Szesnasty tydzień roku prawdopodobnie w wielu miejscach obracał się wokół świętowania 420 i tak też na muzycznym podwórku dostaliśmy z tego powodu kilka nowości. Poza prezentami z tego dnia, parę świeżynek z regularnego premierowego piątku i tym sposobem całkiem pokaźnie zapełniła się lista do odsłuchania

Prosto z importu na Spotify

● Na start Lord Apex uraczył trzecią odsłoną serii Smoke Sessions. Po wcześniejszych kolaboracjach z V-Donem czy Bushi Vibes i tym razem widać nowojorskie wpływy u przedstawiciela Londynu. Nawet nie zaglądając na producenckie creditsy, od razu rzucają się w oczy gościnne zwrotki Smoke DZA i Wikiego. Lo-fi brzmienia i zabójcze flow, wraz z unikalną zdolnością do składania wersów i rymów, często zahaczające o egzystencjalne i filozoficzne tematy. Tutaj dodatkowo okraszone dużą dawką nawiązań do tytułowych smoke sessions. Topka roku jak na razie. Okładkę albumu wykonał @shakeocb.

● Kiedy na epkę-przystawkę przed albumem wrzuca się gościnki Q-Tipa i Thuggera, aż trudno wymyślić, jakie nazwiska mogą pojawić się na głównym wydawnictwie, kiedy te już ujrzy światło dzienne. Niemniej jednak Cordae udowadnia dlaczego nie jest już YBN Cordae. Kilka poziomów wyżej od reszty koleżków z ekipy, stylowo też nie zgrywający się z twórczością pozostałych.

● Dopiero co w połowie marca ukazywał się To Kill A Sunrise, ale Kota nie ściąga nogi z gazu i znów dał o sobie znać jakościowym wałkiem. Na Outside po raz kolejny przesyła pozytywne wibracje swoim delivery oraz treścią liryczną, dodatkowo dopełnione słoneczną produkcją.

● Nieczęsto Earl znajduje siły na wychylenie się z jaskini, ale każdy z tych przypadków odbija się sporym echem na scenie. Tym razem razem z Alchemistem, pod którego producenckim nadzorem ukaże się w kolejnym tygodniu This Thing Of Ours, oraz innym przedstawicielem abstraktów – Navy Blue.

● Słyszysz La música de Harry Fraud i od razu zapala się lampka. Świetny sampel i warstwa instrumentalna, bardzo dobrze wykorzystana przez gospodarza, który swobodnie porusza się w tej przestrzeni. Zwrotka Doma Kennedy’ego dodaje kolejnego wymiaru, głównie przez barwę jego głosu. 

● Nie od dziś wiadomo, że Rocky w połączeniu z Clamsem, to jeden z lepiej brzmiących duetów i często z utęsknieniem czeka się na ich najnowsze kolaboracje. Udało się tym razem i choć nie jest to żadna zapowiedź przed albumem, a raczej zwykły luzak, chemia nadal pozostała ta sama. Komu mało, zawsze można wrócić do Live. Love. ASAP.

● Nie byłoby zielonych świąt bez materiału od wujka Snoopa. Nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje od niego przebicia Doggystyle, ale z ciekawości zawsze sprawdzę.

● Wielu już pewnie skreśliło Yachty’ego po serii nijakich materiałów, które ukazały się po debiutanckim Lil Boat. Próby podążania za ziomkami z Quality Control nie przynosiły takiego samego efektu. Michigan Boy Boat to w moim odczuciu niemałe zaskoczenie. Lista gości, choć w większości pewnie nieznana, daje okazję na całkiem niezły przegląd sceny Detroit i Flint.

● Erick the Architect, jedna trzecia Flatbush Zombies i jednocześnie ich główny producent, na początku pandemii rozpoczął streamowanie na twitchu, gdzie jednym ze stałych punktów w ramówce jest tworzenie na żywo. Wielokrotnie, w większym czy mniejszym stopniu, pomaga mu przy tym społeczność. High RPM było jednym z zaginionych tracków z 2015 roku, który swoje drugie życie dostał właśnie przechodząc taki proces. Nie są to wyżyny możliwości Zombiaków, tutaj dodatkowo bez Meecha, ale zawsze dobrze usłyszeć tych wariatów.

● Zostało już wspomniane w Króciutko, ale w razie gdyby ktoś miał przeoczyć – dorzucam.

● Członek Pro Ery i Beast Coast, najbardziej repujący swoje jamajskie korzenie, zdaje się powoli rozkręcać promocję tym trzecim z rzędu luźnym kawałkiem. Nie jest to poziom zeszłorocznego RUDEBWOY, ale z kronikarskiej natury dołączam tutaj Medicine.

● Czerwono na zachodnim wybrzeżu.

● Topaz Jonesa znam głównie z jego występu w COLORS Show, ale to wystarczyło, by pozostawić go na radarze i obserwować jak potoczy się dalsza kariera. Don’t Go Telling Your Momma to dobra okazja na przekonanie się co u niego.

● JMSN zawsze quality w swojej dziedzinie. 

● Jak masz taki wokal to się nie dziwię, że Drake się potem nie może pozbierać, jak dajesz mu kosza.