Wszystkie moje zainteresowania oscylują wokół muzyki, a moja relacja z nią jest pełna namiętności. Niestety zdarza się, że nadchodzi moment znużenia i wtedy potrzebuję impulsu, który przywróci poziom serotoniny do normy. Take Care BigXthaPluga sprawił, że od nowa pokochałem muzykę. Premierę miał w październiku, lecz natrafiłem na niego dopiero kilka dni temu, a już zdążyłem przesłuchać go więcej razy niż drugiego albumu Drake’a. Płyta zawiera 15 numerów i trwa niewiele ponad 30 minut, a średni czas trwania każdego z nich to mniej więcej 2 minuty. Zabawne, bo taka Aquemini OutKast ma podobną liczbę utworów, a jej czas trwania jest dwukrotnie dłuższy. Czy BigXthaPlug nagrał album roku? Przesłuchałem za mało pozycji, aby móc się szczerze wypowiedzieć w tej kwestii. Nie zdziwię się jednak, jak zajmie wysokie pozycje w różnych zestawieniach.
Każdy numer z płyty pochodzącego z Dallas rapera jest w zasadzie do siebie podobny w warstwie muzycznej. Samplowany soul, akurat taki, który najbardziej uwielbiam. Perkusja zdominowana przez cykacze, charakterystyczna dla hip-hopu z Teksasu. Nie chciałbym, żeby to wszystko zabrzmiało jak zarzut, ponieważ dostrzegam w tym ogromną zaletę. Materiał przynajmniej jest spójny, czego brakuje wielu wychodzącym wydawnictwom. Chciałbym zachęcić wszystkich do przesłuchania całości, ale najbardziej spodobał mi się utwór Change Me, idealnie oddający obraz albumu. Otrzymujemy opowieść o wygrywaniu życia, w której BigXthaPlug zapewnia, że nie zmienił się wraz ze zmianą statusu. Tylko jak to jest pięknie podane! Gospodarz tutaj wręcz poskramia ten beat z przewodzącym dźwiękiem fletu. Wyróżnia go niska rozpoznawalna barwa głosu, która w połączeniu z południowym flow jeszcze bardziej poraża słuchacza. Pomyśleć tylko, że tak przez kolejne piętnaście utworów. Przecież brzmi to jak najlepiej wykorzystane pół godziny w ciągu dziesięciolecia!