Omatkobosko, ile to ja się naczytałem o tym nieszczęsnym „YUUUU”. Że chujowe, że zjebane, że tragiczne, wreszcie – że zwyczajnie złe. No i ok, bitu (by Anderson .Paak) można nie lubić, jest pogubiony i połamany tak jak to Busta lubi, melodia jest upośledzona, bass przypadkowy, no generalnie całość się chybocze i nie ma bata, że się nie rozleci lada moment. That being said, dla mnie podkład jest relatywnie do obronienia – synt z 0:48 wjeżdża jak złoto, werbel uroczy, basy masują. Całość jest poswingowana w ogóle poza kontrolą, jakby Anderson przypadkowo przesunął na maksa w prawo ten suwak w prawym górnym rogu w FL Studio i mu się spodobało. A w ogóle, to to jest kawałek .Paaka, nie Busty, bo drugą (i ostatnią!) wartą uwagi rzeczą, poza bitem, jest wykonywany przez Andersona refren. I teraz tak – ja wiem, że obrzydliwy, że juUUUUuuuUUuu brzmi jak wyjątkowo upierdliwy budzik. Przyjmuję to wszystko do wiadomości, ale przecież te przeciągłe wycia tak siadają na bani, że od „YUUUU” nie da się uwolnić. Próbowałem, nie udało się – skończyłem słuchając tego w kółko wbrew swojej woli przez parę dni wkurwiając się na to, że to coś chodzi mi po głowie, a przecież to taki słaby numer. Aż w końcu się poddałem, co wam również polecam.