Muzyka instrumentalna w Polsce ma się dobrze i nie muszą tego dowodzić amerykańscy naukowcy. Płyta Lost Tapes 001 Steeza błyskawicznie rozeszła się w przedsprzedaży, nadchodzące krążki Noona elektryzują całą muzyczną prasę. Obaj jednak, oczywiście nie umniejszając niczego z ich dorobku, zrealizowali kanoniczne albumy we współpracy z raperami, mające więcej wyznawców niż ich autorzy, o których krążą legendy. Podobnie Essex – lata temu objawił się słuchaczom dzięki temu, że Kuban wykorzystał jego podkłady na nośnym Cozamixtape.

Pytanie tylko, co z producentami, którzy już na samym początku swojej przygody z muzyką postanowili, że nie będą przemawiać słowami, a skomponowanymi przez siebie melodiami? Wydawałoby się, że tutaj globalizacja może oddziaływać najmocniej i brak bariery językowej w ich przypadku może jedynie pomóc. Tymczasem – kiedyś uważany za prawdziwą kopalnię muzyki instrumentalnej – Soundcloud trochę podupadł, a poza polską granicę udaje się wydostać jedynie nielicznym producentom. RTN, który swoje kompakty wysyła raz do Japonii, raz do Australii czy Tas, z powodzeniem grający koncerty w Tajlandii. Co miesiąc ma miejsce premiera jakiejś intrygującej płyty, ale ciężko znaleźć wzmiankę o niej w największych polskich mediach muzycznych. Mimo że jakość wyprodukowanych przez Polaków utworów to często poziom światowy. OLiS co tydzień jest zdominowany przez raperów, a i tak o instrumentalnym hip-hopie cisza. Przecież to wciąż hip-hop, tyle że bez rapu. Czy naprawdę dany producent musi się zameldować na płycie z raperem przed obraniem własnej drogi?

Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego tak jest, ale postanowiłem spróbować zmienić ten stan rzeczy. Oddaję głos kilku producentom. Mam nadzieję, że sami zachęcą odbiorców do słuchania muzyki instrumentalnej i małymi krokami wspólnie sprawimy, że ludzie coraz częściej będą sięgać po płyty bez względu na rozpoznawalność ich autorów czy liczbę miesięcznych słuchaczy na Spotify.

RTN

Producent z Lublina, który współpracował z takimi artystami jak Curren$y, MC Eiht czy Daz Dillinger. Płyty wydaje własnym sumptem, wciąż pozostając niezależnym muzykiem. Inspiruje się west coastem, g-funkiem, soulem, funkiem i r&b, których wpływy słychać w jego muzyce.

Warto słuchać muzyki instrumentalnej, najprościej ujmując, dla samej muzyki (śmiech) oraz przede wszystkim ze względu na to, że przez brak wokali można skupić się na detalach, dźwiękach, różnych smaczkach i niuansach w utworze. Dzięki temu możemy całą naszą uwagę poświęcić stricte muzyce, nic nas nie rozprasza. Muzyka poprzez sposób zagrania, gamę, dobór instrumentów, tempo, rytm, progresje akordów czy budowę melodii potrafi wydobyć ze słuchacza określone emocje i uczucia. Ponadto nadal pozwala na indywidualną interpretację tego, co twórca (producent/kompozytor) chciał przekazać instrumentalnym utworem. Tutaj zamiast wokali to poszczególne instrumenty odgrywają kluczową rolę i budują theme utworu, to instrumenty opowiadają tutaj historię – nie wokal i to jest piękne w muzyce instrumentalnej.

Oprócz stricte instrumentalnych projektów warto sprawdzać albumy, które pierwotnie zostały wydane z wokalami, ale ukazały się również w wersjach instrumentalnych. Świetnym przykładem jest „Oxnard” i „Ventura” od Anderson .Paak’a czy projekt „Free Nationals” od bandu Free Nationals (często koncertują z .Paakiem) – dla entuzjastów R&B, soul czy funk to kopalnia świetnych, bogatych brzmieniowo i aranżacyjnie produkcji, w eksperymentalnym wydaniu.

Ostatni album instrumentalny: RTN – 2020 (RTN, 2021)

Boom-Gap!

Boom-Gap! to pochodzący z Warszawy producent, który potrafi się odnaleźć w wielu hip-hopowych stylistykach. W twórczości stawia na sampling, ale i nowoczesne rozwiązania. Inspiruje się dobrą muzyką z różnych stron – od trip hopu po brytyjski drill.

Hip-hopowa muzyka instrumentalna ma wiele odłamów. Począwszy od ostatnio najpopularniejszego, tzw. study beats i lo-fi, które określam jako anime girl beats, aż po abstract hip-hopowe, wręcz trip hopowe numery. Muzykę instrumentalną możemy włączyć właściwie w każdym momencie życia, ponieważ można ją umiejscowić w każdym nastroju. Mam swoje cykle słuchania takiej muzyki. Kiedy potrzebuję niewielkiego skupienia, gdzie nie będą mi zbytnio przeszkadzać dźwięki, hałasy lub rozmowy, włączam sobie którąś z moich ulubionych playlist, zawierających właśnie takie lo-fi study beats z wolnym BPM-em. Wiele z nich można polecić, ale tak naprawdę nieważne, którą, wszystkie są takie same. W tych wolnych podkładach można się zanurzyć, wcale się w nie nie wsłuchując. Study beats w końcu są tworzone, aby leciały w tle, gdzie na słuchawkach słyszymy właściwie stukanie stopy lub werbla. To się znakomicie nadaje do jakiejś wzmożonej koncentracji, skupienia.

Jeśli chcemy wejść w głęboką muzyczną podróż, to polecam artystów, do których trochę się odniosłem, mówiąc o abstract hip-hopie czy trip hopie. Sam w swojej twórczości nawiązuję do pierwszych prac DJ Shadowa, Vadima, wczesnych płyt DJ Krusha czy brytyjskiej sceny trip hopowej. W tym szukam czegoś ambitnego z potężnym ładunkiem emocjonalnym, wypatruję poważnego rzemiosła. Różnorodność hip-hopowej muzyki instrumentalnej jest na tyle olbrzymia, że zaspokoi każdą potrzebę, jaką sobie w danym momencie wymyślimy. Słuchanie jej jest doskonałą okazją, aby wsłuchać się w to, jak zbudowane są bity, gdzie rozłożone są akcenty. Często słuchamy jakiegoś kawałka, bit sobie leci, fajna melodia, jakiś aranż, a nawet nie zwracamy uwagi na to, co się dzieje w tle. Słuchanie muzyki bez wokalu lub z jego ograniczoną ilością jest tutaj plusem. Nie wiem, czy trzeba do tego zachęcać, ale jeśli ktoś chce zacząć swoją przygodę z robieniem bitów, to powinien przyjrzeć się temu, jak są skonstruowane. Inaczej komponuje się trap, boom-bap, drill. Te punkty, gdzie aranżacja się zmienia, są inaczej rozłożone w każdym podgatunku hip-hopu. A to umożliwia właśnie muzyka instrumentalna.

Ostatni album instrumentalny: Boom-Gap! – Chapter: END (Boom-Gap!, 2021)

Cok

Sosnowiecki producent, reprezentant elQuatro Nagrania. W twórczości stawia na sample i komponowanie przy użyciu analogowych syntezatorów. Główny obszar jego rozwoju to muzyka instrumentalna. Inspiruje go soul i funk, głównie z lat 70.

Jednym z prozaicznych powodów, dla których warto zwrócić uwagę na muzykę instrumentalną: jest po prostu mniej angażująca. Dzięki temu bardzo dobrze sprawdza się jako tło do wielu zajęć, takich jak czytanie czy nauka. Jednak co najlepsze, wcale nie musi być ona tłem. A nawet wręcz przeciwnie. Z racji na brak wokalisty w muzyce, łatwiej wyłapywać wszelakie techniczne rozwiązania oraz niuanse zastosowane przez producentów. Jest to pewien walor edukacyjny, jednak taki stan rzeczy sprawia, że jesteśmy w stanie o wiele bardziej docenić samą muzykę, fundamentalnie.

Ostatni album instrumentalny: Cok – NuTrip (elQuatro Nagrania, 2022)

Tropiki

Tropiki to projekt, za który odpowiedzialny jest producent ze Szczecina – Michał Urban. Od niedawna członek U Know Me Records. Zasila również szeregi kolektywu Local Disco Allnighter. W muzyce przemyca inspiracje magicznymi latami 80.

Warto słuchać muzyki instrumentalnej, ponieważ niczego ci nie narzuca. Utwór nie jest podyktowany tym, co zostało napisane w tekście. Pozwala to na popuszczenie wodzy fantazji. Każda osoba może mieć inne wyobrażenie tego, o czym jest numer.

Ostatni album instrumentalny: Tropiki – Panorama (U Know Me Records, 2022)

Graf Cratedigger

Graf Cratedigger jest od lat związany z oficyną Queen Size Records. Fan MPC, starych samplerów, ale i analogowych syntezatorów. Jego muzyka zawsze ukazuje się na jego ulubionym nośniku – płycie winylowej.

Każdy, kto współpracował z raperami wie, że niektórzy z nich zniechęcają do pracy. Po co więc być zależnym od kogoś, kogo trzeba ganiać, żeby coś zrobił. Po prostu. Niektórym trzeba zapłacić dużo pieniędzy za nagranie dwóch szesnastek i – powiedzmy sobie szczerze – nie zawsze się starają. A za ten sos możesz mieć na przykład nowy syntezator albo coś innego, co jest niezbędne do pracy w studio. W muzyce instrumentalnej nie ma bariery, jest uniwersalna. Komunikuję się z ludźmi akordami. A z racji tego, że nie ma raperów, to można ją puścić gdzieś, gdzie nie mógłbyś puścić muzyki z raperami lub z wokalistami. Mam takie doświadczenia, że ludzie – nazwijmy to – z innych światów, kręcili nosem na utwory z raperami, a słuchali sobie utworów instrumentalnych i było to odebrane pozytywnie. Taka muzyka może spokojnie polecieć jako muzyka w tle, na przykład w jakimś biznesie. Ludzie nie będą się krzywo patrzeć jak na polski rap (śmiech).

Muzyki instrumentalnej możesz słuchać, zajmując się jakąś pracą. Jeśli to praca, która wymaga pewnego skupienia, to muzyka wokalna mogłaby przeszkadzać w tej koncentracji, natomiast instrumentalna pomaga bardziej się skupić. Zwróć uwagę na wszystkie playlisty w serwisach streamingowych, przeznaczone do nauki lub pracy. Tam nie masz muzyki wokalnej, tylko instrumentalną. Często jest to lo-fi hip-hop, a przynajmniej ja tak trafiam. Odnoszę wrażenie, że jest pewien trend na instrumentalny lo-fi hip-hop i kiedy włączę taką playlistę, gryzie mnie strasznie, że wszystko tam jest na jedno kopyto, ale to taka dygresja. W każdym razie pozwala to dotrzeć do innego odbiorcy niż muzyka wokalna. Jest jeszcze jeden element, ciekawszy.

Nagrania z raperami często wymagają tego, aby było tam miejsce na wokal, sonicznie, w częstotliwościach. A w nagraniu z samymi instrumentami możesz zrobić coś ciekawego w tym miejscu, czego teoretycznie nie mógłbyś zrobić, mając tam jakikolwiek wokal. Płytę instrumentalną możesz zrobić nawet na słuchawkach. Nie musisz mieć pomieszczenia przygotowanego akustycznie. Nie mam na myśli miksu. Nagranie wokalu wymaga posiadania porządnie zrobionej kabiny, a tak, mając nagrywany po kablu sygnał z syntezatora, nie masz takiej potrzeby. Jasne, dla najlepszego efektu warto to miksować na studyjnych monitorach, ale powiedzmy, że gdzieś na wakacjach, daleko od domu, możesz zrealizować płytę. Słuchawki, laptop, niewielki interfejs czy klawiatura sterująca mieszczą się w plecaku.

Ostatni album instrumentalny: Graf Cratedigger – Between (Queen Size Records, 2020)

Skórysyn

Skórysyn pochodzi z będzińskiego Warpia. Jego twórczość będzie się ukazywać pod szyldem kolektywu Tylda, do którego niedawno dołączył. Za swoją ulubioną estetykę uważa brud, analogowe taśmy, przestery, 808 i grime’owe brzmienia.

Muzyka instrumentalna, która jest w pewien sposób repetytywna, aranże nie są tak mocno rozbudowane i nie opowiadają same w sobie jakiejś historii (a jak opowiadają, to nie jest to takie oczywiste), potrafi wprowadzić mnie w swego rodzaju pierwotny trans. Nie mówię o transie psychodelicznym, bardziej takim jak u plemion, gdzie szaman dudni w bębny. W zależności od rytmu, częstotliwości czy głośności, wprowadza ludzi w różne stany. Zarówno fizyczne – taniec czy poruszanie się głową, jak i mentalne – wsłuchując się ciągle w ten sam rytm dostrzegam nakładanie się lub tworzenie nowych rytmów, pomiędzy tym istniejącym. Kiedy stopa czy bas chodzi w określony sposób, można dostrzec polirytmię nawet tam, gdzie jej nie ma. Coraz więcej słucham utworów, w których tak naprawdę występuje powtarzalność, ale wprowadza mnie w specyficzny stan, może nie ogłupienia, ale… Wtedy nie skupiam się na dopatrywaniu się w nich jakichś smaczków czy ozdobników, a oddaję się jej w sposób pierwotny, gdzie czuje się to, co tam gra, a nie rozumie czy analizuje.

Każdy gatunek, jego odłam czy wręcz poszczególny album smakuje mi zupełnie inaczej, w zależności od warunków, w jakich go słucham. Czy świeci słońce, czy pada deszcz, czy jadę samochodem po ciemku czy nad ranem, czy ćwiczę, czy idę na trening – ten sam album jest w stanie zabrzmieć inaczej i wywołać we mnie kompletnie inne emocje lub stany, a teoretycznie to wciąż ta sama płyta. Wydaje mi się, że muzyka instrumentalna, stworzona w określonych warunkach, jest w stanie oddać lub uchwycić otoczenie, w którym powstała. Grime powstał w taki sposób – to miejska legenda, więc nie wiem czy można temu zaufać – że brzmienia miały imitować londyńskie osiedla – trzaskanie drzwiami, syreny, duże przestrzenie, echa, jakieś krzyki. Brzmienia organiczne z kolei oddają ducha lub klimat natury, lasu. Są bardziej głuche, puste, szeleszczące. Nie mają tak ostrych krawędzi i wysokich tonów jak w muzyce klubowej, która prawdopodobnie oddaje atmosferę klubu i bardziej sterylnych miejsc, pełnych niedoskonałości, stworzonych przez ludzi, a nie przez naturę.

Ostatni album instrumentalny: Skórysyn – Spalony Innym Phonkiem (WRP TRR, 2022)