Jak miałbym kochać mainstream za jedną, jedyną rzecz w 2021 roku, to na pewno będzie ten album. To prawdopodobnie najbardziej undergroundowa rzecz w wielkim rapie. Aż japa się cieszy.
Chłopaki z Lowpass zrobili krążek, który przenosi mnie na zielone łączki wiecznego chillingu, opalania klaty i picia ogórkowej Łomży 0%. To jest tak kochany albumik, że mógłby zostać moim misiem do pieszczot, a większość z tej przepięknej atmosfery można zawdzięczać odpowiedzialnym za produkcje Miroffowi i Wujasowi HZG. Piszczałki w „Zostań w domu”, gitara w „Idę z prawdą”, subtelne skrecze – to tylko kilka z wielu mini ozdobników robiących maksi klimat. Co ważne, choć sporo kawałków ma dość oniryczno-chillujący wajb, to znajdziemy także miejsce na skakanie na parkiecie („Patrz jak tańczę”) czy szybsze tempa („Jesteś bydłem”),
Rap na tej płycie to zdecydowanie drugi plan. Nie pogniewałbym się, gdyby był to album instrumentalny, choć nie jest znowu tak, że Miły Ale Też Zły i Marceli nie dają rady. Przeciwnie, wydaje mi się, że Miły na bitach bardziej klasycznych, a mniej połamanych, ma zdecydowanie więcej do powiedzenia, bardziej dba o linijki („Czasem preteksty to nerwy, a lecę bez inwektyw / Bez recepty na wersy, ale nie bez perspektyw”) i chce mu się zarapować coś ciekawszego niż rymowanie randomowych słów. Marceli Bober ma swoją jazdą i ja to szanuję. Trochę z przymrużeniem oka patrzę na jego próby pisania antysystemowego („Wolności nie zabierze nam fake biurokracja (fuck you) / Długi państwa to nie nasza sprawka (nie, nie, nie) / Władza zachłanna widać to po podatkach”) czy bycia poetą z dziwnymi metaforami („Ziemia jest rajem szatana”, „Przydałaby się jakaś kucharka, ale nie kura domowa / Nie chcę syna mieć kurczaka, pelikana i bociana”) , ale jego slow-flow całkiem sympatycznie przeplata się ze żwawszym Miłym. W ogóle wiecie, jego gadano-dukane flow dla rozpędzonego, rozwytego i rozchwianego emocjonalne mainstreamu to niezła lepa na pysk.
Plusiki za Paulinę Przybysz, która kolejny raz w rapowym wykonaniu daje radę i przesłuchałbym całego jej projektu w tym klimacie oraz dla odżywającego na klasycznych bitach Otschodzi. Śmieszna sprawa natomiast z Rychem sprawiającym wrażenie, jakby nie do końca skumał o co chodzi w tym bicie i temacie. A może po prostu to dla chłopaków z Lowpass „Pato styl” ma inną definicję niż dla Penera z Jeżyc.
Także nabijcie im ze dwa wyświetlenia, póki coś takiego grają w mainstreamie, bo jak skończą po czerwonej stronie Excela, to zostanie nam tylkopłacz i zgrzytanie autotune’a.