Jak przeanalizujecie ruchy Young Igiego na klipie OIO „Worki w tłum” i spojrzycie na jego pusty wzrok, to przekonacie się, że on już wie. Wie, że nie było warto. Wie, że srebrniki zarobione na stargetowanym na zajarane cukieraśnym pop-rapem dzieciaczki nie zwrócą mu tego, co stracił bezpowrotnie. Przed oczami przeleciały mu zapewne jego kawałki z Pikersem, hitowa „Bestia” czy nagrywki z Peją. Przez kreowanie idiotycznych piosenek jako OIO nawet rzut oka na spływające powiadomienia z banku nie będzie leczył bezsenności. Bo najgorszy jest ten wstyd. Wstyd, który zobaczyłem w jego przerażonych oczach. Nie wstyd spowodowany chęcią zysku, nie wstyd połączony ze zmieszaniem, nie wstyd młodego, nieśmiałego rapera. Wstyd spowodowany nagraniem absolutnego paździerza. Wstyd istnienia. Najgorszy rodzaj wstydu.