Pierwszy raz o WuWuniu usłyszałem równo z początkiem jego działalności. A w zasadzie to odkąd zaczął pokazywać swoją twórczość światu. Teledysk do Pal hajs, będący zaczątkiem jego późniejszych ruchów, które doprowadziły do powstania ciekawej telewizji internetowej, nie zrobił na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia. Po prostu przaśna, zabawna, stylizująca łodzianina na największego alfonsa w województwie, ale i kolejna zarazem parodia rapu na kultowym bicie The Next Episode Doktorka. Takich numerów ukazywało się wówczas naprawdę sporo. Jednak żaden z nich nie doprowadził jego autora do zasilenia szeregów Wielkie Joł. Żaden poza Pal hajs WuWunia.

Od niezrozumienia do fascynacji

Na początku nie rozumiałem obecności WuWunia w wytwórni Tedego. Z czasem natomiast zaczynałem cenić jego działania głównie z jednego powodu: odbiegały od schematów i zawsze były unikatowe. Nawet pierwsze #hot16challenge było zrealizowane zupełnie inaczej od pozostałych – zwrotka zwrotką, ale wykorzystanie (podczas nominowania do zabawy innych raperów) gagu z seksem oralnym bawiło (choć dzisiaj zostałoby uznane za seksistowskie). Kolejna rzecz: zapowiedzi koncertowe w wykonaniu WuWunia. Za pomysłowość mogłyby być nominowane do różnych filmowych nagród w kategorii „scenariusz oryginalny”. Relacje z koncertów (przeważnie Tedego i jego ekipy) czy kulisy powstawania różnych klipów (na przykład Dwóch Sławów, zanim stali się rozpoznawalni) pojawiały się w ramach kanału Pal Hajs TV, dla którego WuWunio z biegiem czasu zaczął rezygnować z rapu.

Tak się składa, że byłem większym fanem tych okołomuzycznych działań WuWunia niż jego muzyki. Owszem, Oj tam, oj tam czy Kapitan Kajdan nie pali jana lubiłem posłuchać, ale wersy o seksie analnym położone na dyskotekowej łupance mnie odtrącały. Doskonałym przykładem jest klip do Madafaka z doskonałą rolą Astka jako konika. Sam początek i humorystyczne wstawki oglądam z ogromnym zaciekawieniem, a resztę już z mniejszym. Tylko że nawet w swojej muzyce WuWunio był zawsze świeży i nietuzinkowy. Szczególnie w zakresie tematyki swoich nagrań. Czy słyszeliście, żeby ktoś w tym kraju nagrał diss na kleszcze?

WuWunio nawija o melanżu wśród krzaków

Kiedy porównamy sobie pierwsze odcinki Pal Hajs TV do tych ostatnich, możemy zaobserwować, jak ich autor dojrzał. Zarówno jako twórca, jak i jako człowiek. Jego droga, od pijackich backstage’owych wywiadów z ochlanymi raperami po podziwianie głazów narzutowych w Polsce, znalazła swoje odzwierciedlenie również w jego rapie. Właśnie otrzymaliśmy najnowszy numer WuWunia, którego tytuł brzmi Osom. Pomyślałem, że należy o nim wspomnieć i podać go dalej.

Jak już nieraz podkreślałem, nadal cenię sobie unikatowość w rapie. Numer o melanżu już z definicji nie może być oryginalny, lecz to, że nikt wcześniej tak bezpośrednio nie opowiedział o chlaniu na łonie natury, jak WuWunio, z miejsca czyni go świeżym. Utwór pełen follow-upów i zabawnych wersów. Do tego jego zwrotki położone są na dość klimatycznym bicie duetu bvtman & ESTE.

Polecam obejrzeć również teledysk, który daje namiastkę tego, jak obecnie wyglądają odcinki Pal Hajs TV. Zdjęcia w większości powstały w przepięknych rejonach Polski, lecz tych, do których prawie nikt nie przyjeżdża.

Jako zadeklarowany abstynent, nigdy nie miałem problemu z imprezowymi kawałkami z powodu ich tematyki. Miałem zastrzeżenia jedynie do ich wykonania i przede wszystkim tekstów. Nie wnosiły do życia słuchacza niczego ciekawszego niż legendarny Drin za drinem. Pierwszy melanżowy numer, który rzeczywiście mnie zafascynował, to W 3 dupy Polskiego Karate. Za teksty pełne środków stylistycznych i zwrotki Sławów w życiowej formie. Drugim jest Osom WuWunia.

PS. Czy wiecie, że kanał WuWunio to prawdopodobnie pierwszy i najstarszy rapowy kanał na polskim YouTube?