Mamy 2023 rok, a Dapit jest w miejscu, w którym ma 27 słuchaczy miesięcznie na Spotify. Pamiętam czasy, kiedy słuchało go nieco szersze grono, bo choć nie zrobił kariery na miarę Te-Trisa, VNM-a czy Jimsona, to potrafił sprawić wiele przyjemności swoimi numerami. Prawdopodobnie dalej poleciałbym z pamięci „Wersy pokryte sadzą” na poteżnym, bangerowym bicie DJ-a Creona. Poza tym na gościnki zapraszał choćby Laika i Szada, a w historii podziemia zostawił kilka ładnych materiałów.

„Cennik” to sześciokawałkowa epka ex-rapera, któremu zebrało się na powrót – to niesie za sobą wszystkie wady i zalety takiego projektu. Oczywiście Dapit nie lata już tak energicznie jak 15 lat temu, nie ma już łatwości w składaniu panczlajnów, potrzeby udowadniania, że jest najlepszy czy tego młodzieńczego sznytu. Natomiast dojrzał,dzięki czemu inaczej rozkłada akcenty w tekstach i nie boi się mówić o rzeczach trudnych (problemy z alkoholem, uderzenie partnerki) czy jechać po ksywkach w zamykającym płytę kawałku „Najwyższa cena”.

Nie czaruję – nie ma tu wielkiego repeat value, początek epki trochę mnie nawet odrzucił, ale im dalej, tym więcej mięcha, a trzy ostatnie utwory są na tyle dobre, że warto stać się jego 28. słuchaczem w tym miesiącu. A przede wszystkim miło go słyszeć i wiedzieć, że mu się układa.