę to smutne, ale takie jest życie.

I właśnie jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić na soundtracku „Across The Spider-Verse”, to niewykorzystanie konceptu multiwersum. Bo rap zdecydowanie nim jest, co powoduje liczne „kolizje” w jego postrzeganiu. I można wykorzystać taki projekt do szerszego pokazania tych różnych przestrzeni. Kogo znajdujemy na tym materiale? Plejadę trapowych gwiazd z Atlanty: Future, 21 Savage, Lil Uzi Vert, Offset, Swae Lee, 2 Chainz czy J.I.D. Trzy pokolenia raperów z Nowego Jorku: Nas, ASAP Rocky oraz A Boogie Wit Da Hoodie. Do tego topowy weteran z Nowego Orleanu (Lil Wayne), melodyczny talent z Houston (Don Toliver) oraz kanadyjski overhype (NAV). Na okrasę brytyjski śpiewak James Blake. Swoją drogą, facet też był na soundtracku do „Czarnej Pantery” i podejrzewam, że jeśli istnieje ranking białasów, którzy mogliby dostać n-word pass, to on jest w nim wysoko. Wracamy do rapu. Czy to jest chociaż reprezentacja chociaż większości rapowego multiwersum? No nie do końca. Jednak brakuje mi większej ilości odcieni tego gatunku na „Across The Spider-Verse”. Gdzie pozostałe rejony? Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której Duke Deuce z Memphis lub JPEGMAFIA nagrywa theme song dla głównego arcywroga, Playboi Carti (lub inny rage wariat, jak chociażby Yung Kayo, Yeat czy Destroy Lonely) nagrywają piosenkę pod Spider-Punka, swoją rolę na soundtracku dostają raperzy z Detroit (np. BabyTron), Chicago (Chief Keef na litość boską! Ale Saba czy Polo G też), a przede wszystkim z westcoast (szczególnie że „Danger (Spider)” istnieje i zostało uwzględnione na trackliście – The Game, Ralfy The Plug lub Pacman Da Gunman by pasowali jak złoto). I to jest tylko wycinek, bo tych przestrzeni jest jeszcze więcej. Oczywiście nie każda stylistyka będzie pasowała do głównego konceptu narzuconego przez Metro Boomina, ale odnoszę wrażenie, że wbrew motywom filmu, producentowi z Atlanty zabrakło odwagi w wychodzeniu poza swoje comfort zone.

Jako album muzyczny „Across The Spider-Verse” wypada po prostu dobrze. Czasem brakuje zmiany tempa czy jakiegoś innego muzycznego flipu, który potrafiłby zadziałać na słuchacza. Tylko nie da się ocenić soundtracku bez odniesienia do samego filmu. I trzeba przyznać, że stworzone utwory idealnie pasują do scen i momentów, w których się pojawiają. Metro Boomin z kolegami dostali zadanie, żeby zilustrować ten film animowany dźwiękami i wyszło im to świetnie. Może zbyt dużo pięknych słów, ale po prostu „Across The Spider-Verse” złapało mnie za serduszko.