W ostatnich tygodniach ponownie zrobiło się głośno na temat potencjalnego solowego debiutu André 3000. Killer Mike w swoim wywiadzie dla Sway in the Morning napomknął, że 1/2 legendarnego Outkastu pracuje nad albumem. Wszyscy wiemy, jak mocną pozycję w hip-hopie ma raper z Atlanty – pomimo faktu, że nigdy nie wydał oficjalnej solówki, jest stałym bywalcem list najlepszych raperów. Zdaniem niektórych to niekwestionowany GOAT, inni cenią go trochę mniej, ale w TOP10 znajduje się prawie zawsze. Z tego powodu słowa Michaela wywołały ogromną burzę w internecie i zaczęto snuć domysły o tym projekcie. Ludzie byli tak nahype’owani, że kłócili się nawet o to, kto powinien znajdować się na featuringach. Ostatecznie nic z tego nie wyszło (co za niespodzianka!), Killer Mike szybko sprostował swoje słowa, że wcale nie miał tego na myśli i ludzie źle to odebrali (co za niespodzianka!) i André w najbliższym czasie nie planuje żadnego wydawnictwa (i ponownie – co za niespodzianka!).

Wyobraźcie sobie jednak, że jest inny raper, który po prawie 10 latach działania w duecie postanowił wypuścić solowy projekt. Tym kimś jest członek $uicideboy$ używający wielu różnych, losowych ksywek, gdzie każda to jakieś inne alter-ego – głównie znany jest jako Ruby da Cherry, ale często określał się też jako Oddy Nuff da Snow Leopard, Spooky da Scary czy Slamdunkasaur. Zresztą spójrzcie sobie po prostu na listę jego AKAs z rateyourmusic:

Na wiosnę 2020, a więc już ponad trzy lata temu, premierę miał solo tape jego kuzyna $crima, z którym od lat tworzą muzykę jako duet. Właściwie to od tamtego momentu wśród ich fandomu stale słychać było wręcz domaganie się solówki Ruby’ego. Za każdym razem, gdy zapowiadano jakąkolwiek premierę, sekcja komentarzy wyglądała mniej więcej tak: RUBY’S SOLO???? OMGGGGGGGGGG 🔥🔥🔥. On sam zresztą lubił to podkręcać trollując swoich fanów. Dlatego gdy w środę zobaczyłem zapowiedź na Twitterze, początkowo myślałem, że to kolejny wykwintny żart z jego strony.

Ku powszechnemu zdziwieniu, modły w końcu zostały wysłuchane i w zeszły piątek premierę miał… w sumie nawet nie wiem, jak to określić, bo wydawnictwo zapowiadane było jako album, ale składa się z siedmiu utworów i trwa niecałe 13 minut. Ruby uznał, że powyższy spis pseudonimów, pod którymi jest znany, to wciąż za mało i postanowił wydać go jako Duckboy. Warto zwrócić uwagę na [vol. 5] w nazwie, bo nigdy nie otrzymaliśmy poprzednich czterech części. Przypuszczam, że to nie wszystko, co ma w zanadrzu raper z Luizjany. Śledząc twórczość $uicideboy$ dostrzec można, że istnieje u nich pewne zamiłowanie do wydawania muzyki partiami. Tak było z chociażby tegorocznymi Yin Yan Tapes (1989-1990), które zamiast zostać wypuszczonymi jako jeden, godzinny album, lądowały na streamingach w porcjach, w tygodniowych odstępach w formie około 15-minutowych EPek. Wcześniej przez lata cyklicznie wypuszczali następne rozdziały Kill Your$elf $aga, których łącznie ukazało się aż 20. Daje to więc nadzieję, że usłyszymy też kolejne (poprzednie?) części tragic love songs to study to.

Koniec końców, ku zaskoczeniu sporej części fandomu, otrzymaliśmy od Duckboya pop-punkową EPkę. I jestem w tym wszystkim trochę rozdarty, bo to naprawdę nie jest złe. Radzi tam sobie naprawdę w porządku, jego głos świetnie wpasowuje się w klimat tych thrashowych instrumentali. Słychać, że umie to robić i przede wszystkim: sprawia mu to ogromną frajdę. Zresztą swoje muzyczne pierwsze kroki stawiał grając w punkowych zespołach, gdzie zdarzało mu się wcielać we właściwie każdą rolę – w zależności od kapeli był wokalistą, gitarzystą, basistą i perkusistą. W poźniejszym dorobku, współtworzonym już wraz ze $crimem też bardzo często było słychać jego korzenie, chociażby we wspólnej EPce z Travisem Barkerem Live Fast, Die Whenever. Wszystko to sprawiło, że tragic love songs to study to [vol. 5] to naprawdę solidnie brzmiący pop/skate punk. I ja to całkowicie doceniam. Szkoda tylko, że całość trwa krótko.

duckboy – rougarou (i’ve become the monster)

Tylko czy Duckboy spełnił oczekiwania? Ano zależy. Od czego? Ano od tego, czego oczekiwaliśmy. Tak, wiem, odkrycie Ameryki. Cały sęk tkwi w tym, że ten projekt to EPka całkowicie niehip-hopowa, Zdecydowana większość fanbase’u (w tym ja), liczyła po prostu na solową płytę, na której raper rapuje (niesamowite), bo to zwyczajnie wychodzi mu najlepiej. Ruby zawsze był gościem potrafiącym w 40-sekundowej zwrotce siedem razy zmienić flow, bawić się barwą głosu, formą i brzmieniem. Dlatego oczekiwania wobec jego debiutu były naprawdę wysokie. Ale Oddy Nuff po raz kolejny zaskoczył. Tylko jeszcze nie potrafię zdecydować, czy to pozytywna, czy negatywna niespodzianka. Może (o ile moje przypuszczenia się potwierdzą i to faktycznie nie wszystko, co ma nam do zaoferowania Duckboy) następne wydawnictwa mnie bardziej przekonają. Na razie czuję lekki zawód, ale patrzę w przyszłość z optymizmem traktując [vol. 5] trochę jako trailer. Mimo wszystko cieszę się, że robi to, co chce i wypuszcza to, co mu się podoba. Nawet mając świadomość, że nie zrobi tym takich liczb, jak rzeczy wydane pod szyldem $uicideboy$.