Koniec pierwszego kwartału roku i parę rozważań w redakcji skłoniły mnie do zastanowienia się nad tym, który album w 2022 roku podobał mi się do tej pory najbardziej. Jest kilku godnych kandydatów, czy to trzymający się swojej złotej formuły Yeat na 2 Alivë, natchniony Curren$y na produkcji Alchemista, elektroniczne DFTK od Yung Kayo, czy też latający pod głównym radarem Fly Anakin. Wszystkie te albumy posiadają mocne argumenty, ale jeden, który może przebić je wszystkie, to Dr. Philvinci RealYungPhila.
Nie wiem, czy to za sprawą okładki (autorem jest Scott Taylor), odświeżającej produkcji, czy nonszalanckiego flow gospodarza. Choć najprawdopodobniej jest to połączenie wszystkich tych rzeczy. Część liryczna krążka to w większości nic spektakularnego – powszechna braggy przechwałka, której braki wynagradza pewne siebie delivery. Po instrumentalnej stronie na Dr. Philvinci na pierwszy plan wysuwają się dwa nazwiska: Evilgiane z nowojorskiego kolektywu Surf Gang i plugg maestro – Dylvinci. Z jednej strony mamy sample-heavy, dudniące bengry tego pierwszego, z drugiej – wolniejsze, dreamy wałki tego drugiego. Z pozoru mogłoby się wydawać, że takie połączenie będzie zaburzać spójność całości, lecz oba klimaty bezwysiłkowo się zacierają, w dużej mierze dzięki umiejętnościom dwóch wyżej wspomnianych jegomościów.
Na start zaserwowane zostało energetyczne Everything We Need wykorzystujące utwór Ye o tej samej nazwie, którego ekstrawagancki flip bez namysłu zachęca do dynamicznego kiwania głową. Po takiej rozgrzewce lądujemy już na środku parkietu, gdzie przeróbka Habits (Stay High) Tove Lo będzie poruszała każdą możliwą kończyną. Ain’t Real zwalnia tempo dając możliwość krótkiego odpoczynku, czy to przez lekkie bujanko, czy napicie się wody, jeśli wcześniejszy numer poniósł za mocno. Trzy początkowe piosenki świetnie ilustrują, co zwiastuje pozostałość materiału, na którym gościnnie ukażą się również inni członkowie Surf Gangu w postaci 1600j’a, POLO PERKSa i Pasto Flocco, a także soundcloudowi rutyniarze BoofPaxkMooky czy Atl Smook. Up With The Birds z udziałem drugiego z nich to tak naprawdę portal do innej rzeczywistości. Może być to tytułowe zwiedzanie przestworzy ze skrzydlatymi kolegami, wzięcie przykładu z Phila podpowiadającego Imma go buy new spaceship i w rezultacie półświadome unoszenie się w kosmosie lub sielankowy świat pozbawiony problemów. Tak właśnie czuje się ten instrumental.
Przez cały czas trwania Dr. Philvinci gospodarz nie zapomina o informowaniu słuchających, że jego czas nadchodzi i jest następnym w kolejce do uzyskania większego rozgłosu. Ciężko się z tym nie zgodzić, a także dodać, iż swoją innowacyjnością w dużej mierze na to zasługuje. Mam nadzieję, że i wtedy podążą z nim jego ziomki-producenci.