Marcin Półtorak:

Do „Idę dalej”, kawałka promującego gliwickie The Legend, podchodziłem z obawami. W zasadzie to nawet z pewnym przerażeniem. Kiedyś z wypiekami na twarzy czekałem na nowe posse cuty i nieoczywiste współprace, ale usłyszenie rapującego Decksa w „Osiem” albo nawałnicy bezstylowców w „Blitzkriegu” wyleczyło mnie z tego fetyszu. Tym bardziej że na papierze skład „Idę dalej” też nie budzi ciar ekscytacji – Peja jest ostatnimi czasy bardzo równy (to może, ale nie musi być komplement), Abradab, dla odmiany, bardzo nierówny, a Liroy to Liroy. Naprawdę się bałem.

Finalnie wyszło spoko, przy czym największy wygrany to zdecydowanie DJ HWR – jego boombapowy walec jest potężny, zbasowany, bujający. Pozwala lśnić raperom, zwłaszcza dAbowi, którego jasny głos wrzyna się w osiedlową burość podkładu jak jaskrawy billboard i ją koloruje. Refren? A tak, gdybym się wybierał na The Legend, to darłbym go na całe gardło.

Miło słyszeć, że cała trójka jest jako-tako w formie, choć niemiło słyszeć, że ma już jako-takie lata. Liroy rzuca super rymy typu „miasto – ciasno” i trzyma się bitu zdecydowanie zbyt kurczowo, a i tak się w nim nie mieści. Abradab z kolei nagrał fajną, niemal zupełnie nieboomerską zwrotkę tylko po to, żeby zamknąć ją wyrwaną z najgłębszego 2010 zbitką „Fuck was, hejterzy”. Trudno, mogło być gorzej, a tu proszę, nawet da się pobujać.

Alki Alkz:

„Idę dalej” naprawdę mi się podoba. I choć oczekiwałem go od pierwszej zapowiedzi w social mediach (było to bodajże lato 2023), tak samo jak kolega Marcin miałem pewne obawy. Niepotrzebnie. Bo przecież gdy za kawałek bierze się trzech weteranów polskiej rap sceny, trzeba być tylko spokojnym i oczekiwać sztosa. Otrzymaliśmy boombapowy kawałek na wu-tangowo brzmiącym bicie DJ-a HWR-a, gdzie komponują się style reprezentantów Kielc, Poznania i Katowic.

Jako pierwszy wchodzi Liroy, który od czasu do czasu przypomina o sobie, dogrywając się do kawałków różnych artystów. Tym razem po niemal trzydziestu latach od oficjalnego debiutu pokazał, że wciąż nie brak mu werwy i nadal potrafi wylecieć z agresywną nawijką. Wprawdzie momentami rapuje off-beatem, lecz pionierowi można wybaczyć.

Drugiego w kolejności słyszymy Peję – wspólny występ obu panów był tylko kwestią czasu, odkąd usłyszeliśmy, że między nimi panuje już zgoda. Co do zwrotki, mamy tu klasyczny styl Rycha Peji, dokładnie taki jaki zapamiętaliśmy z płyt „Na legalu?” czy „Najlepszą obroną jest atak”. Co prawda od jakiegoś czasu niekoniecznie podchodzą mi rzeczy, które wydaje poznański artysta, lecz tu naprawdę mnie zaskoczył, fundując podróż do czasów, gdy zaczynałem przygodę z kulturą hip-hop.

Największe zaskoczenie? Dla mnie jest to zwrotka Abradaba. Powiem to szczerze jako fan, mocno zawiodłem się na jego ostatniej płycie „048”. Jednak nadal miałem nadzieję, że nagra jeszcze coś w stylu, który pamiętam z płyty „3:44” oraz jego dwóch pierwszych solówek. Doczekałem się. Mamy flow, który „wyrastał na Śląsku”, czyli w tym przypadku Dab mógłby rzec „Płynę dalej”.

Nie zapomnijmy o wspólnym mianowniku wszystkich zwrotek, jakim niewątpliwie jest lokalny patriotyzm. Bowiem każdy artysta mocno podkreślił tu swoje pochodzenie. Jestem pewien, że podczas festiwalu The Legend ten track rozbuja publikę, a ta zedrze gardła podczas skandowania refrenu.