Kiedy tweetowałem w nitce o tym albumie, byłem jeszcze pod wpływem dźwiękowych niespodzianek spotykanych tutaj na każdym kroku – standard dla baile funku. Uderzył mnie jednak kontrast pomiędzy tytułem a okładką twórczości. Z jednej strony Antidepressivo, z drugiej szaleńcza wręcz postać z niebieskimi włosami, wyjęta z przerysowanych animacji, odjeżdżająca w narkotyczne nieznane. Mam wątpliwości, czy takie zachowanie jest przepisywane w receptach jako antydepresanty. Warstwa muzyczna to również nie błoga, uspokajająca sielanka. Dudniące osiemset-ósemki, przeszywające piszczałki i klaksony. Nawarstwiające się z innymi wszechobecnymi dźwiękami, dają podstawę do tańca, lecz zostawiają mało swobody na oddech i tworzą często klaustrofobiczny klimat, z którego chciałoby się raczej uciekać. Z jednym jednak zastrzeżeniem – być może skromne przestrzenie, trzęsące się od basu i innych miłośników głośnej muzyki, są jednym z niewielu miejsc, gdzie młodzi mogą udać się w ucieczce przed depresyjną rzeczywistością brazylijskich faweli.