Mam słabość do postaci nieoczywistych. Kiedy zapytasz o kalifornijską scenę, większość odpowie Ice Cube lub Snoop Dogg. Dla mnie najlepszy jest WC. Podobnie mam z Teksasem. Większość pomyśli w tym kontekście o takich raperach jak Scarface lub Bun B. Ja jednak wyżej stawiam twórczość Z-Ro. Ten, choć tylko urodził się w Houston, a dorastał w Missouri, mocno związany jest z Teksasem – swoją muzyczną przygodę zaczynał w Screwed Up Click pod wodzą legendarnego DJ-a Screw. Zadebiutował w 1998 roku płytą Look What You Did to Me, aby potem pójść fonograficzną drogą Jamesa Browna i wydawać czasem nawet kilka płyt rocznie. Idę o zakład, że nie przesłuchałem ich wszystkich. Zresztą podobnie jak albumów Jamesa Browna.

Twórczość Mo City Dona

Z-Ro jest obdarzony niskim głosem i olbrzymimi umiejętnościami, pozwalającymi go odpowiednio wykorzystywać. Doskonale łączy brudny, południowy rap ze współczesnym r&b, co nie może dziwić, skoro wśród ulubionych wykonawców wymienia zarówno Tupaca, jak i Sama Cooke’a. Z jego tekstów można by ułożyć bingo: dziewczyny, przewózka, gangsterka, dzielnica, używki. Jak to w życiu. Niepokojącym by było, gdyby The Mo City Don nagle nawinął o czymś innym.

W zasadzie większość dyskografii Z-Ro można scharakteryzować powyższymi słowami. Z tym że spora część jego płyt jest nierówna – przytrafiały się słabsze utwory czy beaty, których nie dało się słuchać. Teledyski, jeśli się pojawiały, były raczej niskiej jakości. Nie mówię już o braku spójności tych albumów czy niedopracowanym brzmieniu niektórych z nich. A okładki, choć nie były wykonane za pomocą Painta, bywały wręcz karykaturalne.

„Pressure” najlepszą płytą Z-Ro?

Wydany w 2022 roku album Pressure wydaje się nie zawierać tych mankamentów. Nawet okładka, mimo że nadal trochę trąci tandetą, nie jest tak kiczowata jak w przypadku poprzednich płyt. Nie wychwyciłem żadnych dłużyzn, chociaż czas trwania płyty przekracza godzinę. Wracałem do niej kilkukrotnie. To album spójny, a utwory pod kątem ich klimatu są zróżnicowane. Z-Ro jest sobą. Czasem zaśpiewa, innym razem zarapuje wolniej, żeby nagle zwiększyć prędkość. Na swoich albumach stosuje ciekawe rozwiązanie: na każdym z nich znajduje się jakiś numer będący nawiązaniem do innego kultowego dzieła. Wcześniej mogliśmy usłyszeć utwory bazujące na Paid in Full Erica B i Rakima czy Many Men (Wish Death) 50 Centa. Tutaj Actin’ Funny oparto o sampel z Jazzy Belle OutKast.

Jednak to trzeci singiel promujący Pressure najbardziej oddaje jej całość. That’s Me to Z-Ro w pełnej okazałości. Typowa bragga, melodyjne flow, śpiewane partie. Wszystko to brzmi przyzwoicie, a teledysku nie zrealizowali dla niego kumple z dzielnicy. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że mówimy o najlepszym albumie w dyskografii Z-Ro.