Podczas jednego z redakcyjnych kolegiów niezwykle gorącym tematem okazała się premiera mikstaśmy „Dolla” nagranej przez zespół hip-hopowy Ziomcy. Okazało się bowiem, że każda osoba z szacownego gremium czuła nieodpartą chęć do wyrażenia swojej opinii. „Gorsze od Hharmiderru!” – krzyczeli jedni. „A właśnie że lepsze!” – odkrzykiwali drudzy. „Średniejsze!” – próbowali pogodzić ich redakcyjni symetryści, „Ziomcy się skończyli już dawno!” – zawołał jakiś stary fan. „Jeszcze ich nie słuchałem, bo mają głupią nazwę” – wyrwał się ktoś z tyłu. „DOŚĆ!” – zawołałem. „Dość! Skończcież się drzeć! Krzyczcie klawiaturami, a nie gardłami” – rzekłem, nieskromnie mówiąc, jak filozof. I wszyscy się rozeszli. Dwójka jeno pozostała.

Matt:

“Hharmiderr” zapamiętałem jako album, który intrygował, ale do którego niekoniecznie chciało mi się wracać. “Dolla Mixtape” odpaliłem zatem bez większych oczekiwań. I spodobał mi się na tyle, że spędziłem z nim całkiem sporo czasu. Śledząc jednak dyskusje na temat tego materiału, co chwila natykałem się na opinie, że “Hharmiderr” to był album przez duże „a”, a nowy krążek to jednak rozczarowanie. Wróciłem zatem do poprzedniej epki i po części rozumiem to zdanie, ale nie podoba mi się deprecjonowanie “Dolli”.

To płyta, która, moim zdaniem, mimo mniejszej liczby bangerów – o ile można nazywać tak kawałki Ziomców – jest strawniejsza i przejrzystsza. Po części ma to wpływ długość (a w zasadzie krótkość) poszczególnych kawałków, ale przede wszystkim produkcyjnie jest się w czym zanurzyć. Czy to spokojniejsze, czy brudniejsze brzmienia, album nie jest przeeksperymentowany i nie próbuje ścianą dźwięków pokazywać “aaaale, kurwa, jestem eksperymentalny, doceńcie mnie” – nie, to po prostu świetna muzyka. Jedna sprawa to proste, ale chwytliwe motywy (motywiki?) klawiszowe czy dęte, bo tym zawsze łatwo mnie kupić. Czasem jednak widać, jak Ziomcy grają z utartymi schematami, np. w „HALF LIFE” sentymentalne, plumkające pianino połączyli ze stojącymi z nimi w kontraście przyspieszonymi bębnami. W „EHM” z kolei dęciaki przecinają się z pojedynczymi uderzeniami stopy. Naprawdę świetnie to działa.

Jeśli chodzi o rap, jest tu na drugim miejscu. Chłopaki wylewają tu trochę goryczy, trochę rapują o tym, że psycha siada i – co jest ich wielką zaletą – brak tu nieprzemyślanych czy durnych wersów. Niestety, linijek do zacytowania – czy to błyskotliwych, czy takich do wydziarania – nie ma za wiele. Wspomniałbym jedynie moment z „HALF LIFE”: „Typy numery robią jak sondaż / Jak mam być szczery: ważniejsza podaż jest”. Stricte rapersko króluje tu raczej forma niż skille: trochę taki rap po lobotomii, że zapożyczę od Flinta to śliczne określenie. Niemniej to klei się z produkcją, a co najważniejsze trafia, przyciąga i brzmi naturalnie. Czepiać można się „WETERANA!”, bo nawet jak na skit, to już za bardzo fristajlowy odlot. W „NIE WADZI NIC” też forma jest wykręcona do przesady – mam na myśli to nawijanie przez nos czy rymowanie: „czuję/pluję/kombinuję/dwóję”. Po części rozumiem, że to tak ma być i że to mixtape, więc wrzucają tu swoje szkice, których nie mają zamiaru kończyć, po części odnoszę wrażenie, że gdyby było lepiej, toby było lepiej. Na szczęście większość idealnie komponuje się z podkładami, dlatego cały “Dolla Mixtape” ma całkiem niezłe repeat value, nawet jak brakuje tego poszczególnym trackom. 

Lena:

„Dolla Mixtape” to płyta, która powoduje u mnie niemały mętlik głowy. Po wydaniu EP-ki „Hharmiderr” spodziewałam się, że następne dzieło nie będzie na tym samym poziomie – i miałam rację. Zeszłoroczne wydawnictwo Ziomców to zdecydowane magnum opus ich dyskografii i (w mojej skromnej opinii) najlepszy album polskiego hip-hopu 2022 roku. Ciężko byłoby to przebić, dlatego nawet na to nie liczyłam, niestety i tak jestem nieco rozczarowana „Dollą”.

A dlaczego? Po pierwsze – za mało się tu dzieje. Większość mixtape’u można na spokojnie przespać, pierwsze siedem tracków zlewa się w jeden dłużący się freestyle. Każdy z nich opiera się na tym samym schemacie, a pozornie intrygujące bity już po trzech numerach stają się po prostu nudne. Pomimo tego, że wcześniej panowie lubili tworzyć niedopracowane brzmienia i rzeczywiście wychodził im ten fach, tak tegoroczny krążek jest brudny do przesady. Wydaje się być stworzony bez większego pomyślunku, w przeciwieństwie do poprzednika, który był jednocześnie luźnym projektem stworzonym z czystej zajawy, jak i dobrym koncepcyjnie dziełem. Tutaj mi tego brakuje.

Kolejny problem „Dolla Mixtape” to konstrukcja. Tracków jest dużo, są dość krótkie (niektóre nie trwają nawet dwóch minut!). Dla mnie to zdecydowany minus. Mam wrażenie, że długość utworów nieco ogranicza chłopaków, by w pełni rozwinęli swoje skillowe i producenckie skrzydła. Przez to, jak zbudowany jest ten tape, część tytułów jest w stanie umknąć, nawet przy entym odsłuchu, co finalnie zabiera kawałkom repeat value. Szczególnie że wszystkie są w podobnym klimacie, zarówno lirycznie – „Wszystko było straszne, myślami byłem w bagnie” – jak i brzmieniowo.

Z tracklisty wyróżnia się jednak jeden numer, patrząc na moje wcześniejsze narzekania, nie powinno dziwić, że chodzi o ten najdłuższy – „DOLLA”. Torunianie zadbali tu o każdy aspekt potrzebny do stworzenia – najzwyczajniej w świecie – fajnego bangera. Refren jest bardzo chwytliwy i łatwy do zapamiętania, zwrotki przyjemne w odbiorze, rzucane z lekkością linijki są dobrze przekminione, a bit dobry do pobujania głową. Mnie więcej nie potrzeba.

Pomimo tego, że podzieliłam się głównie zażaleniami i pomarudziłam, nie uważam „Dolli” za zły projekt. Wiadomo, że jest to pewien zawód w porównaniu do świetnego „Hharmidrru”, jednakże Ziomcy tym wydawnictwem wciąż intrygują i zachęcają do śledzenia swoich dalszych poczynań, które – mam nadzieję – nadejdą niebawem.