Zdecydowanie zbyt często napływają do nas tak przykre wieści. RIP Drakeo The Ruler. Twórca własnego nurtu na west-coastowej scenie, legenda LA. Wielka strata dla tego miasta i muzyki w ogóle.
● W zasadzie więcej tego samego co już słyszeliśmy na Bo Jacksonie, ale komu by to przeszkadzało? Coke rap najwyższych lotów, świetny dobór sampli, chillowe instrumentale zgrane prosto pod Boldy’ego, który może bić się o miano najlepszej serii w podziemiu. Nie gorszą passą szczyci się Alchemist zapewniając pierwszorzędną produkcję za każdym razem, gdy przyjdzie mu kolaborować z undergroundowymi wyjadaczami. Gęsty klimat Super Tecmo Bo przełamuje szalona zwrotka ICECOLDBISHOPa, czym od razu zachęciła mnie do sprawdzenia więcej rzeczy od tego wariata. Bardzo dobre zakończenie roku dla obu sprawców całego zamieszania i pewnie rozgrzewka przed kolejnymi ruchami w 2022.
● Różnie przebiegała kariera Keefa po przełomowym Finally Rich z lepszymi czy gorszymi pozycjami w dyskografii. 4NEM to znów natchniony Sosa przypominający, że jest de facto ojcem bardzo dużej części rapowej sceny, nie tylko tej drillowej, ale także autotunowego podśpiewywania z mainstreamu. Triumfalny opener Bitch Where pozwala na rozliczenie się z brutalną rzeczywistością Chiraqu (I Made it out the Chi’, if I didn’t, wouldn’t see today), by już zaraz za nim zaatakować trzema z rzędu drillowymi bengierami. Odsłuch zachowuje przyjemny balans pomiędzy bezpardonowymi wjazdami a uspokajającymi sytuację melodyjnymi trap balladami (Ice Cream Man, I Don’t Think They Love Me), u Cozarta znanymi już między innymi z Thot Breaker. Keef jest bezlitosny (My pops from the other side, nigga, fuck him too), często dowcipny, ale zarazem świadomy swoich osiągnięć (These niggas my sons, so call me Iver czy Ye put Chicago on, I put Chiraq on). Końcówka roku przyniosła wiele świeżości w okołotrapowych rejonach i 4NEM na pewno zalicza się do tego grona.
● FBZ x RZA kolabo numer dwa, tym razem z tributem dla Quentina Tarantino.
● Trzeci tydzień z rzędu z EPką Tierry, what a time to be alive. Brzmieniowo po raz kolejny zmienia style, tym razem celując w bardziej smooth, lo-fi produkcje, które dopełnione są refleksyjnymi linijkami o nieobecnych już w jej życiu osobach.
● Ultimate soundtrack do cruisingu w ciepły, letni wieczór. Odskocznia od szarej rzeczywistości za oknem. Okładka top, idealnie oddaje klimat albumu.
● Benny jak zawsze wjeżdża na pełnej.
● East Atlanta Santa rozdaje prezenty. Z pomocą kilku 1017 newcomerów.
● R&B kącik at its best.
● You already know jestem pierwszy na parkiecie jak ten numer poleci.
● Bezbarwny obraz obecnego mainstreamu. W połowie wyłączyłem z powodu braku jakichkolwiek przykuwających uwagę elementów.
● 6LACK daje oznaki życia.
● Próbuje Bobby wracać na szczyt rekrutując największe tuzy mainstreamu w postaci Quavo i Tay Keitha, ale nic odkrywczego na tym singlu nie uświadczymy. Refren do wyjebania.