W latach siedemdziesiątych rodzice pewnego małego chłopca postanowili przeprowadzić się z Jamajki do Mount Vernon w stanie Nowy Jork. Dzięki temu, niespełna dwadzieścia lat później, Dwight Arrington Myers był szanowanym przedstawicielem nowojorskiej sceny rapowej. Absolutnie nie dlatego, że jego kuzynem był Pete Rock, który wówczas był jednym z głównych architektów brzmienia Nowego Jorku. Heavy D po prostu miał niesamowite flow, charyzmę, luz i musiał czymś zjednywać sobie ludzi, skoro od zawsze brał udział w różnych kooperacjach.

Będąc liderem Heavy D & The Boyz, jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych łaczył rap z r&b. W USA wzbudzało to wtedy poważanie, w Polsce na przełomie wieków zostałby skazany na ostracyzm. Jako jeden z nielicznych wystąpił gościnnie u Michaela Jacksona. Chętnie występował w różnych posse-cutach, choćby w Roll With That Flava tymczasowej supergrupy – The Flavor Unit MCs. A jeszcze chętniej te posse-cuty organizował.

„Dont’ Curse”, Heavy D i czołówka Nowego Jorku

Bez wątpienia jednym z najlepszych posse-cutów w historii jest Don’t Curse z płyty Peaceful Journey wydanej w 1991 roku. Heavy D zaprosił do niego wyłącznie raperów z ugruntowaną już w tamtym czasie pozycją na scenie. Ten sarkastyczny utwór, zobrazowany teledyskiem o sporym rozmachu, jak i jego obsada, po dziś dzień budzą podziw. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało z dzisiejszej perspektywy, ale ciężko sobie wyobrazić bardziej pożądane nazwiska w tamtym czasie niż Kool G Rap, Grand Puba, CL Smooth, Big Daddy Kane, (rapujący!) Pete Rock czy Q-Tip.

Nie należy jednak zapominać, że rok później wyszedł kolejny album zespołu Heavy D & The Boyz, Blue Funk, gdzie pojawił się równie ciekawy posse-cut. Tym razem jest mniej wesoło, a bardziej braggowo. Typowe przechwałki do mikrofonu od ludzi, uważających się za rapowe bestie. A Bunch Of Niggas na pewno jest mniej popularny, ale czy słusznie? Co może być tego powodem? Jestem przekonany, że jednym z nich jest brak klipu. Celowałbym również w tematykę numeru, skądinąd mniej wyszukaną niż miało to miejsce u poprzednika. Jeszcze jedno mogło wpłynąć na taką kolej rzeczy – sami autorzy.

„A Bunch Of Niggas”, Heavy D i całkiem niezła ekipa

Udzielili się tutaj raperzy, którzy w 1992 roku byli na różnym etapie swoich karier. Guru miał już na koncie trzy albumy nagrane z DJ-em Premierem. Busta Rhymes był zaraz po głośnym udziale w Scenario i debiucie fonograficznym swojej formacji – Leaders Of The New School. 3rd Eye jako MC nie elektryzował tak jak pozostali koledzy, choć jako producent miał już całkiem imponującą listę dokonań. Zajął się również produkcją tego posse-cutu, zamykającego tracklistę Blue Funk. Do tego w utworze pojawia się jeszcze Rob-O, którego nazwisko nie było wtedy najgłośniejsze w branży. The Notorious B.I.G. natomiast dopiero wchodził na scenę. Gdyby tak zestawić popularność i dorobek artystyczny autorów Don’t Curse i A Bunch Of Niggas na tamten moment, zwycięsko z pojedynku wyszliby ci pierwsi. Dlatego tym bardziej warto wrócić do drugiego z tych numerów, ponieważ zasługuje na trochę atencji. Jedynie z perspektywy lat jesteśmy w stanie docenić, jaką ekipę wówczas zorganizował Heavy D.

Na tym oszczędnym bicie, gdzie w miejscu na najbardziej klasyczny hip-hopowy refren pojawiają się dęciaki, możemy usłyszeć jedną z mniej popularnych zwrotek (jeszcze) Biggiego Smallsa. Busta Rhymes z kolei, w przeciwieństwie do przywoływanego występu u A Tribe Called Quest, rapuje wolniej, ale krzykliwie i niepokojąco dziwnie. Wejście Guru to jakby przedłużenie Daily Operation Gang Starra, a Heavy D prezentuje poziom umiejętności, oparty tutaj głównie o przyspieszenia, z którego przez pierwsze cztery albumy rzadko schodził. Najmniej wyraziste są zwrotki 3rd Eye i Rob-O, zdecydowanie spokojniejsze niż rap pozostałych kolegów, ale jednocześnie spójne z resztą.

Słuchanie po latach powoduje smutek

Najsmutniejszym w tym wszystkim jest to, że połowy autorów nagrania już z nami nie ma od wielu lat. Odeszli zdecydowanie za wcześnie. Guru i Heavy D z powodu choroby, kolejno w wieku 49 i 44 lat. Biggie został zabity jeszcze przed 25 urodzinami. Kiedy więc taki Busta Rhymes wydaje kolejny album, może warto się zatrzymać na chwilę i uświadomić sobie, jak długą drogę już przeszedł, a my, słuchacze rapu, razem z nim. Tym bardziej, że wciąż trzyma pewien poziom. Czy Guru, Heavy D lub The Notorious B.I.G. przeszliby podobną drogę? Nie moje zadanie się nad tym zastanawiać. Na szczęście pozostawili po sobie tak interesujące utwory jak A Bunch Of Niggas.