I’mma tell all these other n****s „good luck”
Cause I’m punk and hip-hop, everybody else is stuck
Uporządkowany chaos. Podróż w nieznane do średniowiecznego świata poznawania człowieka i własnego ja. Kawałki obrazów wycięte z różnych nurtów i inspiracji sklejają się w jeden malowniczy portret. Ta abstrakcyjna rzeczywistość łączy Danny’ego Browna płynącego po industrialnych bitach zespołu Dälek z szalonym umysłem Ye z ery My Beautiful Dark Twisted Fantasy, Symfonią nr 9 Beethovena czy w końcu brzmieniem niemieckich grup rockowych sprzed kilku dekad. Wszystko to oferuje nam El Negro. I choć jest to projekt niezwykle niedoceniany i praktycznie anonimowy nawet dla największych miłośników hip-hopu spoza komercyjnego kanonu, El Negro to album przełomowy. W wieku zaledwie dwudziestu lat pochodzący z Kalifornii SB the Moor stworzył ten mieszający gatunki i dający początek krautrapowi klasyk.
Swego rodzaju prolegomeną do zrozumienia fenomenu El Negro niech będą pseudonim artysty oraz oryginalna wersja okładki (album dostępny jest na platformach streamingowych głównie w wydaniu powtórnym, posiadającym alternatywną okładkę). Zainspirowany Szekspirem Signor Benedick the Moor swój pseudonim dedykuje jego literaturze. Benedick to jeden z bohaterów komedii Wiele hałasu o nic, natomiast Aaron the Moor, z pochodzenia Maur, to główny antagonista tragedii Tytus Andronikus. Z obiema tymi postaciami – ich zachowaniem oraz charakterem – artysta się identyfikuje. Okładka – Portrait of an African Man niderlandzkiego przedstawiciela renesansu Jana Mostaerta – uważana jest za prawdopodobnie pierwszy w malarstwie europejskim portret czarnoskórego mężczyzny. To imponujące dzieło przedstawia wysoko postawionego dworzanina, odzianego w bogate szaty, o dostojnym wyrazie twarzy, z dłonią spoczywającą na rękojeści miecza. Wszystko poza konturami postaci pozostaje jednak tajemnicą – nie wiemy, kim dokładnie była ta osoba i skąd pochodziła.
El Negro przepełnione jest tajemniczością i fascynacją sztuką różnych epok. Słuchacz nie jest w stanie określić, czego może się spodziewać wraz z nadejściem kolejnych dźwięków i utworów. Album ten jest jak ekskluzywna mieszanka, w której hip-hopowe brzmienia przeplatają się z gitarowymi riffami i techniką pizzicato. Kinematograficzny, niepojęty, a jednocześnie przyziemny ze względu na poruszane w nim zagadnienia humanitaryzmu, poszukiwania sensu życia, depresji czy niewolnictwa. Dźwięki podróżują swoimi własnymi drogami, by nagle skręcić i obrać zupełnie inny kierunek. Pomimo ciągłych zmian nastrojów i dezorientacji, przejścia między kolejnymi utworami są niesamowicie naturalne, a wielokrotnie koniec jednego kawałka jest introdukcją do kolejnego.
Każdy utwór tworzy swoją własną, wciągającą historię. Album otwiera budujące napięcie, instrumentalne intro Zed, które płynnie przechodzi w utwór The Tragic Tale of Bisen Fransisco. Obłąkany, zaniepokojony bohater poprzez kontakt ze Śmiercią prosi o bezgraniczny talent do rapowania. Historia Bisena jest jednak tragiczna – traci on duszę, a jego muzyka staje się zupełnie bezpłodna.
My heart is beating in my chest
I just wanna be the best and now the knife is at my breast
I can’t say much more, I know how you abhor black magic
But he said that he could do it if I asked it
Turn my rhymes to gold but after today was just plastic
Z zachowanego w klimatach eksperymentalnego hip-hopu utworu przechodzimy do orkiestrowego All Revere [le narrateur]. Dźwięki kotłów, waltorni, przy których akompaniamencie wyalienowany artysta kontempluje nad swoim losem. Następnie El Negro przenosi nas do majestatycznego świata Aristotelian Reptilian Pavilion – to hołd dla wybitnego kompozytora Igora Strawinskiego, inspiracji artysty. Neoklasycystyczny utwór niemalże wyjęty z operowej sztuki, równie dobrze mógłby być elementem ścieżki dźwiękowej filmu o średniowiecznych rycerzach. Przez żadną chwilę trwania tego albumu SB the Moor nie pozwala ci rozsiąść się wygodnie w fotelu i pozostać obojętnym.
Zachowane w rytmach ska Existential Humanitarianism As A Fashion Choice, czy pop-rockowe Poeticism as an Extrinsic Finality – to tam SB the Moor prezentuje pełen wachlarz swoich umiejętności. Każdy utwór ilustruje dojrzałość artysty – jego przemyślenia, prześcigające się myśli. Na szczególne uznanie zasługuje jednak Belladonna – metaforyczna podróż po życiu, śmierci i życiu po śmierci. Początkowe dźwięki brzmią jak coś, na czym Schoolboy Q mógłby rapować na swoim albumie o narkotykach. Z biegiem czasu Belladonna przeradza się w syntezatorowe współbrzmienia i przerażający akompaniament.
And of course, the overwhelming beauty begins to singe
The door opens but this ain’t a door with a hinge
The warmth turns to angst and the angst reflects the sins
But Belladonna is blind once you and she begins
Egzystencjalną podróż po El Negro kończy .//End – autorefleksja bohatera i postawienie przed samym sobą pytań o swoje szczęście i życiowe aspiracje. Apogeum zbierających się w głowie artysty uczuć i przemyśleń. Przerażająca, pełna dramatycznych krzyków psychoanaliza, z której – niestety – nie płyną pozytywne wnioski.
Sometimes I forget I’m not a kid
Sometimes I regret shit that I did and didn’t do
I apologize to younger me, I’m sorry that I’m killing you
Apologize to others sorry rappers that I’m killing too
I’m waiting for the day that I tell 'Ye „nigga, I’m chilling 2”
And he reply „I’m feeling u”
Depresyjny, mroczny, melancholijny, ale jakże wyjątkowy projekt. Wydane w 2013 roku, eklektyczne i kontrkulturowe El Negro nigdy nie zdobyło uznania, na jakie zasługiwało. Krautrap, którego album jest przedstawicielem i który nazwę zaadoptował od zafascynowanego psychodeliczną i elektroniczną muzyką krautrocka, nie znalazł swojej kontynuacji we współczesnej muzyce hip-hopowej. Również kariera SB the Moora poszła w nieco inną stronę, a artysta wciąż poszukiwał swojego oblicza w muzyce. Nie zmienia to jednak faktu, że stworzył dzieło absolutnie unikatowe. Umiejętność łączenia ze sobą różnych nurtów i gatunków to krok naprzód w stosunku do wszystkiego, co do tej pory słyszałem. El Negro – definicja niezdefiniowanego.