Druga fala wydawnictw z Bad Boy Records raczej nie ma najlepszej opinii w środowisku hip-hopowym. Po śmierci Biggiego w, wydawałoby się, nietykalnym imperium zaczęły pojawiać się wyraźne pęknięcia. Label, który miał dominować w branży przez kolejne dekady, zaczynał wydawać buble, które dzisiaj nie tylko wspomina się z niechęcia, ale gorzej – wcale się o nich nie pamięta. Drugi album Puffy’ego był kompletną porażką artystyczną. Ma$e po dwóch świetnie sprzedających się płytach, z różnych zakulisowych powodów wycofał się z nagrywania. Album Shyne’a nie okazał się takim sukcesem, jakiego oczekiwano, a wkrótce sam MC trafił do więzienia na 10 lat. Debiut G. Depa sprzedał się bardzo kiepsko. The LOX głośno domagali się uwolnienia z kontraktu, i w 1999 roku dopięli swego. Nie wiem, czy o karierze Loona w ogóle warto wspominać… Czasami w retrospekcjach na temat tego okresu gubi się jeden z jaśniejszych punktów smutnego krajobrazu: Black Rob. Charyzmatyczny i utalentowany raper o chropowatym, charakterystycznym głosie, autor pamiętnego megahitu Whoa i udanego albumu Life Story.

Rob trafił do Bad Boy jeszcze w połowie lat 90-tych. Jego zwrotki pojawiły się na płycie Puffa No Way Out (jest zresztą gwiazdą jednego z najlepszych tracków tamtego albumu: I Love You Baby), albumach Ma$e’a i Biggiego, oraz rapowych remiksach bardziej melodyjnej części wytwórni: 112, Total i Faith Evans. W momencie wydania debiutanckiego LP w 2000 roku, Black Rob niemal samodzielnie musiał dbać o uliczną stronę Bad Boy Records. Ewidentnie nie pasowały do jego stylu błyszczące garnitury i słodkie popowe refreny. Nawet lżejsze utwory z Life Story zawierały sporo pieprzu, cwaniactwa i ulicznego sznytu, dzięki prezencji wokalnej i zwrotkom Black Roba. Whoa pamiętane jest do dzisiaj jako jedna z najlepszych rzeczy, jakie dostał hip-hop w latach 1999-2000. Należy jednak wspomnieć o świetnym tracku z The LOX Can I Live, autobiograficznym Life Story, czy udanym, inspirowanym klasykiem Slick Ricka i Doug E. Fresha Thug Story. Rob udanie balansował dwie strony swojego charakteru: hardcore’owe zwrotki przeplatały się z emocjonalnymi refleksjami nad swoim pełnym przemocy i trudów życiem. Świetnie wychodził mu też storytelling – głównie ze względu na poczucie autentyczności. Status ulicznego gangstera w niektórych erach rozwoju hip-hopu był wręcz wymogiem fundamentalnym, ale wyłowienie prawdziwych, doświadczonych ulicznych wojowników, dodatkowo potrafiących rapować czasem bywało nie lada wyzwaniem. Black Rob sprawiał wrażenie takowego i posiadał historie dowodzące swojej autentyczności. Dlatego też słuchało się go z zaciekawieniem. Album miał swoje wyraźne wzloty i najsilniejsze kawałki, ale trzymał solidny poziom przez zdecydowaną większość czasu, co nie jest łatwe przy 70 minutach nagrań.

Life Story zdobyło status platynowej płyty, ale nie był to wystarczający argument, by zrobić z Black Roba nową twarz Bad Boy Records. Już samo opóźnianie wydania pierwszej płyty oraz różnice w kierunkach kreatywnych było dla niego frustrującym doświadczeniem. Oczekiwania były wyższe, a uliczni raperzy przestali pasować do koncepcji Puffa dużo wcześniej. Porażkę poniósł album, ściągniętego zresztą do labelu przez Roba, G. Depa. Było to kolejnym argumentem dla skłonienia się ku brzmieniu bardziej komercyjnemu, mocno romansującemu z R&B. Na wydanie drugiego albumu Black Rob czekał pięć lat. I wydawało się, że The Black Rob Report, chociaż nie był wybitnym dziełem, całkiem sprawnie poruszał się wśród ówczesnych rapowych trendów i godnie reprezentował Bad Boy w rywalizacji z Roc-A-Fella Records i G-Unit. Rob nie stracił ani krzty ikry i umiejętności, nadal atakował bity z pasją, podciągnął swoje braggadocio, chociaż nadal posiadał pewne ograniczenia, oddzielające go od grupy elitarnych MC. The Black Rob Report nie miał jednak dużego wsparcia wytwórni, szybko wypadł z list sprzedaży i okazał się komercyjną klapą. Kariera Black Roba w Bad Boy była skończona, wyglądał jak artefakt z odległych czasów w nowym rosterze wytwórni – należało tylko uwolnić się od kontraktu.  Zanim to zrobił w 2010 roku, trafił do więzienia na cztery lata (wyrok wynosił siedem, wyszedł wcześniej). W środowisku mówiło  się, że Bad Boy i Puff odcięli się od Roba, nie pomagali mu ani materialnie, ani emocjonalnie, ale sam raper powiedział w wywiadzie dla RapReviews.com, że po wyjściu na wolność wielu ludzi się od niego odwróciło, ale Puff mu bardzo pomógł. Kolejny album – Game Tested, Streets Approved z 2011 roku ukazał się w Duck Down Records, a ostatni – Genuine Article z 2015, w nieznanej wytwórni Slimstyle. Pierwszy zaliczam do grona przeciętnych, drugi do porażek.

Łatwo jest zrzucić problemy finansowe i zdrowotne Black Roba na brak wsparcia ze strony Puffa i złodziejskie kontrakty. Sprawa nie jest jednak taka prosta i jak widzieliśmy już wielokrotnie – platynowe płyty nie wystarczą, by poradzić sobie z życiem poza sceną. Rob spędzał w więzieniu sporo czasu – pierwszy raz trafił tam w wieku 12 lat. Powszechnie wiadomo o czteroletniej odsiadce w latach 2006-2010, ale ludzie będący bliżej opowiadają o wielokrotnych problemach z prawem jeszcze w latach 90-tych. Proces resocjalizacji bywa fikcją również w teoretycznie najbardziej „cywilizowanych” państwach. Wychowany na niełatwych nowojorskich ulicach Black Rob był jednym z tych, którzy nie otrzymali odpowiedniego wsparcia i narzędzi systemowych do nauki funkcjonowania w społeczeństwie. Czego de facto uczą regularne wizyty u kuratora sądowego, jeśli w młodości – momencie formowania charakteru – wiele czasu spędza się w zamknięciu? Black Rob często korzystał z instynktu samozachowawczego wypracowanego i utrwalonego właśnie w więzieniu, co prowadziło do kolejnych zarzutów. Podobnie jak żegnany dosłownie tydzień wcześniej DMX – Black Rob również toczył nierówną walkę z wieloma demonami, a gdy wydawało się że osiągnął spokój, zaczęły się problemy ze zdrowiem. Krążyły plotki o nadużywaniu narkotyków, ale sam Rob zdementował je i powiedział wprost: problemy z nadciśnieniem i udary mózgu. W sumie co najmniej cztery do momentu śmierci. Gdy w kwietniu 2021 na łożu śmierci przebywał DMX, DJ Self opublikował filmik, w którym bardzo osłabiony Black Rob przekazuje słowa wsparcia dla walczącego o życie X-a. Materiał spotkał się ze sporym odzewem w Internecie. W obawie o życie kolejnej rapowej gwiazdy, szybko założono zbiórkę na GoFundMe, ale nie zdążyła ona osiągnąć celu. Black Rob zmarł 17 kwietnia  z powodu niewydolności nerki. Przeżył 52 lata.