Hip-hopowe zespoły z instrumentalistami w składzie to w Polsce od zawsze nisza. Co prawda, od lat towarzyszy nam Afro Kolektyw, Eskaubei z kwartetem Tomka Nowaka obchodzi w tym roku 10. urodziny, mamy też legendarne, nieistniejące już Stare Miasto, a i z undergroundu dałoby się wyłowić kilka ciekawych składów. Niemniej, inicjatywy takie jak Bek-On Band zwykle przechodzą zupełnie niezauważone.

Frontman zespołu, Bek-On, był onegdaj dość znaną postacią rybnickiego podziemia. Miło wspominam projekt „Idę za nią” z 2013 roku w całości wyprodukowany przez Szatta, jednak większym echem na pewno odbił się jego inny zespół – PomaU. Zagrał z nim kilkadziesiąt koncertów, próbował podbić program X-Factor oraz – co najważniejsze dla truskuli – miał gościnkę Smarki Smarka. Albumu Bek-On Bandu można było się spodziewać: już dwa lata temu pojawił się zapis trzech kawałków z live sesji nagranej w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Jaworznie. Premiera się odwlekła, ale nic dziwnego: dla Bek-Ona rap jest pasją, która musi odstać swoje w kolejce.

Na „Lepszym dziś” raper sporo miejsca poświęca rodzinie – zero zaskoczeń, bo ona po prostu zajmuje dużo przestrzeni. Żeby zabrać żonę i piątkę dzieci na wycieczkę, Bek-On potrzebuje minivana. Znajdziemy tu pochwałę życia rodzinnego oraz recepty na szukanie szczęścia w prostych rzeczach i codzienności. Jednak Bek-On do uroczych linijek o zmienianiu pieluch nie boi się dodać, że „nie spał już rok” i „codziennie ma poniedziałek”. Lecz choć przyznaje, że jego życie to nie sielanka, często puszcza do nas oko, opowiadając o tym w żartobliwym tonie. W kawałkach takich jak „Patrz wyżej” każe się nam nie poddawać i stawiać czoło przeciwnościom. Co więcej, jest dumny z tego, jaką przeszedł drogę, słusznie chwaląc się tym, że wybrał abstynencję, bo otwarcie mówi o tym, że potrafił przesadzać z melanżem. Przez większą część albumu pozostaje jednak pozytywny, a siłę do pokonywania przeszkód znajduje choćby w wierze, do której odnosi się w kilku momentach na płycie.

Gdybym miał wybrać jeden highlight „Lepszego dziś” to z pewnością byłby nim lovesong „Z Tobą” – po raz kolejny Bek-On zaskarbia sympatię tym, że jest rozbrajająco bezpośredni. „Zanim poszliśmy na randkę, usłyszałem: <<Masz córkę>>” – przyznaje już w pierwszej zwrotce. I to kawałek, który nadaje tonu całej płycie i oddaje całą paletę barw autora. Gość jest zalatanym ojcem, dzieciaki dają w kość, nawet w „Z Tobą” przyznaje, że w związku bywało burzliwie, bo proces docierania się małżonków chwilkę zajmował. Finalnie jednak, nawet jeśli musi sięgać po dodatkową kawę, podnosi głowę, cieszy się życiem, a jego iskrę widać w nagraniach. „Mam piątkę dzieci i chęć na rapy” – rapuje w pewnym miejscu i rzeczywiście zajawka dalej kipi gęsta.

Jeśli chodzi o brzmienie „Lepszego dziś”, to jak wyobrazicie sobie typowy hip-hopowy band, to ten Bek-Ona gra właśnie tak. To nie jest wielki zarzut: wszystko jest na właściwym miejscu. Słychać, że tam są ludzie i oni uderzają w bębny (Kacper Struzik), szarpią za druty (Dominik Grec, Krzysztof Sapek) i klikają w klawisze (Konrad Struzik), a ktoś nawet drapie woski (DJ Siemano Siemek), czuć organiczność w ich muzyce i dają radę w tej klasycznej formie. Oczywiście są pewne zrywy i wyjątki od reguły, jak choćby w otwierającym album „Domu”, gdzie prym wiedzie ciężki rockowy riff. W „Nie wstydzę się twarzy” brzdęki gitary tworzą nieco truskulowy wajb, znany z polskiego podziemia z końca lat zerowych, z kolei „Wciąż” charakteryzuje szybsze tempo, a całość nie brzmi aż-tak-type-zespołowo, tylko bardziej elektronicznie. Na pewno więcej takich odlotów czy po prostu zabaw z aranżacjami dodałoby tej płycie repeat value.

Finalnie zatem „Lepsze dziś” wyróżnia się przede wszystkim formą nagrania i ekspresją Bek-Ona. Jeśli czytasz dalej ten tekst i wciąż nie wiesz, czy sięgnąć po ten materiał, to odpowiedz sobie na dwa proste pytania. Po pierwsze, czy lubisz rap z livebandem*? Po drugie, czy chcesz słuchać o życiu dorosłego człowieka? Jeśli odpowiedź na oba jest twierdząca, to wiesz, co z tym robić. Jak odpowiedź jest negatywna, to sobie odpuść – ten album Cię nie nawróci. Jak masz dwie różne odpowiedzi, to odpal „Z Tobą” i zdecyduj, czy słuchać dalej.


*nie mylić z koncertami, gdzie pan raper nagle stwierdził, że swoje super bangery robione przez maszyny zacznie odgrywać zespół – gdy tylko z kolegą Offcheckiem dojdziemy do władzy, zdelegalizujemy to specustawą.