W styczniu 2022 cała SBMowska banda zjechała się do pałacu w Krzykosach pod Płockiem, żeby wspólnie pomelanżować, popić i pojarać, przy okazji nagrywając trochę wątpliwej jakości muzyki w ramach drugiej odsłony hucznego projektu Hotel Maffija. 30 artystów powiązanych z – czy nam się to podoba, czy też nie – najpopularniejszą wytwórnią w Polsce. Stężenie głośnych, mainstreamowych ksywek było tak duże, że komercyjny sukces pierwszej edycji wręcz musiał się powtórzyć. Takie wydarzenia to zawsze sytuacja, w której jeśli z jakiegoś powodu (np. dlatego, że jest się tak upizganym, że nie funkcjonuje się jak normalny człowiek) dany raper, łagodnie mówiąc, nie zaprezentuje się najlepiej (Mata aka Skuty Bob) potem będzie musiał się zmierzyć z wielką falą hejtu (zasłużenie), ale i ogromna szansa, żeby pokazać się nowym słuchaczom i wypłynąć na szerokie wody głównego nurtu (Fukaj). Reprezentant Gumieniec po udanym występie w ramach Hotelu, stwierdził, że wszystko co było wcześniej, było tylko preludium.

Zapewne każdy kojarzy, ale z dziennikarskiego obowiązku o tym wspomnę: cała jego kariera r̶o̶z̶p̶o̶c̶z̶ę̶ł̶a̶ ̶s̶i̶ę̶ ̶d̶w̶a̶ ̶d̶n̶i̶ ̶t̶e̶m̶u̶,̶ ̶k̶i̶e̶d̶y̶ ̶w̶p̶i̶e̶r̶d̶a̶l̶a̶ł̶ ̶s̶ł̶o̶i̶k̶ ̶d̶ż̶e̶m̶u̶ nabrała niewiarygodnego rozpędu od streamu w/w Maty, podczas którego oceniał utwory podesłane przez widzów w donate’ach i zajarał się Owocami. Słuchacze podłapali i z niecałych 3 tysięcy wyświetleń błyskawicznie zrobiło się 1,5 miliona. Pomimo wypuszczenia zaledwie kilku numerów, wykreowany hype sprawił, że chwilę później znalazł się w SBM Starterze, gdzie puścił parę – co by nie mówić – raczej przeciętnych singli, ale i tak zrobił takie liczby, że Solar i Białas zdecydowali się go podpisać kosztem Szczyla. I co się wtedy wydarzyło? Ano wszyscy zaczęli po nich jebać, że wybór padł na tego łaka Fukaja zamiast gdynianina. Rozpoczęła się nagonka, że jaki to on nie jest fatalny, kupił se karierę za 20 zł nic nie potrafiąc i w ogóle nagle stał się najgorszym raperem w Polsce. Słuchacze rapu zmiennymi są.

Tak czy owak, podpisał kontrakt wydawniczy i niecały rok po dołączeniu do SBM Label, wraz z Kubim Producentem, w czerwcu 2021 zaprezentowali światu album zatytułowany chaos. Totalny falstart. Najlepsza jest w nim nazwa. Po prostu bardzo dobrze oddaje to, co się na nim znajduje. Dużo pomysłów, z czego sporo niewykorzystanych lub zmarnowanych. Cały projekt rzeczywiście był chaotyczny, nieścisły, brzmiący bardziej jak mixtape niż pełnoprawny album. W zestawieniu z debiutancką Polską Florydą Szczyla wypadał naprawdę bardzo blado. Uważam, że najzwyczajniej w świecie był puszczony zbyt wcześnie (i nieodpowiednia osoba odpowiadała za jego produkcję). Nie każdy musi być Chief Keefem i wydawać swoje opus magnum nie mając nawet 18 lat. Jasne – fajnie, gdy tak jest, ale mimo wszystko wolę dopieszczony projekt niż zagmatwany, bałaganiarski krążek ukazujący więcej wad i braków artysty niż jego mocnych stron.

W końcu nadszedł wspomniany w pierwszym akapicie Hotel Maffija 2, podczas którego nastąpił jego redemption arc, Fukaj wypadł naprawdę dobrze, wskoczył level wyżej, na którym nigdy wcześniej nie był. Rzucił kilka solidnych zwrotek i ludzie ponownie zaczęli się do niego przekonywać, coraz bardziej hype’ować jego przyszłe projekty. I na dobrą sprawę mniej więcej w tym okresie rozpoczął się rollout Preludium. W lutym 2022 – a więc miesiąc od hotelu – na streamingach pojawił się maxi-singiel Pre-Preludium i od tamtego momentu co jakiś czas wpadały kolejne single. Promocja albumu była przeciągnięta w czasie prawie do granic możliwości – Utopii Travisa nie dorównał, ale najwidoczniej uznał, że chuj tam, próbować warto. Sam Aleks twierdzi, że pomysł na Preludium zrodził się w jego głowie jeszcze w gimnazjum, a sama płyta powstawała od 2019 roku, kiedy to poznali się z charliem monclerem. I wiecie co? To po prostu słychać. Album brzmi tak, jak tak sobie założyli. Tylko widocznie założenia nie były idealne.

Tracklistę można by delikatnie uszczuplić. Są słabsze, w moim odczuciu zbędne momenty, jak Ostatni dzień ostatniego lata czy Nocą pt. 2, ale i mocne highlighty: Owoce33 ze świetną gościnką Maty, Góra, czyli totalna koncertowa kosa czy turboklimatyczne Tatuaże. Największą zaletą tego albumu jest charlie i jego produkcje. Już w 2020 roku, kiedy obaj byli jeszcze w głębokim podziemiu, w takich trackach jak Papierosy i Chanel czy Berlin w jego bitach było słychać TO COŚ. Gość jest piekielnie utalentowany i wszechstronny. Ma ucho do sampli, świetnie łączy klasyczne boom-bapowe brzmienia, klimaty lo-fi z bardziej agresywnymi trapowymi patternami bassline’ów i perką, w to wszystko okazjonalnie wciskując nawet IDMy czy techniawy. Dzięki niemu nawet quasi-klubowe Nie ma Cię nie brzmi aż tak generycznie. I co najważniejsze – od początku do końca tego krążka słychać, że robiony był wspólnie przez Aleksa i Bartka. Na chaosie często wyglądało to tak, że Fukaj swoje, a bit swoje. Tutaj pomiędzy raperem a producentem jest więcej synergii. Działa to na trochę na zasadzie „gdzie Fukaj nie może, tam producent pomoże”. i wychodzi naprawdę solidnie. Podkładami udaje się maskować pewne niedociągnięcia czy gorsze strony nawijki. Gdyby Tatuaże zostały nagrane na innym beacie, prawdopodobnie byłyby okrutnie nużące i z miejsca nadawałyby się do skipnięcia, ale produkcją udało się to naprawdę przyjemnie, klimatycznie obudować. A Charlie Solo to już w ogóle mega rozpierdol, na szybko przeszukując w głowie po polskim mainstreamie, chyba tylko na projekcie Zdechłego Osy z aetherem spodziewałbym się takiego brzmienia.

Trzeba przyznać, że od streamu Maty, który na dobrą sprawę rozpoczął jego karierę, Fukaj zrobił ogromny progres. Przede wszystkim jest o wiele bardziej samoświadomy – zna swoje mocne i słabe strony. Wie, że nie jest najwybitniejszy i raczej bliżej mu do średniaka niż nie wiadomo jak niesamowitego rapera. Zapewne nigdy nie będzie gościem, u którego będziemy jarać się zwrotkami w całości złożonymi na podwójnych rymach, ale od czasu do czasu zdarza mu się zarzucić błyskotliwym wersem, albo linijką powodującą podniesienie się kącików ust. Czasem brakuje mu warsztatu, ale przykrywa to charyzmą i energią. Bawi się flow i tonacją, próbuje przyspieszać, zwalniać, manipulować głosem. I wychodzi mu to naprawdę solidnie. Jestem pewien, że gdyby w miejscu charliego monclera było kilku(nastu) innych producentów, efekt końcowy byłby o wiele, wiele gorszy. Wszystkie te rzeczy przekładają się na to, że Preludium nie jest idealne. ale pomimo to całościowo je kupuję. Zapewne nie przytrzyma mnie przy sobie na wyjątkowo długo i za dwa-trzy lata pewnie w ogóle nie będę pamiętać o jego istnieniu, ale ogólnie rzecz biorąc się podoba. Dlatego głęboko wierzę, że faktycznie będzie tak, jak sugeruje nazwa krążka i to dopiero zapowiedź czegoś większego, co dostaniemy w przyszłości. W mojej opinii, jeśli Fukaj będzie się kurczowo trzymać charliego, muzycznie będzie co najmniej w porządku. Chociaż trochę obawiam się o stan jego kręgosłupa za kilkanaście lat, bo jeśli cały czas będzie nosił Fukaja na swoich plecach, to pewnie mając 30 lat będzie narzekać na wieczne bóle w krzyżu.