Wieczór jak każdy inny w South Central. Cozz siedział w swoim mieszkaniu i właśnie kończył pisać tekst do Dreams. Nie wiedział wtedy jeszcze, że po nagraniu numeru i opublikowaniu do niego teledysku, zwróci na siebie uwagę rapowego środowiska, a wśród sympatyków jego talentu znajdzie się sam J. Cole. Zaowocowało to podpisaniem kontraktu z wytwórnią Dreamville, która w mojej opinii zrzesza najciekawszych obecnie raperów na scenie. W porównaniu do barwnych, stawiających na ekstrawagancję chłopaków z Earthgang, Cozz jest mniej popularnym raperem. Jego twórczość jest prostsza, bardziej uliczna, ludzka, a w dobie uporczywego dbania o wizerunek bywa to mniej pociągające. J. Cole wspiera swojego podopiecznego jak tylko może – na debiutanckim krążku, Cozz & Effect, dograł swoją zwrotkę do remiksu Knock Tha Hustle, co wywindowało popularność Cozza. Pojawił się również na kolejnym albumie – Effected.
Utwór Zendaya jest luźnym nawiązaniem do popularnej aktorki, choć jeśli miałby być hołdem to prędzej dla muzyki – J. Cole jedynie informuje o tym, że Cozz pożąda tę dziewczynę. Obaj panowie zaznaczają wyraźnie, jaki wpływ miał na nich rap i co dzięki niemu zdołali osiągnąć. J. Cole w swoim młodszym koledze odnajduje poniekąd siebie, ponieważ ich ścieżki są niemal identyczne. Cozz otrzymał od niego szansę, podobnie jak on kilka lat wcześniej od Jaya-Z, gdy dołączył do Roc Nation. W zasadzie słyszymy tutaj rozmowę, w której starszy kolega dzieli się doświadczeniem, a młodszy zobowiązuje się z tego skorzystać. Za muzykę odpowiada J. Cole. Prosty beat, oparty głównie na wysamplowanym wokalu, wywołuje we mnie skojarzenia z podziemnym rapem z okresu pomiędzy 2005, a 2010 rokiem. Dlatego też przyjemnie się słucha całości. Często wracam do tego numeru, czyżbym za bardzo dał się omotać nostalgii?