Passion of the Weiss to rzetelne, niezależne źródło wiedzy o amerykańskim rapie, w którym co i rusz pojawiają się ciekawe podsumowania, felietony czy wywiady. Tym, co odróżnia POW od mainstreamowej konkurencji jest fakt, że często piszą o rzeczach przemilczanych przez innych. Krótko mówiąc – przekładając nazwę tego portalu na polski wyszedłby nam Brak Kultury. I żarty żartami, ale ich działalność była dla nas inspiracją przy tworzeniu naszej strony. Dlatego bardzo cieszy mnie fakt, że Jeff Weiss, założyciel Passion of the Weiss, to pierwszy zagraniczny gość cyklu „Dlaczego Hip-Hop?”.

Czym dla Ciebie jest hip-hop?

Pierwszym muzycznym językiem, soundtrackiem do najszczęśliwszych, najbardziej absurdalnych, awanturniczych, intensywnych i niezapomnianych nocy mojego życia. Soczewką, dzięki której można zrozumieć bunt, przewroty, nierówności leżące u podstaw amerykańskiego życia. A przy okazji tytuł świetnego kawałka Mos Defa.

Jakie jest Twoje pierwsze hip-hopowe wspomnienie? 

Prawdopodobnie wtedy, gdy usłyszałem utwór “Bust a Move” Young MC oraz poznałem taki paradoks: Larry – brat Harry’ego, najlepszego ziomka Young MC – wybrał tego ostatniego na bycie swoim drużbą zamiast własnego brata. Dlaczego? Być może nigdy się nie dowiemy. W każdym razie niezbyt spoko posunięcie i straszna zniewaga dla rodziny.

Jak zmieniło się Twoje podejście do hip-hopu na przestrzeni lat?

Musiałbyś zapytać mojego psychologa.

Biorąc pod uwagę Twój dorobek, z czego jesteś najbardziej dumny?

Relacje dotyczące Drakeo, the Rulera, która znalazły się na łamach The Fader i Los Angeles Magazine, ponieważ to jedyny raz w mojej karierze, kiedy mogę z pewnym przekonaniem powiedzieć, że byłem użyteczny i mogłem zwiększyć świadomość na temat genialnego artysty niesłusznie oskarżonego o morderstwo – a także zwrócić uwagę na okoliczności jego własnej śmierci, które wciąż są tuszowane przez władze.

Czy jest jakiś dawny tekst, na który krzywisz się lub szczególnie się zdezaktualizował?

Na wszystko, co napisałem przed trzydziestką i co nie było wcześniej zredagowane przez osobę, która trzymałaby mnie na smyczy tak krótkiej, że nie mógłbym się na niej powiesić.

Czy masz jeszcze jakieś hip-hopowe marzenie?

Chciałbym, żeby wszyscy raperzy, którzy są tragicznymi ofiarami przemocy, mogli dalej żyć.

Czy myślisz, że hip-hop przetrwa kolejne 50 lat?

Nie wiem, czy którekolwiek z nas przetrwa następne 50 lat i nie wiem, czy tak ważny jest sposób przekazu, jak same idee, które leżały u podstaw pierwotnego rozkwitu hip-hopu: celebracja sztuki dla innowacji, oryginalności i napędzającego rytmu. Tylko wtedy istniała możliwość, żeby dzieciaki w parkach i ciasnych sypialniach mogły stworzyć „wild style” i sposób wyrażania siebie, który mógłby rozbrzmiewać na całym świecie, bez ingerencji wysysających duszę korporacji.