[Marcin Półtorak]

Voskovy – Klęska (feat. Pjus)

Nie pozbierałem się jeszcze po tym, jak trzasnęła mnie informacja o śmierci Pjusa. Trudno mi o nim pisać, ale spróbuję. Chwilę myślałem nad wyborem kawałka – może coś z drugiego 2cztery7, które było dla mnie bardzo ważne? A może przewrotnie, melanżowy hymn „Kij”? Albo coś ze „SłowoWtóry”? Ale uznałem, że mimo wszystko to właśnie do „Klęski” mam największy sentyment. Numer pochodzi z płyty producenckiej Voskovych – „5 złotych zasad”, która ukazała się w 2012, a więc już po tym, jak Pjus wycofał się z regularnej aktywności raperskiej (dla porównania: „Kij” 2cztery7 wyszedł w Sylwestra 2011).

„Klęskę” udało się nagrać podczas chwilowego powrotu Karola do formy. Zazwyczaj w przypadku tak emocjonalnego nagrania rozbieranie warsztatu na czynniki pierwsze nie ma sensu. Tyle że moim zdaniem to, co się dzieje w tej sferze, jest akurat dość znamienne. Głos? Już charczący, draśnięty chorobą, być może dobywany z trudem. Flow? W porządku, ale nie obywa się bez podratowania podbiciami. Rymy? Wydają się najprostsze z możliwych. I tych właśnie elementów używa Pjus, żeby dekadę temu, w momencie ustąpienia choroby, która finalnie go zabiła, rapować wersy o swojej niedyspozycji. „Wiadomo, nie dla mnie scena i koncert, ale wciąż mam emocje„. „Daj mi być tym słabszym, daj mi być tym gorszym„. „Największa odwaga – zrzucić swój pancerz i o słabościach gadać„. Czasem się zastanawiam, ile to musiało od niego wymagać pracy i samozaparcia, niestety 12. stycznia przekreślił szanse na dowiedzenie się. Dzięki, Pjus, jesteś wielki i inspirujący.

[Mateusz Osiak]

Dizkret & Praktik – Braggadocio (feat. Majkel, Pan Wankz, Pjus)

Nie było w polskim rapie większego fightera. Co by się nie działo – wracał. Nie potrafił nie być raperem. Nie potrafił nie tworzyć. Przepiękny tribute zostawił mu Mes w utworze „Dwadzieścia pięć” i pozwolę sobie zacytować całą tę zwrotkę. Zwrotkę, której teraz słucha się co najmniej dziwnie.

A kto wysyła SMS’y: „I’m back”
Po każdej operacji, po kolejnych nowych szwach
To mój zbój, to mój chwat, to mój wzór, to nasz brat
To ten Pjus, co w szpitalu z uśmiechem światu mówił: „What’s up?”
Skurwiel ma blizny o łącznej długości, kurwa, ciebie
Leży na neurochirurgii, a kiedy wyjdzie, kurwa, nie wie
Ja siedzę z tą kawą, nastroje w stylu – e, to nie to
On przeorany przez skalpele właśnie pisze felieton
Weteran bez armii za żonę
Pokiereszowany jakby z zamachowcem samobójcą w chwili detonacji zbił pionę
Jezusie Nazareński, daj mu sił, których mi brak
Pjus – mój chwat, ma 25 lat

Pius – Patrzcie, i uczcie się. Tak akronimował swoją ksywkę w numerze „Braggadoccio”, gdzie wystąpił obok takich tuzów w składaniu wielokrotnych jak Wankej, Dizkret i Majkel. Tam udowodnił także, że potrafi pisać w wydaniu najbardziej truskulowym z truskulowych – gdzie musi rymować się wszystko, a w trzech czterowersach musiał zamieścić jak najwięcej przechwałek. „Moc czarnych panter, siła pliku stu stów” – gdyby każdy z nas miałby choć połowę jego mocy, siły, determinacji i ambicji, to bylibyśmy światem złożonych z terminatorów. Dzięki za wszystko, Pjus.

[Adam Tkaczyk]

Pjus – Lubię się włóczyć (feat. Pelson & Eldo)

Pjus w utworach 2cztery7 kreował osobowość łączącą w sobie cechy, do których chciałaby aspirować zapewne większość słuchaczy. Inteligentny i oczytany, ale nieepatujący tym i niewywyższający się, trzymający sztamę z ulicą. Przywiązujący wagę do ubioru, ale bez nadmiernego błysku – tak, że szukaliśmy tych dresów Lacoste i pytaliśmy fryzjerów o „fryzurę na rekruta”.  W tekstach skierowanych do płci przeciwnej – niebanalny i nieodrzucający w porównaniu do wielu innych raperów.

Jako małolaci zakładaliśmy w ciemno, że ta postać to prawdziwy Pjus, autentyk z krwi i kości. Później, swoim życiem pokazał, że w rzeczywistości był kimś znacznie większym, lepszym niż postać z piosenek. Był i jest inspiracją i wzorem dla innych wojowników, a korespondentem z pola bitwy dla całej reszty, śledzącej jego losy. Z mediów społecznościowych, aktywności w świecie kultury, czy transparentów na Łazienkowskiej 3 dowiadywaliśmy się o kolejnych jego problemach i powrotach. Każdy najdrobniejszy comeback cieszył i pokazywał nam, jak szlachetnie można znosić trudy stawania twarzą w twarz z kruchością ludzkiego życia i zdrowia. Był i jest jedną z najwspanialszych osobowości w historii polskiego hip-hopu i zbudował sobie pomnik nie tylko w naszej kulturze, ale w skali całej kulturowej Polski.

Utwór „Lubię się włóczyć” wrzucam w wersji opublikowanej, o ile dobrze pamiętam, tuż przed pierwszą operacją Pjusa, gdy nikt nie wiedział, jakie mogą być jej konsekwencje i jaka przyszłość stoi przed nim. Później pojawiła się bardziej doszlifowana, efektowna wersja na albumie Molesta i koledzy. Osobisty stosunek mam jednak do tej zalinkowanej powyżej – to ona zainspirowała wiele moich pieszych wojaży.

[Alki Alkz]

Pjus – Zawsze Żywy (feat. Eldo)

Pamiętam taką sytuację – była to końcówka roku 2005. Któregoś popołudnia byłem w domu i słuchałem Radia Bis, w którym za moment miał pojawić się Ten Typ Mes. Po chwili raper zagościł w studiu, by zapowiedzieć imprezę „All4Pjus”, która odbyła się w dniach 6-7 stycznia, 2006 r. Wtedy też po raz pierwszy usłyszałem o dolegliwości Pjusa. Miałem wówczas czternaście lat i nie było to dla mnie do końca zrozumiałe, że ktoś, kogo znałem jedynie z kawałków, których słuchałem, czy z klipów emitowanych w MTV, a przede wszystkim młody człowiek może mieć takie problemy zdrowotne i wkrótce prawdopodobnie całkowicie straci słuch. Jednak przez lata śledziłem walkę Karola z ciężką chorobą i nie mogłem wyjść z podziwu, że mimo beznadziejnej sytuacji ten człowiek nigdy się nie poddał. Co więcej, w 2009 r. nagrał płytę, będąc osobą całkowicie pozbawioną słuchu, polegającą jedynie na jego implancie, czyli i w takim przypadku nie zrezygnował ze swojej pasji. Historia Pjusa uczy nas, że nie ważne w jakiej sytuacji się znajdziemy, ważne by nigdy się nie poddawać i z determinacją walczyć o swoje, nawet gdy stawką jest własne życie. Dziękujemy Ci Karol za tą lekcję. Dla nas pozostaniesz toujours vif.