Młody π, autor fantastycznie zatytułowanej EP-ki „Zdycham powoli ale konsekwentnie EP” sprzed siedmiu (!) lat, rozpoczął 2025 rok dwoma krótkimi materiałami. Jak zapowiada – to jeszcze nie koniec. Porozmawialiśmy o jego obecnej i przyszłej twórczości, szczególnie o tym, w jakie rejony i dlaczego ewoluuje.

Mamy koniec stycznia, a Ty zdążyłeś opublikować w 2025 roku już dwa materiały “de bjut” i “ty, serio ogień”.

Jeszcze „droga” parę miesięcy temu, chyba uznaję to za całą serię wydawniczą od czasu paru numerów pod szyldem „season”. No i pracuję nad jeszcze co najmniej jednym projektem… Ja ogólnie staram się unikać rapowania jak ognia, dopiero jak wróci poczucie, że już nie mam wyboru i muszę zanurkować w hip-hop, to zaczyna mi się proces twórczy. Powiedziałbym, że to drugi-trzeci taki okres w moim życiu.

Z tego, co pisałeś, to jeszcze nie koniec, bo masz robić podejście do swojego opus magnum. Możesz zdradzić coś więcej?

Tym opus magnum miało być “ty, serio ogień”, początkowo projekt miał 16 tracków. Obecnie pracuję z paroma utalentowanymi muzykami (póki co nie wymieniam!) nad czymś bardziej “własnym”, mniej ograniczonym produkcjami z YouTube. Jako że jest w to zaangażowane więcej osób, poczucie odpowiedzialności za to, co i jak rapuję, jest większe. Produkcja będzie o wiele bardziej wychodzić poza moją interpretację trendów hip-hopowych, więc powinno być ciekawie, póki co mamy post-punk, glitchującą elektronikę, jakiś chillwave. Spore wyzwanie dla kogoś, kto ponoć nie umie rapować!

Dzięki temu ten projekt pewnie trafi też na Spotify.

Bardzo mi to przyświeca jako cel. Niewiele rzeczy obecnie mnie torturuje jak to, że ludzie mają ograniczony dostęp do moich rzeczy i w większości pewnie muszą konwertować empetrójki albo słuchać reklam z algorytmu.

Ile prawdy jest w tym “myśleniu tylko o rymach” – jesteś ciągle w twórczym trybie?

W twórczym niekoniecznie, ale rzeczywiście myślę o rymach (swoich czy czyichś) bardzo dużo. Prawdopodobnie poza najbardziej prozaicznymi rzeczami – o tym myślę najwięcej. Nie do końca się to przekłada na myślenie o rymach, które mam napisać, bardziej chodzi o rozszyfrowywanie istniejących już wersów.

Na “de bjut” nawijasz, że robisz “Zamach na próżnię” – ten wers ma znaczenie poza byciem nawiązaniem? Mam na myśli to, czy rzeczywiście brakuje Ci emo rapu czy może comedy rapu w Polsce?

Nie myślałem o tym w ten sposób, bo staram się ostatnio nie myśleć za dużo o tym, co rapuję. Chodziło po prostu o walkę z depresją, poczuciem, że dzień zleci bezużytecznie, ale rzeczywiście zawsze sprzyja mi lekko misja „zamachu na przeciętność”. W Polsce to już chyba żadnego typu rapu nie brakuje. Brakuje mi jasno określonego kanonu kreatywnych twórców.

Pozostając przy nazewnictwie – czy czujesz, że trafiasz do którejś z tych szufladek?

Eee, mam nadzieję że nie. (śmiech) Chciałbym robić raczej coś międzygatunkowego, hip-hop to dla mnie po prostu niezawodny punkt odniesienia. Wzorców twórczych szukam głównie poza środowiskiem (Oneohtrix Point Never, Ariel Pink, Thomas Pynchon, taka porcysowa klasyka). Mi się marzy gatunek hypnagogic trap.

“Z Nietzsche na betonie” Fantomowej Erekcji czy Twoje solowe “Zdycham powoli ale konsekwentnie EP” odbiły się echem – przynajmniej w niezalowym środowisku. To było wtedy dla Ciebie zaskoczeniem? 

Noooooo. Uczucie, które do dzisiaj próbuję dogonić. Bardzo motywujące stężenie uwagi.

No właśnie – po premierze “de bjut” pisałeś, że “odbiór taki se”.

To chyba jest przede wszystkim spowodowane tym, że nie podtrzymałem oczekiwań co do kierunku, jakiego ludzie się spodziewali. Ten wyżej opisany comedy emo hip-hop to już nie jest coś, co mi naturalnie wychodzi. Z tego, co rozumiem, rozpadło się sporo portali i grupek, które podtrzymywały środowisko na taką muzykę (Porcys, Trzy Szóstki, Carpigiani, parę miejsc na Facebooku). Ja po prostu próbuję znaleźć jak najbardziej sprzyjającą mi formę ekspresji, nie jest to już ta sama co parę lat temu przy największym zastrzyku zainteresowania. 

A bez portali z kolei dość ciężko o promocję. Wrzucenie samego materiału na tylko na fanpage nie wystarcza, by walczyć z nadprodukcją muzyki.

No i mi ciężko to ogarnąć… Skupiam się na tworzeniu, networking nie przychodzi mi naturalnie, tak samo jak te wszystkie marketingowe procesy.

Wracając do comedy rapu – z niego też w 100% nie rezygnujesz, prawda? Na “drodze” były jeszcze numery, przy których dość często można było się uśmiechać. Z tego miejsca również pozdrawiam Billa Gatesa. 

Kurde, no jak się trafi fajny wers, to zostawiam, jeśli uznam, że jest fajny i pasuje. Ten z Billem Gatesem to trochę prześmiewczy, ale nie wiem, komu innemu obecnie podziękować za komputer. Bo bardzo lubię komputer.

Myślałeś nad nagraniem w pełni poważnego, emocjonalnego materiału, przy którym nie da się uśmiechnąć, nawet przez łzy? Czy to byłoby zbytnie zerwanie z młodym π?

Chciałbym zrobić sporo zróżnicowanych projektów, ale wiadomo, że wena i otoczenie nie do końca dają mi warunki. Ale tak, wiele razy myślałem o ciężkich projektach.

Nasza rozmowa jest też pokłosiem tego, co napisałem na Ślizgawce – że dalej grasz antycharyzmatycznego rapera. 

Ja go nie gram… Przynajmniej taką mam nadzieję. Ale uważam, że moja maniera (jak i każda do pewnego stopnia?) i jej odbiór raczej będą mierzone osobno przez czyjeś doświadczenia. Dla mnie taka wycofana nawijka, do której się chyba odnosisz, to często znak bardzo dużej siły.

Chodzi mi także o to, że trudno u Ciebie szukać tego mitycznego progresu w nawijce – czymkolwiek by nie był, bo rozumiem, że ta wycofana nawijka to rzecz zamierzona. Ale rodzi się pytanie: ile razy można wykorzystywać ten sam patent?

Mnie się wydaje, że na obrębie tego samego patentu jestem całkiem kreatywny, ale może jest trochę lenistwa/problemów z warunkami/myślenia życzeniowego. Po prostu rapuję w sposób, który wydaje mi się autentyczny/ciekawy, a rapowanie jak Eminem rzadko w moim wypadku ma sens, rzadko mam na co dzień tego typu energię.

Materiały, które nagrywasz są w dużym stopniu unikalne. Czy są artyści z Polski albo z zagranicy, oddziałujący na Ciebie w taki sam sposób, jak Ty chciałbyś na innych?

Wspomniani wyżej Daniel Lopatin i Ariel Rosenberg to chyba twórczo największe punkty odniesienia. Poza tym James Ferraro. Z rapu oczywiście Playboi Carti, MF Doom, Drakeo the Ruler, Drain Gang… Ciągle szukam inspiracji, to chyba najbardziej skupiona część mojego procesu twórczego. Poza tym polskie podziemie, które mnie utrzymywało przy zainteresowaniu rapem, ci sami ludzie, którzy sprawili, że się otarliśmy na Ślizgu (a potem Ślizgawce) – Jimson, Laikike1, Ras, Pikers, VNM.

Śledzisz współczesną, dość dobrze rozwiniętą, alternatywną scenę hip-hopową? Mam na myśli m.in. takie składy jak Tonfa czy Ziomcy, z którymi pewnie mógłbyś pokusić się o współpracę.

Znam, słuchałem, doceniam. Oni chyba jednak operują na innym poziomie popularności i ogólnej codziennej rutyny (grają trasy itp.). Poza tym mi wiele utrudnia fakt, że nie mieszkam w Polsce, a to są ludzie, którzy tworzą “rejonowo”, tak sobie to przynajmniej wyobrażam. Chętnie bym z każdym popracował, szczerze mówiąc, każda kooperacja sprzyja rozwojowi.

Wiemy już, jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość, a czego najbardziej Tobie, jako twórcy, brakuje?

Trudne pytanie… Szeroko pojętych sprzyjających warunków, współpracy, feedbacku, wsparcia (którego jak mam, to nadużywam), często weny i pomysłów. Często brakuje też odwagi, odpowiedniej koncentracji oraz umiejętności zarządzania projektami, balansu między ułożeniem a spontanicznością. Ostatecznie są to rzeczy, o które każdy tworzący na jakimś wyższym poziomie zadba samodzielnie, ja do tego dopiero dorastam.