Jazz i rap w jednym stali domu,
Jazz na górze, a rap na dole;
Jazz, spokojny, nie wadził nikomu,
Rap najdziksze wymyślał swawole.

Oczywiście przesada z tym spokojnym jazzem, chyba nie ma co dalej brnąć w ten wiersz. Natomiast w Polsce jakoś opornie idzie przepychanie do świadomości ludzi faktu, że jazz i rap kochają się jak Miles Davies i wszystkie jego partnerki – żarliwie i bez opamiętania. W ogóle rap i żywe instrumenty – mimo tego, że wielu raperów gra(ło) koncerty z zespołami – dalej brzmi egzotycznie (i niestety niezbyt atrakcyjnie). Niemniej Eskaubei i kwartet Tomka Nowaka robią, co mogą, by wypełniać niszę jazz rapu w Polsce. Wychodzi im co najmniej dobrze, a na koncertach wytwarzają fajną energię, czego dowodem jest niniejszy występ, gdzie grają zarówno swoje stare kawałki (kochane „Nie bądź na mnie zła”), przypominają o swojej zeszłorocznej popularyzacji prozy Tyrmanda („Tyrmand to jazz”), jak i wspominają twórców związanych z Krakowem (Poświatowska, Lem, Kisiel, Stańko). Zagrajcie kiedyś blisko mnie, ok?