Zanim chłopaczyna z Houston stał się hypebestią w branży i kamieniem filozoficznym sneakerheadów mając w swoim dorobku świeże imperium – Cactus Jack, 22-letni wówczas Jacques wydał mixtape, który ugruntował jego pozycję w topce południowego mainstreamu.

Wydany pod skrzydłem obozu Grand Hustle drugi mixtape Travisa Scotta – „Days Before Rodeo”, z gościnkami Big Seana na pierwszym singlu „Don’t Play” i flagowych raperów z Atlanty na produkcjach m.in Metro Boomina czy też obecnych ikon 808 – Southside’a i Lexa Lugera, pozwolił się solidnie rozpędzić raperowi w stronę upragnionej pozycji. Po dziś dzień (przynajmniej wśród starszych fanów) przyćmiewa swojego następcę – wydanego rok później „Rodeo”. Mógł na to wpłynąć okres, w jaki album się wstrzelił. W końcu 2014 to był bardzo dobry, jeśli nie najlepszy czas dla południowych produkcji. Trudno również przejść obojętnie obok przeczucia, że „DBR” jest swojego rodzaju esencją tego, czego można oczekiwać po atlanckim, bangerowym G.O.A.T, jak i po stylu samego Travisa Scotta. W mojej opinii „Days Before Rodeo” wyróżnia to, że jako album wydany przez southside’owego giganta, nie ma spiłowanego charakterystycznego dla południowych wyjadaczy „pazura”, który z kolei przeważa w podziemnych produkcjach. Odbijając od „Rodeo”, w którym już było czuć swojego rodzaju selekcję i kontrolę, co niewątpliwie służy profesjonalizmowi, to niestety mogą ujmować czystej przewózce i charakterowi co podbijają styl, który potrafi być ceniony, jak za nic innego.

Przy ogromnych zasięgach zarówno z tytułu albumu „Astroworld”, jak i innych muzycznych oraz pozamuzycznych ruchach rapera będącego coraz bardziej na językach nie można się dziwić, że jego starsze albumy wykładniczo tracą zainteresowanie. „DBR” jednak jest na tle całej dyskografii na tyle ikonicznym albumem, że warto do niego wrócić, zwłaszcza że osiemnastego dnia obecnego miesiąca skończy swoje siódme urodziny.