Internet. Popularna szwedzka usługa streamingowa (lub jak kto woli – strumieniowa). Użytkownik Ghost, bez avatara, za to z 230 obserwującymi i czterema publicznymi playlistami. Najpopularniejsza z nich, „Produced by Ghosty” jest polubiona przez niemal 1300 użytkowników, a w środku… ponad 130 kawałków najpopularniejszych przedstawicieli brytyjskiego mainstreamowego rapu i drillu. Nie wiemy, czy Ghost-użytkownik to w istocie Ghosty-producent, nie znamy zresztą wielu szczegółów w zakresie jego personaliów. Beatmaker nie jest zbytnio aktywny w mediach społecznościowych. Ma również najkrótszy biogram na świecie – „Multi Platinum” – jak czytamy na jego oficjalnej stronie. Wymowne i prawdziwe, zważywszy na niezwykle przychylną okoliczność, że pracuje z prawdziwymi tuzami. Jeśli śledzicie trochę brytyjską scenę rapową to ksywy takie jak Headie One, M1llionz, Digga D czy 22Gz z pewnością obiły się wam o uszy. To tylko fragment portfolio Duszka, bo na wspomnianej playliście znajdziecie jeszcze wielu, również tych mniej znanych artystów, co pokazuje, że bitowy biznes się kręci. Skoro tak jest, oszczędność w komunikacji jest uzasadniona. Po co strzępić klawiaturę, skoro można robić bity?
A te kręcą niebotyczne wyświetlenia. Ghosty, czyli prywatnie Bradley Moss, nie oszczędza mocy serwerów. Węglowy ślad takiego „No Diet” dla Diggi D to prawie 58 milionów streamów na Spotify i „tylko” 27 milionów na YouTube. Tracki z wyprodukowanego niemal w całości albumu „Growth & Development” 22Gz-a to podobny przedział. Oszczędny, niemal ascetyczny „Suburban, Pt. 2” z tego krążka dobił 70 milionów przesłuchań. A jest tego więcej. Zdecydowanie więcej. Samej playlisty „Produced by Ghosty” nie przesłuchacie w drodze z Warszawy nad morze, chyba że jedziecie przez Kraków. I to nie Pendolino, a starym, poczciwym TLK. Z takim kalibrem się mierzymy.
Skąd ten sukces? Mam tylko swoje podejrzenia i staram się go powiązać raczej z rzemiosłem i talentem aniżeli koneksjami zdobytymi po drodze. Jeśli więc zdecydujecie się na ten seans spirytystyczny, może uderzyć was przygniatająca wręcz homogeniczność produkcji. „Przecież te wszystkie produkcje są takie same”, zwróciłby uwagę niejeden krytyk przywiązany do charakterystycznych melodii i bogatych harmonii. Nieraz przyzwyczajali nas do tego producenci prześcigający się w oryginalności. I z tą krytyką muszę się zgodzić. Multiplatynowy producent nie ma własnego, rozpoznawalnego stylu, który daje się rozpoznać po kilku nutkach, a ledwie jego zalążki. Posiada jednak szeroki wachlarz patentów i zna producenckie sztuczki, dzięki którym jego podkłady można uznać za wyróżniające się na tle typowego „type beatu”. Przede wszystkim słychać przywiązanie do szczegółu i profesjonalizm. Beatmaker wie, co robi i robi to na równym poziomie, wręcz metodycznie.
Pomimo surowości i prostoty w bitach Mossa sporo się dzieje. Są to na pozór drobne i niezauważalne zabiegi. Tak bardzo istotny w stylistyce drillowej bas z niepokonanego automatu TR-808 uderza w najniższych tonach. Jest przez to ciężki, ledwie pomrukujący, a na słabszym sprzęcie bywa niesłyszalny. Zniekształcone próbki grają tak nisko, że cały dół kawałka charczy. Jeszcze bardziej podkreśla to surowy, brudny i nieprzewidywalny styl UK drillu. Producent jest też zdecydowanie oszczędny w melodyjności, ale co jakiś czas zaskakuje tonami, których się nie spodziewamy. 808-owa stopa oraz charakterystyczne „slajdy” grają jak prawdziwe instrumenty, a nie kolejne sample z paczki dla producentów. Tutaj nie ma nudy. Wspomniany już bas gra tak, jakby chciał się wyrwać ze szponów dolnych częstotliwości i zawyć w bardzo wysokim „C”. Co kilka taktów mu się udaje, ale jest szybko nokautowany i sprowadzany do parteru. Słyszymy te bitwę w naszych słuchawkach. Warto też zwrócić uwagę na efekty (m.in. filtry, zniekształcanie i odpowiednie nasycenie) nałożone na świdrujący wysoko bas. To kolejny punkt programu u Ghostiego („Boujie Drillas” dla Poundza). W arsenale producenta mamy też coś, na co z wypiekami na twarzy wyczekuje autor tego tekstu – sample wokalne. Bynajmniej nie w stylu starego Kanye Westa, a o bardziej sakralnym, niemal mistycznym charakterze. Wyobraźcie sobie po prostu ścieżkę dźwiękową z Władcy Pierścieni okraszoną mocnymi bębnami 808. Znajdziecie to np. w takim „Air BNB” skomponowanym dla M1llionza.
Ogólna niedbałość, pewnego rodzaju losowość i niedociągnięcia w samym miksie też są obecne. Weźmy chociażby dobór instrumentarium. Trudno jednoznacznie ocenić, czy to specyficzny wybór sampli, czy celowe działanie. Nie mylcie tego jednak z brzmieniem lo-fi. Elementy budujące harmonię podkładów brzmią tutaj po prostu jak pliki mp3 odtwarzane na twoim iPodzie w 2004 r. Na dodatek są to w kółko te same, ciągnące się powoli, mroczne akordy instrumentów klawiszowych. Mizerna jakość, przesadne pitchowanie w dół, powtarzalność – na papierze brzmi tragicznie, ale u Ghostiego to po prostu działa. To esencja UK drillu. Jeśli natomiast chodzi o elementy melodii inne niż bas, to cóż – bieda, panie, bieda. Co prawda mamy jakieś strzępki melodii, kilka pojedynczych nut pianina tu i ówdzie, ale w zasadzie to trzeba zadowolić się pustą przestrzenią. Wypełniają ją raperzy, więc wszystko się zgadza. Oczywiście, jak od każdej reguły, są też i wyjątki – tak jak w kawałku „Daily Duppy” opublikowanym przez radio GRM DAILY. Przewodni motyw numeru zmienia się w nim trzy razy w ciągu kilku minut.
A co z rytmem? Od razu możemy odhaczyć tzw. counter snare’y, czyli partie wysokich werbli rytmizujących w kontraście do hi-hatu i głównego werbla. Zbytnio to nie dziwi, bo w końcu dokonujemy egzegezy drillowego producenta. Uwagę przykuwają jednakże przytłumione, słabo nasycone hi-haty, zaprogramowane tak, by na przestrzeni całego tracku nie czuć było powtarzalności. Perkusjonalia skaczą, tańczą, swingują, a wszystko to w klasycznym dla UK drill trypletowym rytmie w podziałce na 1/16. Aranż bębnów to jedna z najmocniejszych stron Ghostiego, choć jest on niejako wymuszony oszczędnością w innych obszarach.
Nie da się nie dostrzec faktu, że niemal wszystko co zostało tu napisane pojawia się na większości drillowych numerów. To prawda, bo Ghosty jest esencją UK drillu. Jest nieprzewidywalny – nie wiesz, kiedy przyłoży bas, rozwiną się hi-haty lub sampel zostanie wyciszony. Wiesz natomiast, że nastrój będzie mroczny, czasem dramatyczny, a nawet – agresywny.