Znacie w ogóle kogoś, kto nie jara się posse cutami? Kogoś, kto słysząc wielu różnych emcees obok siebie mówi „Błeee, nie no, co to ma kurwa być, zabierz to, wolę umrzeć z nudów słuchając jednego rapera niż ekscytować się różnorodnymi stylami”? No przecież nie znacie, zatem grupowe kawałki zawsze w cenie. Wszystkich zatem ucieszy, że wzbogacenie „Panamery” (numer w pierwotnej wersji ukazał się na ubiegłorocznej „Staminie”) o czwórkę gości wystrzeliło w kosmos ten ALREADY poważny banger. Świetny, dynamiczny refren dostał jeszcze więcej serca niż w oryginale, bo nie dość, że pojawia się trzy razy, a nie dwa (i tym razem pełni funkcję dropa), to jeszcze został dodatkowo zintensyfikowany przez CatchUpa. I chciałbym naprawdę poświęcić więcej miejsca gościom, zwrócić uwagę na fantastycznie rozegrane przejście między szalonymi zwrotkami Okiego i Kronkel Doma, na Kizownika oferującego swój stały poziom. Ale tak naprawdę najciekawsze rzeczy dzieją się u samego Gedza, który z okazji remixu pokusił się o napisanie nowej ósemki. Jezusmaria, przecież ten gość w pierwszym wersie przedstawia malarza Petera Rubensa, w drugim sam maluje postać zdziwionego krupiera, a w trzecim – przypomina o legendach graffiti. A kończące linijki o dwóch słońcach są tak urocze, że nie da się przy nich nie uśmiechnąć, jeśli masz chociaż odrobinę empatii. Jeszcze jest bit – wierny oryginalnej wersji, ze znakiem jakości 808bros i SHDØWa, więc naprawdę nie muszę wspominać, że ma mięsiste bębny, potężny bas, dopieszczony aranż i prościutki, ale napędzający motyw w refrenie. Idę sobie pojeździć.