W latach 2008-10, gdy Big L dawno już przekręcił się w grobie na drugi bok, Cam’ron powoli mainstreamowo dogorywał, Asap Rocky jeszcze nie wiedział, jak ma się wysrać, Max B (niesłusznie skazany) przygotowywał się do odsiadki, a u Frencha Montany dopiero rozwijało się wodogłowie, na pierwszoplanową postać Harlemu wysuwał się pewien bipolarny (jeszcze wtedy niezdiagnozowany) gimbus z kolorowym plecakiem i różowymi słuchawkami.
Charles Hamilton, bo o nim mowa, nawijał w 2008 w numerze z Maxem B – „Northpole” –
living what I write
And grinning, I’m in the best position of my life
i faktycznie mogło się tak wydawać. Dobre recenzje mixtejpów, szybko rosnący hype, wybór na jednego z Freshmanów XXL’a na 2009 czy w końcu milionowy kontrakt w Interscope. Wszystko ładnie pięknie, a sam Charles rozpoczął proces Hamiltonizacji, czyli serię 8 mixtejpów przygotowujących świat na premierę legalnego The Pink Lavalamp.
I won’t lose, that is not an option
Rap is not a job, I gotta rap to stop the nonsense
Tak rozpoczynał swój mixtape „it’s Charles Hamilton”. Bezswagowa wersja Kanye, jak go kiedyś okrzyknięto, wjeżdżał z klasyczną truskulową misją, gdzie barsy są najważniejsze, a raper jeszcze musiał umieć rymować (nie do pomyślenia w 2021).
Mimo rymowanej uczty dla backpackerów i miłośników kolorowania wersów w samej treści pokazywał sporo bólu czy to tego wynikającego z niezrozumienia, niespełnionej miłości czy po prostu z problemów i tych materialnych, i emocjonalnych
Put your L’s in the air, I see the big picture starring
Charles, the most well fed starving artist
Niestety, zgadzał się hajp, a nie hajs, a sam Charles nie mógł sobie za bardzo poradzić. Często nie miał nawet gdzie spać przez co był co raz częstszym bywalcem skłotów. Zaczął też bardziej wchodzić w świat dragów: uzależniony był od marihuany, grzybów czy heroiny. Wtedy też zaczynały o sobie dawać znać „demony” w głowie. Nadal jednak potrafił być bawidamkiem…
Miss. Can I call you, Miss?
I got your number so like, can I call you, miss?(…)I’m sure you won’t believe me
If I said I was talkin’ to God and shit
But it’s all legit, all of it
Bawidamkiem który mimo że zdawał sobie sprawę ze swojego odklejenia od rzeczywistości, to mógłby oddać kobiecie wszystko i chce tylko uczciwości i zrozumienia o których śpiewa (bardzo udanie) w refrenie do „Conversations with God” Odklejenie pokazał też w numerze „Lacey Duvalle”, który był listem miłosnym do aktorki porno czy serii późniejszych mixtepów ,w których spermił do Rihanny.
no urocze
Your neck is the strongest
They try to make you gag (…)I fell in love for miss Lacey
She was hanging with the bang brother boys
I’m in love for miss Lacey
When she screams it’s such a beautiful noise
I kinda wish I knew Lacey
Maybe I can get to know who she
But she’ll always be Lacey
A superstar in the oldest biz
Najważniejsza jednak zawsze była dla niego sama muzyka (o czym może świadczyć ok. 200 mixtejpów). W broniącym się i bujającym do dziś bangerowym „Starchasers” (z kolejnym świetnie zaśpiewanym refrenem) nawija, że do przeżycia potrzebuje tworzenia (tylko i aż) i jeśli laski tego nie rozumieją, to niech chociaż skłamią i to zaakceptują, a on „zrobi z tego prawdę”.
A part of me believes I have a heart that doesn’t beat
It’s „a capella”
My mind provides the drums
W „The Honeymoon’s Over” sam sampel z Player – „Baby Come Back” doskonale oddaje, o czym będą wersy Hamiltona.
Hard times have passed me
I’m the driver. Crying time is in the back seat
Kolejne kłótnie z kobietami, wyzywanie i poniekąd przyznanie się do winy. Sugeruje jednak, że poradził sobie z tym i idzie dalej, tak w kolejnych zwrotkach rapuje, że bit powstał z bólu, który przez nią czuje, cały czas odrzuca laski, bo myśli tylko o niej i nie może zapomnieć. Takiego rozchwiania emocjonalnego i niezdecydowania można doszukiwać się w praktycznie każdym numerze. Raz rapuje, że wybrance oddałby serce i chce z nią patrzeć w niebo, biegać po łączce i wąchać kwiatki, a w kolejnym będzie wyznawał miłość gwiazdom porno z odporną szyją.
Nie inaczej jest też na The Pink Lavalamp, krążku którego premierę sam finalnie zasabotował.
Znowu jest bardzo osobiście i szczerze – w refrenie do intro nawija:
No real family, no real friends
No real escape, no real end
So I’m gon’ die with my music
By my side, and that’s true shit
No good liquor, no good bud
No good pussy, no good drugs
So (music is the only love)
Po raz kolejny podkreśla, jak wiele znaczy dla niego muzyka i tworzenie. Nawiązania do jego bezdomności, tułania się po wagonach, wizyty w szpitalu, ćpanie i odrzucenie sprawiły, że „zaczął rozmawiać z samplami” i chciał jeszcze więcej nawijać i produkować. The Pink Lavalamp, tak jak poprzedzające je mixtejpy, nadal jest oparta na samplach, Wciąż są to głównie soulowe pętle i wokalne spiczowane chopy, ale pokazuje się też z troszkę ciekawszej i bardziej eksperymentalnej producenckiej, jak i wokalnej strony.
Numery takie jak „She’s So High” mogłyby spokojnie znaleźć się w repertuarze kolegów z rocznika ’09 na freszmenach – Kid Cudiego czy romansującego w późniejszych latach z elektroniką i funk/disco Ashera Rotha. Zamykające album „I’ll Be Around” cykaczem, sposobem samplingu i bębnami mogło powstać w Texasie i nikt by nie zwrócił uwagi, że robił to nowojorski bum.
Blogger from Harlem is a problem / nie, mi się wydaje że nie mam dwubigusnfisfći
Niestety największym problemem był dla siebie samego. Nieporozumienie z labelem w kwestii umieszczenia singla „Brooklyn Girls” na debiutancki album sprawiło, że na chwilę przed premierą krążka wrzucił cały materiał na swój blog. Kolejną viralową sytuacją była bitwa fristajlowa z byłą dziewczyną, która skończyła się prawym prostym na ryj Charlesa, a ostatecznym powodem, dla którego został wyrzucony z Interscope było wpisanie J Dilli jako producenta wykonawczego nadchodzącego albumu. Publiczne upokorzenie przez laskę, przez które stał się w środowisku memem i pośmiewiskiem oraz robienie pod górkę sobie i labelowi poskutkowało wilczym biletem i wpisaniem na czarną listę labeli. w 2010 roku sam zgłosił się na oddział psychiatryczny i postanowił w końcu ogarnąć zdrowie, a nie tylko karierę.
Mały comeback próbował zaliczyć jeszcze w okolicach 2015, kiedy udało mu się wydać ep, a rok później album. Największym hitem, obok wspomnianego „Brooklyn Girls” był singiel z soundtracku do serialu Empire – „New York Raining”, gdzie refreny dała Rita Ora.
Mówi się, że został „punched out of the game”. Gość przez swoje zamiłowanie do samplingu okrzyknięty następcą J Dilli (któremu zadedykował też serię mixtejpów „And Then They Played Dilla”), wiele jego produkcji wyprzedzało modny kilka lat później cloud rap czy psychodeliczne jazdy. Nie tworzył rozbudowanych aranżacji jak wspomniany wcześniej Kanye, ale było czuć jego „rozmowę z samplami”, świetne ucho i zmysł do melodii i refrenów. Bity w klimacie Dipsetów, radio friendly RnB, soulowe lovesongi i braggowe cykacze – potrafił łączyć całe brzmienie Harlemu.
Dziś Charles robi mocno abstractowe i psychodeliczne rzeczy, a jego Official Videos są kręcone telefonem w pionie i mają poniżej tysiąca wyświetleń.