Podziemna scena hip-hopowa w USA jak zwykle nie zawodzi. Środowisko to znane jest ze świetnej etyki pracy i w bieżącym roku zdążyło się już pojawić wiele wartych uwagi albumów. Zapraszam na pierwszy odcinek cyklu, w którym przybliżę wybrane przeze mnie pozycje z ostatnich miesięcy.

Daniel Son & Futurewave – Son Tzu & the Wav.God

Wydany 1 stycznia album to powrót rapera z Toronto na właściwe tory po mniej udanym poprzednim roku. Daniel Son ponownie połączył swoje siły z producentem Futurewave’em. Panowie w przeszłości wielokrotnie ze sobą współpracowali, między innymi przy Bite the Bullet – moim ulubionym ich projekcie. Na pierwszy rzut oka płyta przyciąga przepiękną okładką, inspirowaną jednym z najwybitniejszych starożytnych myślicieli Dalekiego Wschodu – Suna Zi. Nie tylko spełnia ona tutaj swoją rolę, ale przede wszystkim robi to warstwa muzyczna. Album jest bardzo klimatyczny, zachowany w charakterystycznym dla hardcore hip-hopu stylu – agresja w przekazie wokalnym, ciężkie instrumentale, aroganckie, chełpliwe teksty. Daniel Son zaprezentował pełnię swoich umiejętności, czego wielokrotnie w przeszłości w jego dziełach brakowało. Naprawdę solidna pozycja na rozpoczęcie nowego roku.

Che Noir – Food for Thought

Po bardzo ciepło przyjętym As God Intended, raperka pochodząca z Buffalo po ponad rocznej przerwie powraca z nowym, odkładanym przez kilka miesięcy solowym projektem. Co przede wszystkim wyróżnia Food for Thought, to liryczne zdolności Che. Każdy wers na tym albumie jest przemyślany. Jej zwrotki dotyczą osobistych wspomnień, tematów przepełnionych nostalgią czy też narracji opartych na przestępczości. I choć warstwa produkcyjna (Che odpowiada również za produkcję swojego albumu) czasem pozostawia nieco do życzenia, obok tego projektu z pewnością nie można przejść obojętnie. Mamy bowiem do czynienia z jedną z najbardziej utalentowanych MC w grze.

Cities Aviv – MAN PLAYS THE HORN

Jeśli jesteście fanami artystów takich jak JPEGMAFIA czy Slauson Malone, ta pozycja powinna szczególnie przypaść wam do gustu. Cities Aviv wydał trwające ponad godzinę i dwadzieścia minut eksperymentalne arcydzieło. Pochodzący z Memphis raper i producent ma imponującą zdolność w tworzeniu hipnotyzujących, psychodelicznych dźwięków. Z lekkością porusza się zarówno po brzmieniach bardziej agresywnych, jak i tych bardziej jazzowych, pełnych emocji, letargicznych. Część instrumentalną dopełnia solidna warstwa liryczna, Cities Aviv dotyka tematy rozwoju osobistego, pracy nad samym sobą czy wartości kultury afroamerykańskiej. Projekt perfekcyjnie ilustruje wyobraźnię i talent tego artysty, a co najważniejsze, jest naprawdę unikatowy, rzadko możemy usłyszeć bowiem albumy o takiej charakterystyce i budowie.

Nicholas Craven – Craven N 3

Kanadyjski producent kontynuuje swoją serię Craven N, w której zaprasza do współpracy ważne postacie podziemia. Nicholas Craven przyzwyczaił nas do ciepłej, utrzymanej w jazzowym brzmieniu produkcji, nie inaczej jest i tym razem. Na klasycznych dla niego instrumentalach rapują Stove God Cooks, Navy Blue czy Pink Siifu. Ten pierwszy – w swoim nieco bardziej agresywnym stylu – dostarczył przepiękne zwrotki, dwaj kolejni, w sposób leniwy i wciągający słuchacza poruszają się po kolejnych dźwiękach. Jaki gość wyróznia się jednak szczególnie? Oczywiście Evidence, artysta starszego pokolenia, który pomimo upływających lat trzyma formę. Wers When my name isn’t mentioned, I’m still rappin’ mówi wszystko.

Lil Supa – YEYO

Jedyna w moim zestawieniu propozycja nieanglojęzyczna, choć z amerykańską sceną ma wiele wspólnego. Mowa o projekcie Lil Supy, rapera pochodzącego z Wenezueli. Stworzył on album zachowany w klimatach coke rapu z bardzo agresywnymi, brudnymi bitami, które idealnie pasowałyby do stylu artystów Griseldy. Jak nietrudno się domyślić, projekt dotyka tematów przestępstwa, narkotyków, przekazuje całą złość zebraną w artyście. Supa w pełni prezentuje swoje zdolności liryczne, wiele wersów zapada w pamięć. Na swój sposób YEYO to dzieło uniwersalne, świetnie odnoszące się do trudnego, pełnego przestępczości życia w Ameryce Południowej. Na albumie pojawili się między innymi Crimeapple i Flee Lord, przedstawiciele nieustannie rozwijającej się, podziemnej sceny amerykańskiego hardcore hip-hopu.

Lord Jah-Monte Ogbon & Sadhugold – The Black Möbius

Jah-Monte zaczął zyskiwać na popularności wśród słuchaczy podziemnego rapu dzięki zeszłorocznemu Beautifully Black. Artysta z Ohio zainteresował środowisko swoim nietypowym flow. Czym się wyróżnia? Jah w charakterystyczny dla siebie szybki i energiczny sposób dostarcza jeden wers, po czym ucina go, następuje krótka przerwa i dopiero po niej przechodzi do następnej linijki. Tym razem Jah-Monte połączył siły z SadhuGoldem, ikoną undergroundu, producentem współodpowiedzialnym za sukces niezliczonej ilości projektów Westside Gunna i Mach-Hommy’ego. W efekcie panowie dostarczyli naprawdę solidną pozycję. Sadhu przygotował pełne werwy bity, a Jah-Monte idealnie wkomponował w nie swój charakterystyczny styl. Album brzmi jak gorączkowa podróż po umyśle artysty, której chcesz być częścią.

Fly Anakin – Frank

Pochodzący z Richmond raper to już gwiazda podziemnej sceny. Fly Anakin znany jest ze współpracy z takimi artystami jak Pink Siifu, Big Kahuna OG czy Koncept Jackson. Pomimo bogatej dyskografii to właśnie Frank wydaje się być najbardziej dojrzałym projektem, jaki do tej pory Anakin stworzył. Nigdy wcześniej nie zebrał też aż tylu uznanych w podziemiu producentów. Utwór No Dough wyprodukował sam Madlib, a na albumie znajdziemy także instrumentale stworzone między innymi przez Jay Versace, Ohbliva i DJ-a Harrisona. I choć za produkcję odpowiada aż tylu różnych artystów, Frank perfekcyjnie spaja się w całość. Od Anakina bije pewność siebie, rapuje z wyrazistością i charakterem. Jego styl wyróżnia się na tle undergroundowej sceny, a cały projekt zachowany jest w łagodym, niefrasobliwym stylu. Anakin jest konkretny i zabawny w tym, co robi i jak porusza się po kolejnych wersach.