Abram Montana to gość, którego możecie kojarzyć z posse-cutu „Supa dupa fly” ze „Złotego strzału” Ćpaj Stajlu oraz z naszych comiesięcznych podsumowań. Pod koniec 2021 roku – dokładnie dzień przed Sylwestrem – do sprzedaży trafił jego solowy album „Huta złota”. Abram pasuje do stylistyki krakowskiego ghetta zarysowanego nam przez Ćpaj Stajl – naj jego debiucie pełno alkoholu, narkotyków czy obawy przed tym, że przypadkowa maczeta utnie ci rękę przy ramieniu. Podłoże do hardkorowych tekstów pomaga w tym, by brzmiały wiarygodnie i przekonująco. Nawet jeśli jest sporo przesady w kawałkach z tytułami takimi jak: „Kokainowy hip-hop”, „Sprzedaję wino”, „Wir chlania” czy „Jestem alkoholikiem i palaczem”, to Abram Montana ma zmysł do pisania prostych, ale plastycznych i chwytliwych tekstów, często balansujących na granicy memów, tj.:

Na teledysku macham łapami
Na rozróbie macham sprzętami
Dla ciebie to głupie gesty murzynów
A dla mnie są zajebiste, skurwysynu


jebać ziemniaki, jebać ziemniaki, jebać ziemniaki,
jebać dilerów chujowej trawy, chujowej baki


Te z kolei idealnie pasują do ciężkich podkładów, w których, co oczywiste, słychać inspiracje trapowym i drillowym brzmieniem. W poszczególnych bitach nie braknie też charakterystycznych elementów, jak np. wkomponowane szczeknięcia psa czy basu pierdzącego tak bardzo, że trzy razy sprawdzasz, czy masz dobrze wyregulowane głośniki. Większość z nich skonstruowana jest za pomocą prostych partii klawiszowych, a po pierwszej zwrotce zaczynasz rozglądać się wokół, szukając ludzi, z którymi mógłbyś zrobić moshpit.

Słowem – krakowski rap dalej jest na fali wznoszącej, a do uniwersum trafił kolejny ciekawy raper.

PS Szkoda tylko, że na Spotify dodał płytę jedynie jako single, a sam album musiał złożyć do kupy jeden z fanów, ale cóż – widocznie taki jego urok.