Informacja prasowa głosi, że „Real Deal” to kompilacja dwudziestu premierowych kawałków, że autorzy mają własny styl, że doświadczenie, że godziny freestyli, że własny sznyt, bezkompromisowość, coś tam, blabla, a w skład tego trio wchodzą Lecon (ztj. Pan DMI), Safilafiqz i Ojciec. A ja powiem tak: TO JIMSON I KUMPLE. I żadnych zbędnych gadek nie trzeba.

Ogólnie „Real Deal” słucha się jak skarbu ukrytego lata temu przez polskich truskuli, który właśnie przypadkiem odkopano. Gdyby ktoś mi powiedział, że to zaginiony album Top Smokin’ to byłbym w stanie w to uwierzyć (nikt przecież nie follow-upuje Esfy w 2021!). Brzmi zatem staro. Jak podziemie z początków tego tysiąclecia. Mimo tego ich wajb ma w sobie wiele uroku. Po pierwsze, bo takiej muzyki już naprawdę nikt nie robi, po drugie – widać, że to rap tworzony przede wszystkim dla siebie, a nie z ideą sprzedania tego w labelu czy walki o zasięgi.

Jimson aka Lecon aka Pan DżiMI oczywiście się wybija i momentami składa naprawdę fajnie. Choć nie są to jego najlepsze zwrotki – nawet biorąc pod uwagę okres po jego Hot16Challenge2 – to gdzieniegdzie czuć znane wcześniej znakomite pióro i głos, który moją dupę tuli do snu. „Rozpadam się na atomy” (ten saks w bicie!) jest tego idealnym przykładem. Safilafiqz i Ojciec odstają zarówno jeśli chodzi o pisanie, jak i flow, bo obaj nawijają dość kanciasto.

A, no i te adliby Westside Gunna na propsie.