Jeśli słuchanie muzyki ograniczymy wyłącznie do słuchania RMF FM podczas roboty, i tak będziemy świadomi tego, że Nicki Minaj, Doja Cat, Cardi B czy Megan Thee Stallion są obecnie najpopularniejszymi raperkami na świecie. Naturalnie bycie na świeczniku generuje skrajne emocje wśród wszystkich – od uwielbienia po nienawiść. Na pewno inspirują ludzi na całym świecie, włącznie z artystami, którzy są inspiracją dla kolejnych twórców. Wystarczy spojrzeć na polskie podwórko – Young Leosia, Bambi czy Oliwka Brazil należą do grona popleczniczek raperek ze Stanów i otwarcie przyznają się do tego w tekstach lub w wywiadach. A przeciwnicy?
Jednym przeszkadza obsceniczność tych kobiet, innym nazbyt popowe brzmienie ich muzyki czy nawet cukierkowy wizerunek Nicki Minaj. Występuje tutaj pewien dysonans poznawczy. Jeszcze kilka lat temu Snoop Dogg, Eminem czy 50 Cent znajdowali się dokładnie w tym samym miejscu, a teraz traktowani są jako wzór prawdziwego hip-hopu. Niestety w trakcie rozmów o muzyce często zapominamy o istocie dyskusji. Zapominamy przez to o jednym, być może najważniejszym – każda z tych dziewczyn niesamowicie rapuje i gdyby nie ich umiejętności, nie dotarłyby na samą górę. Mnie jest to całkowicie obojętne, czy któraś z nich zaprezentuje Ping Pong Show w teledysku czy ze zwiniętych banknotów zrobi sobie basen z kulkami, skoro ma takie flow, jakiego nie miały niektóre z najbardziej ikonicznych postaci w historii. Nie zapominajmy, że dzięki poświęceniu i ciężkiej pracy nie skończyły na taśmie w jakiejś fabryce gdzieś w stanie Iowa. Albo w Houston.
Megan Thee Stallion w klasycznej odsłonie
Pochodząca stamtąd Megan Thee Stallion w tym roku wydała dwie płyty. Na MEGAN: Act II, czyli de facto rozszerzonej wersji albumu MEGAN, pojawia się utwór Bigger In Texas. Otrzymaliśmy wzorowo zarapowany numer, w którym autorka eksponuje swoją cielesność, seksualność, naigrywa się z zawistnych dziewcząt i podkreśla, że jest na szczycie. Za warstwę muzyczną odpowiedzialne jest producenckie trio z Bay Area – Bankroll Got It. Z jego usług korzystali już chociażby DaBaby czy Lil Gotit, więc po samym portfolio muzyków moglibyśmy się spodziewać czegoś zupełnie innego. Tak się składa, że beat w tym numerze jest świeży i oryginalny. Pragnę uspokoić tych, którzy w tym momencie chcieliby mnie skazać na ostracyzm za opowiadanie głupot.
Oczywiście, że włączając pierwsze albumy UGK czy taśmy od DJ Screw odniesiemy wrażenie, że gdzieś już to słyszeliśmy. Te cykacze, uwydatniony bas czy melodyjne leady to w zasadzie pierwotne brzmienie rapu z tych stron. Gdyby jednak przesłuchać ten numer z perspektywy najmłodszych fanów Megan, którzy przygodę z rapem zaczęli powiedzmy od momentu jej największego skoku popularności, Bigger In Texas jest czymś, czego jeszcze nie słyszeli. Wobec tego uważam, że – mimo tekstu o nie do końca pedagogicznych walorach – numer ten ma charakter edukacyjny. Przeciwnicy raperki, zwabieni klasycznym brzmieniem teksańskiej sceny, być może sprawdzą jej pozostałą dyskografię. A najmłodsi fani zmobilizują się do sięgnięcia po twórczość Geto Boys. Z pomocą przychodzi teledysk, praktycznie identyczny jak klipy z dawnych lat w południowej części Stanów. Prosty teledysk, który przy BOA wygląda jak filmy Seana Bakera przy Star Warsach.
Świetny teledysk do „Bigger In Texas”
Roznegliżowana Thee Stallion wije się przy samochodzie z felgami, których nakładki z pewnością wybiłyby szklany ekran Pezetowi. Czyni właściwie to, co niegdyś półnagie modelki, lecz w przeciwieństwie do nich, nie jest tłem dla raperów, a pierwszoplanowym bohaterem. Od nich zapożyczyła sobie grill tak jaskrawy, że oświetliłby pół Tromsø podczas nocy polarnej. Na ekranie kina samochodowego wyświetlany jest jej tyłek, który ogląda z koleżankami. Ubrana jest w (prawie sam) kapelusz, nawiązując w ten sposób do wiejskiego pochodzenia mieszkańców południa, co jest akurat częste u raperów z tych stron. Można się zżymać, że w serialu Przyjaciele żartowano z osób otyłych czy homoseksualnych, ale powinno się to zaakceptować, ponieważ stanowi to świadectwo tamtych czasów. Tutaj mamy do czynienia z uprzedmiotowieniem kobiet, ale jest to przekorne nawiązanie do czasów, w których tak wyglądały teledyski. Najbardziej zdumiewa mnie jednak coś innego.
W klipie występują legendy południowej sceny – Scarface, Paul Wall, Slim Thug czy Lil Keke. Nie stoją w nim jak za karę, a dobrze się bawią. Szczególnie „występ” Paula Walla temu dowodzi. Nie jest więc tak, że przyszła jakaś małolata i uzurpuje sobie prawa do bycia królową Teksasu. Pojawienie się tych postaci legitymizuje jej twórczość. Sądzę, że obecność tych raperów w teledysku, na których muzyce wychowała się Megan, jest spełnieniem jej marzeń. Chcę powiedzieć, że Megan Thee Stallion otrzymała błogosławieństwo od tych, którzy stworzyli tę scenę!
Prawdziwy hip-hop
Jednym ze źródeł utyskiwania na przedstawicieli nowej fali są starsi raperzy, którzy najlepsze lata mają już dawno za sobą, a młodym zazdroszczą otrzymywanych przelewów. Przyklaskuje im grono ich wiernych odbiorców, spoglądających z nostalgią na ulubione płyty z dawnych lat. Ci z kolei lubują się w krytykowaniu najmłodszych raperów jeszcze przed przesłuchaniem ich singla. W ciemno, dla zasady.
Żyjemy w najwspanialszych czasach dla muzyki. Dostęp do niej jest niemal nieograniczony. A i pamiętajmy, że rap przez cały czas się zmienia. Ten z 1979 roku brzmi inaczej niż ten z 2024 roku. Rap po prostu dokumentuje czasy, w których powstaje. Mimo to w Internecie zawsze trafisz na jakąś niekończącą się dyskusję o tym, co jest prawdziwym hip-hopem, a co nim nie jest. Zamiast poświęcać na nią czas, lepiej już znaleźć i wspierać swój „prawdziwy hip-hop” – kupić płytę lub przesłuchać ją na Spotify, pójść na koncert. W ten sposób można w jakimś stopniu przyczynić się do wykonania brzmieniowej rewolty na scenie.
Wpływ Megan Thee Stallion na polską scenę
Takie numery jak Bigger In Texas są potrzebne. Co więcej, powstawały od zawsze. Ludacris i Bun B umieszczali na swoich albumach numery na beatach DJ-a Premiera. A$AP Ferg, choć Nowojorczyk tworzący w innej stylistyce niż Gang Starr, również korzystał z muzyki Preemo. A$AP Rocky i Nas, A$AP Nast i Method Man. Miles Davis czy kilkadziesiąt lat później Robert Glasper, wchodzący do hip-hopu ze świata jazzu, Adam F z kręgu muzyki elektronicznej. Przypomnę tylko, że Megan Thee Stallion jest wpływową artystką, a wśród jej słuchaczy są inni twórcy z całego globu, inspirujący jeszcze młodszych, którzy w przyszłości będą kształtować swoją scenę.
Szkoda tylko, że wspomniane już Young Leosia, Bambi czy Oliwka Brazil muszą czekać na ruch „siostry” z Zachodu, aby odważyć się zrobić coś podobnego. Mam przekonanie, graniczące z pewnością, że teraz nagrają numer w klasycznej stylistyce. A przecież jako pierwsze mogłyby zgłosić się do takiego Moo Late’a czy RTN-a po muzykę i oddać hołd pionierskim czasom. Zaprosić do teledysku legendy jak kilka lat temu WCK w klipie do INTRO, gdzie pojawiają się Molesta Ewenement, Hemp Gru czy JWP i swoją obecnością pokazują, że z kolektywem trzeba się liczyć. Tak czy inaczej kolejny raz włączam Bigger In Texas i czekam na numer od dziewczyn z Polski. Szczególnie od Bambi lub Oliwki Brazil, ponieważ zdarza się, że rapują bardzo dobrze, a na pewno lepiej od Young Leosi.