[Wstęp – Karolina Błońska]

Hip-hop już niebawem będzie celebrował swoje 50-te urodziny. Z tej okazji Mass Appeal ruszył ze specjalną serią epek producenckich, których autorami będą najbardziej zasłużeni dla gatunku beatmakerzy, tacy jak m.in. Swizz Beatz, The-Dream, Mike WiLL Made-IT czy DJ Mustard. Pierwszą odsłonę cyklu w całości wyprodukował DJ Premier, a gościnnie udzielili się na niej Joey Bada$$, Remy Ma, Rapsody, Nas, Run The Jewels, Slick Rick oraz Lil’ Wayne. Jak wypadli MCs i Preemo świętujący jubileusz swojej kultury?

1. Lettin’ Off Steam (feat. Joey Bada$$) [Mateusz Osiak]

56-letni DJ Premier, choć status legendy zyskał już dekady temu i wyprodukował dziesiątki beatów, które zna dosłownie każdy, peak kariery ma już dawno za sobą. Mimo tego (dzięki temu?) rozpoczynając swoją epkę nie musi stawać na głowie, by przyciągnąć słuchaczy – klasyczny, tłusty, wlokący się ociężale premierowy beat z wyraźnym samplem i tak jest w stanie sprawdzić wszystkim giętkość karków. To otwarcie w stylu: patrzcie, hip-hop ma już pięć dych, czasy się zmieniają, mody przychodzą i odchodzą, a ja dalej robię swoje. Nawet nie muszę się zbytnio starać, bo jak usłyszycie to na koncercie, to i tak zaczniecie się drzeć. I tak będzie. Szczególnie że za mikrofonem stanął bardzo wyrazisty Joey Bada$$. Oryginalnie kawałek miał iść na jego album, ale nie pasował tam brzmieniowo, stąd decyzja o puszczeniu go na epce Premiera. Producent mówi, że sam track powstał dość szybko, w studio. Joey po prostu siadł i go napisał. I to słychać – to nie są najlepsze linijki Złodupca, ot, kilka panczlajnów, słychać takie freestyle’owe ślizganie się po rymach, co dowodzi, że rzeczywiście te zwrotki mogły powstać momentalnie. Niemniej – podobnie jak u Preemo – Joey między linijkami deklaruje tutaj: słuchajcie, ja nawet nie muszę nad tym długo myśleć, kładę te linie na tyle stylowo, że i tak zaczniecie się drzeć na koncercie. I tak będzie.

2. Remy Rap (feat. Remy Ma & Rapsody) [Marcin Półtorak]

A się naczytałem o tym kawałku. Że mało premierowy, że nudny, że najgorszy na epce. To po kolei. Mało premierowy – no, faktycznie. Przy czym to oczywiście bardzo dobrze, że ktoś próbuje nowych rzeczy zamiast tysiąc pięćset osiemdziesiąty drugi raz robić bit do „Nas Is Like”, tylko z innym samplem. Nudny? Polemizowałbym. Danie główne – bębny – bujają, są miękkie, mięsiste, ejtisowe i wchodzą do głowy. Pięć razy tak. Przy okazji DJ Premier przemycił tutaj cwaną lekcję korzeni rapu – sampel pochodzi z piosenki „Backstrokin’” zespołu Fatback, który wydał kawałek rapowy (niedoceniane „King Tim III”) pół roku przed wyjściem „Rapper’s Delight”. A przypomnijmy sobie – co takiego ma celebrować seria „Hip Hop 50”? Ma celebrować narodziny hip-hopu. Najlepszy pretekst do poszerzania wiedzy. Wszystko się zazębia, moi drodzy, wszystko dzieje się po coś. Wreszcie – najgorszy na epce? Poczekajcie na akapit Offchecka.

3. Beat Breaks (feat. Nas) [Adam Tkaczyk]

Uważam, że Preemo potrzebuje wyzwań, żeby wykrzesać z siebie dodatkowe pokłady kreatywności. Stąd PRhyme i samplowanie jednego wykonawcy. Stąd ostatni Gang Starr i presja uniesienia całego ich dziedzictwa tylko na swoich plecach. Stąd świetny album Torii Wolf, inny niż płyty produkowane przez niego wcześniej. Takie próby Premier przechodzi wzorowo, natomiast gdy przychodzi do wyprodukowania kolejnego bitu dla raperów pokroju NYGz, to moim zdaniem często odpala tryb autopilota i daje argumenty wszystkim narzekającym, że „robi to samo od dekad”. Osobiście uwielbiam styl Premiera: jest w mojej opinii na tyle uniwersalny, że brzmi równie świeżo w 1995, jak i w 2022 roku. Rozumiem też wygłaszane zarzuty. Epka „Hip Hop 50 vol. 1raczej wyzwaniem nie będzie, ale entuzjazm redakcji i niemalże wspólna sesja odsłuchowa w dniu premiery niech będzie dowodem, że dostarczony produkt trzyma poziom. Współpraca Preemo z Nasem zawsze wzbudza ogromne zainteresowanie hip-hopowych głów, ale czy wystarczyła do przeniesienia mistrza konsolety na wyższe poziomy kreatywne?

Jako podstawowej pętli DJ Premier użył „Theme From the Planets” Dextera Wansela z albumu „Life on Mars”. Utwór samplowano już dosłownie setki razy, co zresztą mówi na wejściu sam Preemo, pozdrawiając jednocześnie Breakbeat Lenny’ego i Breakbeat Lou – DJ-ów odpowiedzialnych m.in. za serię składanek „Ultimate Breaks & Beats”. Muzyka wyrzuca z głośników pozytywną, radosną energię, przynoszącą skojarzenia z rozrywkowymi, letnimi miejskimi aktywnościami. Popijasz orzeźwiającego krafta na Poznańskiej, obok niosą się śmiechy roztańczonej ekipki, czujesz sympatyczny szum w głowie podziwiając Słońce zachodzące nad kamienicami. Życie jest spoko. Tak to brzmi.

Nas przenosi nas w przeszłość i swoim entuzjazmem jeszcze bardziej nakręca nastrój kawałka. Tekst łączy w sobie zasady, sytuacje i nastawienie kojarzone z minionymi dekadami w hip-hopie – rymy bitewne, uliczne cwaniactwo, obrazy z osiedlowych imprez. Sam Nas zresztą cofa się w czasie razem z nami, bo wspominając o swoim ułamanym zębie aktywuje swoją inną personę – Nasty Nasa. Jednocześnie jednak przypomina: obecnie jestem już nauczycielem, a nie uczniem, a na muzyce zarobiłem tyle, że nie musisz płacić za wejście na tę imprezę. Tekst, podobnie jak podkład, nie jest przekombinowany, nie zawiera skomplikowanych metafor – wprawia w radosny nastrój, z nutką sentymentu do minionych czasów. Nie jest to szczyt możliwości Preemo i Nasa, ale zadanie zdecydowanie wykonane wzorowo.

4. Terrible 2’s (feat. Run The Jewels) [Offcheck]

Pierwsza pełnoprawna współpraca Premiera z RTJ (nie licząc sraczy na „Ooh La La”). To co, można rozpocząć celebrowanie 50-lecia hibonu? Otóż nie. Premier zaserwował okropny bit. Powolny, ociężały, złożony z najbardziej „custom 90’s” perkusji, całkowicie nijakiej melodii oraz zdawkowego basu. Takie produkcje były archaiczne już 20 lat temu i były rzeczą, przez którą nie chce mi się wracać do tamtego boombapu. Żeby dopełnić smętny obraz zabrakło tylko Ka na mikrofonie (chociaż dla niego to mogłoby być za dużo rytmu). Ale mamy Run The Jewels, którzy dostali pełne pole do popisu w tym kawałku. Killer Mike to jeden z moich rapowych ulubieńców i jak zwykle leci świetnie. Jego nawarstwianie rymów daje trochę życia tej piosence. El-P nie odstaje poziomem, leci na tym samym patencie i jego zwrotki słucha się przyjemnie, szczególnie końcówki z chamsko przeciągniętymi zakończeniami wersów. „Terrible 2’s” miało być w odniesieniu do Run The Jewels, ale jedyne, co w tym kawałku jest okropne, to bit Premiera.

5. The Root of All (feat. Slick Rick & Lil’ Wayne) [Alki Alkz]

Gdybym w 2008 roku powiedział jakiejś truskulowej głowie, że Lil’ Wayne nagra kawałek na bicie DJ-a Premiera, pewnie zostałbym wyśmiany. Nie polepszyłbym swojej sytuacji, gdybym dodał, że w tym tracku pojawi również jeden z weteranów nowojorskiej sceny. Tymczasem otrzymaliśmy taki numer i pewnie wielu, którzy hejtowali Weezy’ego za „Lollipop” czy używanie autotune’a pluje sobie w brodę słysząc, jak pięknie leci na klasycznym podkładzie legendarnego producenta. Mam nadzieję, że hejterzy przez lata zaakceptowali fakt, że Wayne jest częścią kultury hip-hop, a ich mózgi nie robią „brrrrrrrrrrrr”, gdy słyszą jego zwrotkę. „The Root of All” to nie tylko Mr. Carter, ale też Slick Rick, który płynie na pełnym luzie jak dawniej i mimo zbliżającej się sześćdziesiątki wciąż nie wychodzi z formy. Panie Walters, czekamy na kolejny album!

Nie zapominajmy jednak o sprawcy tego „zamieszania”. Preemo, bo o nim mowa, stworzył tu bit oparty o sample z utworu „Stay Still (And Let Me Love You)” autorstwa Ronniego Lawsa. Jednak przywodzi on na myśl bardziej twórczość Gang Starr niż któregoś z zaproszonych do tego kawałka MCs. Absolutnie nie jest to minus, a wielki plus, zwłaszcza dla człowieka, który wychował się na wspólnych albumach Guru i Premiera. Podsumowując: w opisywanym tracku zderzają się dwa pokolenia amerykańskiego rapu, postacie z różnych bajek, a kolaboracja ta po raz kolejny pokazuje, że w tej grze nie ma granic, a hip-hop powinien łączyć, nie dzielić.