Miło jest zobaczyć hip-hop. Nie to, żebym był zdziwiony poziomem tego kawałka, bo sam jego skład to przepis na sukces. Do propsowanych przez nas wielokrotnie twórców: Bartka KOKO, Pękatego i Amatowskiego, dołączył utytułowany DJ Ph. W klipie do „Santa Cruz” przewijają się także m.in. tak pozytywne mordki jak Maggy Moroz czy Prykson Fisk. I można by wybierać swoje ulubione momenty tego obrazka bez końca: otwiera charakterny i agresywny Pękaty, Bartek opiera swoją retrospekcję na podwójnych rymach, Amatowsky stworzył bit, który jest bardzo smooth i bardzo jazzy, ale naprawdę szeroki uśmiech budzi jego taniec na klipie – widać zajawę i radość Artura, że znalazł się w takim miejscu i robi taki rap. Do tego DJ Ph – jego skrecze i cuty są nienachalne, ale idealnie pasujące do numeru. Cudeńko.

Pozwolę sobie też na maleńką dygresję: potężny redaktor Adam często na nas psioczy, gdy używamy pojęcia „truskul” i pyta: „Co to niby, kurwa, jest truskul?” (oczywiście, cytat podkoloryzowany, Adam nigdy by nie przeklął). Wydaje mi się, że „Santa Cruz” to dobry przykład tego pojęcia. Być może bit jest mniej zadziorny niż w klasycznej, internetowej, polskiej* definicji truskulu, jednak raperzy rozumieją, co jest cięte i wiedzą, dlaczego znaleźli się na tracku, w treści słychać wyraźnie, że właśnie w chwili odtwarzania stoimy po stronie hip-hopu, a nie tam, gdzie stało ZOMO, rymy da się pokolorować, podkład jest zapamiętywalny, są skrecze i cuty – to nie brzmi, co prawda jak rap z 2010 pisany na kalkulatorze (i dobrze), ale wątpliwości, że odpalając „Santa Cruz” trafiliśmy na hip-hop® nie ma żadnych.

*ale jeśli myślicie, że truskul to polski wymysł, to spójrzcie w oczy Taliba.