Po doskonale przyjętych „Zapiskach Typa” oraz świetnie wypromowanym „Zamachu na przeciętność” Ten Typ Mes był ciągle na fali wznoszącej. Czego się nie dotknął, zamieniał w złoto (nawet jeśli wciąż nie doczekał się wyróżnienia ze ZPAV). Oczekiwania przed „Kandydatami na szaleńców” sięgały zenitu, jednak już pierwszy singiel – wyprodukowane przez Bob Aira „Otwarcie” – pokazał, że nie musimy się obawiać, bo Mes ma wszystko pod kontrolą.

Siła rozpędu nie zmniejszyła się aż do premiery tego dwupłytowego wydawnictwa. Kilka ładnie zrealizowanych klipów („Studio, scena, łóżko”, „Otwarcie”) oraz ikoniczne featy (Pih, Zeus) na pewno pomogły w tym, by „KNS” zdobyło same pozytywne recenzje. Jednak głównodowodzącym pozostaje tu Ten Typ Mes, który nie bał się eksperymentować z nawijką i śpiewem, który nie gryzł się w język i wyznaczał nowe trendy w rapi.e

W kolejnym odcinku Strefy Klasyków w podcaście Rap MATTers Mateusz Osiak opowiada o „Kandydatach na szaleńców” Tego Typa Mesa