Michał Tomasik to postać wszechstronna. Muzyk, producent, raper, wokalista (wymieniłem w kolejności alfabetycznej na wszelki wypadek) z Rzeszowa, 3. maja wydał swój najnowszy album – Spero. Tytuł krążka to z łaciny „mieć nadzieję”, a co za tym idzie, wszystkie dziewięć numerów oscyluje wokół niej, nadziei. Teksty, mimo że są nawinięte i zaśpiewane na organicznych, niekoniecznie wesołych beatach (oczywiście wyprodukowanych przez Michała), nie mogą być uznane za smutne. Przecież słowo-klucz (czy jak wolą hip-hopowcy, hasztag) to nadzieja! Właśnie, Michał Tomasik rapuje, śpiewa i produkuje dla siebie muzykę, która potrafi zahipnotyzować swym bogactwem dźwięków, aranżacjami. Teraz cofnijmy się kilkanaście lat wstecz – czy nie za podobne atrybuty pokochaliśmy kiedyś Tego Typa Mesa? Zwłaszcza w czasach flow do kwadratu i syntetycznych beatów? Dajmy więc szansę Michałowi, ponieważ czas spędzony z jego Spero, nie będzie czasem straconym. Tym bardziej, że do łask powoli wraca rap na beatach, opartych o sampling i różne Rhodesy w tle, prawda?