Jako stały bywalec hip-hopowych for internetowych, Makę znam od dawna – pamiętam go jeszcze z czasów, jak wrzucał na nie swoje rzeczy nagrywane z 021. Od tamtego czasu nie przestał regularnie wchodzić do kabiny: współtworzy projekt Fillomatic, z którym wydał dwa materiały, a jego ostatnim solowym projektem są wydane pod koniec grudnia 2024 „Rzeczy, których wolałbym nie widzieć”.
Czym dla Ciebie jest hip-hop?
Hip-hop dla mnie bardzo mocno kojarzy mi się z moim bratem, który jest ode mnie sporo starszy i to u niego jeszcze na starych kaseciakach mogłem słuchać pierwszych albumów. Najczęściej miało to miejsce podczas sobotniej akcji sprzątania i mycia starego malucha, na którego braciak składał się z moim drugim bratem i korzystali z niego na spółkę. Dostawałem drobne na Chio Chipsy paprykowe za pomoc przy sprzątaniu tego klasyka, a przy okazji z radia fiaciny leciało „W 63 minuty dookoła świata” Kalibra, „Alboom” Liroya albo „Trzy” Wzgórza. Hip-hop to dla mnie również spotkania z kumplami, których mam do dzisiaj, jak Shako, 021, Tomi i pisanie tekstów, freestyle, zapętlanie własnych pierwszych bitów przy użyciu magnetofonu i jakiegoś rejestratora dźwięku na starym kompie z Windowsem 98, co nam często wywalał restart systemu. To jamy graffiti w moim rodzinnym mieście, kiedy już trochę zaczynałem uciekać dalej z moją ekipą i zajarani patrzyliśmy, jak powstają prawdziwe dzieła sztuki na ścianach.
Jakie jest Twoje pierwsze hip-hopowe wspomnienie?
Przepisywanie tekstów z kaset na kartki, żeby później jako 10 latek trochę popisywać się przy kolegach, hahaha. Rapowałem w kółko „Gruby czarny kot”. Później mój ziom, Tomi, stwierdził, że musimy nagrać coś swojego. Pokazał mi, czym jest Molesta, Karramba i, jak można się spodziewać, nagraliśmy pierwszy w życiu numer. Zajebista sytuacja się z tym wiąże. Gdy nagrywaliśmy, to chyba standardem na tamte czasy był jakiś mikrofon do Skype’a, ale nie pomyśleliśmy o słuchawkach. Poza tym nie umieliśmy ustawić, żeby wokal szedł płynnie w miarę możliwości z bitem, więc uznałem, że nagram bez słuchawek, hahaha, taki byłem sprytny. Tomi pokazywał mi, kiedy mam zacząć nawijać, a ja wtedy zaczynałem rapować swoją zwrotkę. Oczywiście w tamtych czasach nawet te słuchawki by mi nie pomogły, bo i tak mało co udało mi się trafić w bit. Do dzisiaj wspominamy, jak Tomi zapytał: „Chcesz słuchawki ?”, na co odpowiedziałem bez namysłu: „Wolę bez”.
Jak zmieniło się Twoje podejście do hip-hopu na przestrzeni lat?
Odpowiem na to pytanie może trochę od drugiej strony. Na pierwszym miejscu zawsze ważna była dla mnie treść i emocje, różnego rodzaju porównania, które od razu w wyobraźni podczas odsłuchu malowały ci obrazy. Natomiast co się zmieniło na przestrzeni lat, to robię taką muzykę, jakiej sam lubię słuchać. Nie próbuję na siłę czegoś ulepszać i stosować zabiegów artystycznych, których nie potrafię i mi się nie podobają. Nie staram się na siłę sprawdzać wszystkich nowości i tym bardziej nie próbuję się przekonać do nich parokrotnym odsłuchem płyty. Muzyka ma mi sprawiać przyjemność, ma działać na moją wyobraźnię, wzbudzać emocje i zmuszać mnie do myślenia. I takich też płyt lubię słuchać. Moja miłość to samplowane bity, to boombapowa energia, to czasami dodatki elektroniki – jak produkcje Emade. Ma być czasami brudno i surowo. Nie narzucam sobie żadnej presji i ram. Jeśli będę miał na to ochotę, to nagram pod trapową czy cloudową produkcję, ale nigdy nic na siłę. Cytując klasyka: „Nigdy, kiedy piszę, nie zastanawiam się, co chcesz usłyszeć”.
Biorąc pod uwagę Twój dorobek, z czego jesteś najbardziej dumny?
Dokładnie nie jestem w stanie wskazać jednej płyty, numeru czy jakiegoś wydarzenia, bo tyle ich było, a wszystko to moje mniejsze lub większe sukcesy. Na pewno współpraca z moim serdecznym ziomalem 021 oraz Shako, na pewno płyty z Fillomatic i nasze już legendarne zjazdy rozrzucone po całej Polsce. Pozwolę sobie nawiązać do opinii Emikae, że nie cieszy mnie już tak bardzo nagranie kolejnego numeru wspólnie jak nasze spotkania, rozkminki do białego rana na każdy temat i wymiana doświadczeń, a do tego duża ilość śmiesznych i trochę może przypałowych akcji. Jestem dumny, że poznałem przez rap masę wspaniałych ludzi z zajawką do tej kultury. Współpracy z ludźmi, których sam kiedyś słuchałem, a później mogłem z nimi usiąść w studio i nagrać wspólnie kawałek albo porozmawiać o tym, co u nas, jakbyśmy znali się pół życia. Koncertów mniejszych i większych w całym kraju. Udział w rapowym projekcie „Druga strona ulicy” dzięki czemu miałem okazję nagrać wspólnie z Te-Trisem, poznać Vienia. Bardzo też mnie złapała za serducho jedna sytuacja podczas supportu przed Zeusem, kiedy podszedł do mnie człowiek sporo ode mnie starszy i powiedział mi, że on tu przyszedł z córką i był sceptycznie nastawiony do tego, ale musi zmienić zdanie bo mimo naszego młodego wieku mamy fajne teksty i z większą częścią się zgadza. Dla mnie petarda. Byłem w szoku, jak się pewnie domyślasz.
Czy jest jakiś dawny tekst, na który krzywisz się lub szczególnie się zdezaktualizował?
Chyba nie. Kiedyś, jeszcze kilka lat do tyłu, zanim urodził się mój syn, miałem refleksję, czy się nie skrzywi, jak posłucha starych tekstów, gdzie nawijam o alkoholu, jednak przecież to część mnie. Tamten czas mam już za sobą. Miał na mnie wpływ i na to, jaki jestem teraz.
Czy masz jeszcze jakieś hip-hopowe marzenie?
Zagrać koncert na jakimś dużym festiwalu. Może kolejna płyta w składzie Fillomatic to było by też coś dużego. Wspaniała atmosfera towarzyszyła nam przy poprzednich.
Gdybyś mógł zmienić jedną rzecz w hip-hopie – co by to było?
Nie chciałbym nic zmieniać, bo nie czuję się odpowiednią osobą co do tego tematu. Subiektywnie, może jeśli mógłbym sobie czegoś życzyć, to trochę mi brakuje większej symbiozy między podziemiem a mainstreamem oraz słuchaczami. Nawet jakbym chciał sobie porównać to do sceny rapowej poza granicami kraju albo za oceanem, to odnoszę wrażenie, że więcej jest ruchów w tej kwestii. Dla każdego jest miejsce i spore grono słuchaczy. Oczywiście jesteśmy mniejsi powierzchniowo i pod względem liczby ludności, jednak u nas każdy sobie rzepkę skrobie.
Czy myślisz, że hip-hop przetrwa kolejne 50 lat?
Myślę, że tak, jednak nie wybiegam aż tak daleko myślami, nawet jeśli chodzi o moje prywatne życie.