Za jeden z najpotężniejszych okresów w historii hip-hopu słusznie uchodzi rok 1994. Premiery Illmatic Nasa i Ready To Die Biggiego może i przyćmiły resztę wydawnictw, ale nie należy zapominać, że wtedy też debiutowali choćby Jeru The Damaja, O.C. czy OutKast. Zresztą ten rok był obfity w płyty, które dziś nazywamy klasykami. Jednym z nich jest Hard To Earn Gang Starra. Chyba najbardziej uliczny album grupy zawierał wiele nagrań, których słuchamy do dzisiaj – Mass Appeal, Code Of The Streets czy DWYCK. Od zawsze miałem słabość do rzeczy nieoczywistych w muzyce i dlatego to akurat Brainstorm jest jednym z moich ulubionych numerów z tego albumu.

Uwielbiam Guru, bardziej za styl i barwę głosu niż za teksty. W Brainstorm za wszelką cenę chce wyjaśnić swoim oponentom z branży, że jest lepszy od nich na każdej płaszczyźnie. Jednak tutaj to beat jest czymś, co wyróżnia ten numer spośród innych z płyty. Bywał nawet wykorzystywany na koncertach Gang Starra jako przerywnik, aby rozruszać publiczność. Brzmi jak wysamplowany odgłos nienaoliwionych drzwi lub czajnika z gotującą się wodą. Ktoś powie, że jest asłuchalny. Niejeden raper nie nagrałby pod taki podkład, a jeśli już, usunąłby ten numer podczas selekcji utworów na płytę. To bez wątpienia jeden z najdziwniejszych beatów Preema z charakterystyczną perkusją, stworzoną na samplerze MPC60 z 1988 roku.

Guru poprosił DJ-a Premiera o szybki, ale i oszczędny beat, na którym lepiej wybrzmią jego rapowe umiejętności. W Brainstorm nawinął szybciej, chcąc nawiązać do rapu z końca lat 80., gdzie taki Big Daddy Kane lub Rakim często rapowali w innym tempie niż w późniejszych latach. Na debiucie Gang Starra z 1989 roku też zresztą znajdziemy takie numery. Na sam koniec utworu zastosowano ciekawy zabieg – muzyka stopniowo zostaje wyciszana, podczas gdy Guru przez cały czas rapuje. W starych nagraniach z lat siedemdziesiątych często słyszy się takie rozwiązania. W rapowych z lat dziewięćdziesiątych już niekoniecznie.