Harry Fraud cieszy się w redakcji BrakKultury.pl poważaniem jak mało kto. Uwielbienie do jego produkcji łączy fanów brzmienia Nowego Jorku z lat 90-tych, słuchaczy Dirty South z przełomu wieków i pasjonatów najnowocześniejszego trapu. Uznaliśmy, że trzeba się tymi pozytywnymi emocjami podzielić z Czytelnikami. Dla znających twórczość Frauda niech to będzie powrót do zapomnianych perełek, a dla nowicjuszy – introdukcja do katalogu tego wyjątkowego producenta.

Adam Tkaczyk

Curren$y – The Visitor (The Marina EP, 2018)

Co to jest: niesinglowy kawałek z drugiej EPki Harry’ego z Curren$ym, jednym z najważniejszych jego współpracowników – zarówno pod kątem twórczym, jak i zwiększania rozpoznawalności.

To brzmi jak: ważna rozmowa z najlepszym ziomkiem, którego znasz od czasów  gry w dziurawych gumowych korkach na betonowym boisku i degustacji oranżady za 50 groszy. Teraz, jako dorośli faceci, dyskutujecie o kolejnych, kluczowych ruchach życiowych. Słońce zachodzi, wy obydwaj wiecie, że być może nigdy już się nie zobaczycie, ale macie świadomość konieczności podjęcia konkretnych kroków.

Meyhem Lauren – G Shit (Glass 2.0, 2020)

Co to jest: kawałek z drugiego wspólnego projektu z Meyhemem Laurenem – kontynuacji projektu z 2018 roku. Fundamentem Glass 2.0 były demówki i pomysły zebrane podczas sesji do pierwszego Glass, a podczas pandemii dokończone i doprawione.

To brzmi jak: największy hit gwiazd rocka sprzed paru dekad, zagrany na koniec stadionowego koncertu. Wszyscy na to czekali, wszyscy znają każde słowo, duch wspólnego przeżywania muzyki unosi się w powietrzu z każdym riffem. Hymn.

Dark Lo feat. Boldy James – Missing Summers (Borrowed Time, 2021)

Co to jest: świeżynka z maja 2021. Harry prezentuje szerszej publiczności Dark Lo – ulicznika z Filadelfii. Jego rap nadal wymaga doszlifowania tu i ówdzie, ale za to Fraud dał tutaj niesamowity zbiór bitów. Kilka kawałków z tego projektu na pewno trafi do mojego topu na koniec roku.

To brzmi jak: umysłowy pojedynek seryjnego mordercy i jego potencjalnej ofiary. Wzajemne skradanie się po pokojach i korytarzach, wykorzystywanie każdego drobnego udogodnienia, jak dźwięk kapiącego deszczu zagłuszający kroki, w celu przechytrzenia przeciwnika. Stres, strach, adrenalina.

Marcin Półtorak

Harry Fraud feat. French Montana & Chinx – Want It To Be (The Coast, 2017)

Co to jest: kawałek z płyty producenckiej Fraudzilli, „The Coast” z 2017. Można by powiedzieć, że open track, gdyby nie to, że tak naprawdę album otwiera Max B nawijający coś przez telefon z pierdla.

To brzmi jak: trochę jak Sean C & LV, trochę jak stary, dobry Fraudążi, który się zjarał, wyciągnął skądś świetny sampel i jest zadowolony. Połóżcie się i posłuchajcie tego nuconego „uuu hu hu huuuuu” – od razu kanapa zamienia się w chmurkę. W tle jakieś przeciągłe dźwięki, delikatna gitarka, wszystko co jest potrzebne do szczęścia.

Jay Worthy/Harry Fraud feat. G Perico & Guapdad 4000 – Ice Cold (Eat When You’re Hungry, Sleep When You’re Tired, 2020)

Co to jest: piąty numer z zeszłorocznej EPki „Eat When You’re Hungry Sleep When You’re Tired”. Jeśli wierzyć licznikowi odtworzeń na Spotify – najbardziej lubiany z tamtego wydawnictwa.

To brzmi jak: ejtisy. Sampel użyty do tego cudeńka to zresztą utwór Julie Roberts, który wyszedł centralnie w 1985. Jest prosty jak wszystkie bity Fraudona, właściwie wystarczy powiedzieć, że mamy tu trochę RnB przyprawionego funkiem i to wyczerpuje temat. Ale płynie toto jak cholera.

Harry Fraud feat. Tech N9ne – Rising (High Tide, 2015)

Co to jest: otwieracz EPki Fraudiego z 2015. Jeśli się nie mylę, to jest to jego jedyna dotychczasowa kolaboracja z Tech N9nem.

To brzmi jak: nie Harry Fraud. A jednak to Harry Fraud. Nie ma tu sampla, nie ma delikatnych bębnów, jest za to wszystko, czego można się spodziewać po wizycie Tekka Nina – prosta, surowa gitarka i gęste perkusjonalia. Krótki, treściwy bangerek.

Modest

Harry Fraud feat. French Montana & Prodigy – Lay Low (Adrift, 2013)

Co to jest: numer z płyty, wydanej jeszcze w czasach, kiedy French Montana bardziej śmieszył niż wzbudzał kogokolwiek podziw. Na swoim mikstejpie Adrift z 2013 roku, Harry zaprezentował całkiem ciekawą mieszankę rutyny ze świeżością jak mawiają piłkarze, w tym nieodżałowanego Prodigy’ego. Zupełnie jakby to była płyta producencka! W zasadzie to chyba tylko Amerykanie wiedzą jak to jest z tą nomenklaturą?

To brzmi jak: scena z filmu Rocky, w której obserwujemy narożnik ringu i wiemy, że Balboa przyjął już tyle ciosów na twarz, że ledwo się słaniał na nogach w poprzedniej rundzie. Sekundant szepcze mu do ucha wyświechtane frazesy, bo przecież film musi się skończyć happy endem, Apollo musi zostać znokautowany. Emocje narastają, nabuzowany Rocky wchodzi na ring, a Harry tylko przypomina, że Włochowi się uda!

Jay Worthy/Harry Fraud feat. ElCamino & Big Body Bes – Frankie Lymon (Eat When You’re Hungry, Sleep When You’re Tired, 2020)

Co to jest: utwór ze wspólnej EP Jaya Worthy’ego i naszego producenta z Brooklynu. Ten krótki album nie tylko urzeka zawartością muzyczną, bo i przecież okładka jest intrygująca jak cholera, estetyką przypominająca kultowy już serial – Stranger Things. W dobie pandemii, aktywność studyjna raperów jest bardziej wzmożona, więc czymś trzeba się wyróżnić, aby nie utonąć w natłoku kolejnych premier.

To brzmi jak: przejazd kabrioletem, cadillakiem z rocznika 1978, przez górzyste drogi stanu Kolorado, w którym spoglądasz na swoją dziewczynę i podając jej jointa upewniasz się, czy nie przypali jej unoszących się na wietrze włosów. Przejście w numerze sugeruje, że rozżarzony popiół gdzieś spadł, ale wypalił tylko niewielką dziurę w jej przewiewnej kiecce w kropki.

Curren$y/Harry Fraud feat. Rick Ross – Mugello Red (The OutRunners, 2020)

Co to jest: jeden z mocniejszych punktów płyty The OutRunners, którą Harry wyprodukował w całości swojemu kumplowi – Curren$y’emu. Jedna z dwóch płyt tego duetu w 2020 roku, a zarazem jedna z niewielu na świecie, gdzie na trackliście wśród gości znajdziemy osoby z półświatka (Conway) obok byłych klawiszy (Rick Ross). W Polsce by to nie przeszło!

To brzmi jak: niepokój. Poświęcasz czemuś całe życie, często zaniedbując przez to obowiązki i relacje z rodziną. Unikasz spotkań towarzyskich, bo przecież wierzysz w słuszność swoich działań. Wierzysz, że zmieniasz świat. Nagle nadchodzi dzień, w którym powoli zaczynasz sobie uświadamiać, że nikogo to wszystko nie obchodzi i równie dobrze mógłbyś nie istnieć. Niepokoisz się tym, rozglądasz się wokół i boisz się, że tracisz wiarę w podjęte przed laty kroki.

Offcheck

Playboi Carti – Location (Playboy Carti, 2017)

Co to jest: utwór z debiutanckiego projektu ad-libowego wariata w barwach AWGE & Interscope Records o bardzo kreatywnym tytule „Playboi CartI”. Formalnie jest to pierwszy album Cartiego pod tą ksywką.

To brzmi jak: Poranek. Pobudka, jak zwykle zdecydowanie za wcześnie. Specjalnie zostawiłeś budzik daleko od łóźka, żeby musieć wstać, żeby go wyłączyć. Umysł jeszcze nie pracuje. Na autopilocie bierzesz kąpiel i robisz śniadanie. Z napełnionym brzuchem umysł zaczyna wchodzić na wolne obroty. Masz jeszcze czas, żeby spokojnie zrobić sobie kawę. Wychodzisz na balkon i zapalasz papieroska. Dawka nikotyny i kofeiny daje niezbędnego kopa umysłowi. Możesz w końcu opuścić swoje LOCATION.

Benny The Butcher/Harry Fraud feat. Rick Hyde – Survivor’s Remorse (The Plugs I Met, 2021)

Co to jest: dla mnie najlepszy track z tegorocznego sequelu albumu reprezentanta Griseldy „The Plugs I Met 2”

To brzmi jak: Dzień. Musisz odwieźć córkę do szkoły. Potem do pracy. Wpadasz spóźniony, bo w metrze coś się zepsuło i nie kursowało przez dłuższy moment. Odpalasz komputer i wita cię ściana nowych wiadomości. Szef potrzebuje pomocy. Centrala chce wyjaśnień dotyczących raportów. Dział sprzedaży oczywiście coś źle wpisał. Pada system i dzwonisz do IT. Oczywiście u nich działa, nie mogło być inaczej. Jest już połowa dnia, a nawet nie zacząłeś swoich rzeczy. Na szybko zjadasz jabłko, żeby zagłuszyć głód, Ok, zaczynasz łapać rytm i zamykać swoje sprawy. Masz czas, żeby zjeść szybki obiad. Lecisz dalej z tematami. Udaje się domknąć tuż przed końcem. Timeout. Jeszcze w drodze powrotnej musisz zrobić zakupy. Nie ma łatwo, tuż przed wejściem do klatki rozrywa się torba i musisz wszystko pozbierać i nieść w rękach. Przekraczasz próg mieszkania. Jesteś SURVIVOR.

Smoke DZA/Harry Fraud – Morningside Sunset (He Has Risen, 2006)

Co to jest: utwór z drugiego (po „Rugby Thompson”) wspólnego albumu Smoke DZA oraz Harry Frauda „He Has Risen”.

To brzmi jak: Wieczór. Kolejny dzień za Tobą. Czas na odpoczynek i regenerację. Powrót do wewnętrznego spokoju. Wychodzisz z dziewczyną na spacer. Wpadacie do lokalnego baru na drinka (a może nawet dwa, trzy). Okrążacie okolicę, niespiesznie sunąc chodnikami. Patrzycie jak nadchodzi SUNSET. W końcu słońce znika gdzieś za blokami. Jedyna myśl zaprząta Ci głowę: czy ten cholerny typ z saksofonem, który podąża za wami cały czas, w końcu się odwali!!!

Mati Wieczorek

Casey Veggies – Perfect Timing (Customized Greatly Vol.4: The Return of the Boy, 2016)

Co to jest: nie mam pojęcia, przed chwilą znalazłem na Geniusie i kliknąłem akurat w ten numer z Rogues Vol. 2 (2016) bo pamiętam że Casey był nawet niezłym raperem, za to strasznie niedocenionym.

To brzmi jak: zupełnie nie mój problem, a właściwie rzecz biorąc to całkowity brak problemów. Dostarczone dawki chillu głównie za sprawą bitu autorstwa głównego bohatera tego postu są zdecydowanie większe niż się spodziewałem. Nic tylko odpalić i się iść opalać na balkonie.

Joey Bada$$ – Day In The Life (The New York Renaissance, 2013)

Co to jest: utwór ze składanki o nazwie Underground Airplay 2: The New York Renaissance która została złożona przez niejakiego Petera Rosenberga w 2013 roku. Joey jeszcze wtedy dzieciak, ale już wtedy było jasne że coś z niego będzie.

To brzmi jak: joint który mógłby być dużo bardziej legendarny niż milion odsłuchów na Spotify, ale wyszedł za wcześnie i dziś trafić na niego to co najwyżej kwestia zupełnego przypadku. Zawiera w sobie kilka mrocznych linijek dotyczących mniej pozytywnych aspektów z życia Joey’a, ale całość przedstawiona jest na podobnym luzie co poprzedni numer. No, może z nieco większym zacięciem przywodzącym na myśl Jay’a-Z.